10. Demony są nawet tu

164 6 3
                                    

Obudziły mnie śpiewy tutejszych ptaków i mimo że słońce niewyobrażalnie paliło mnie w oczy (głupia ja nie zasłoniłam firanki w wieczór przed) oraz z tyłu głowy wciąż kiełkowała we mnie myśl, że jestem w obcym, nowym dla mnie miejscu czułam się zaskakująco dobrze.

Może nawet aż za dobrze.

Wczorajsza krótka, ale treściwa kolacja (mimo początkowej wpadki) poszła naprawdę zadowalająco - nie mam tak dużego doświadczenia dyplomatycznego, jak na polu walki, ale myślę, że ojciec byłby dumny.

Przeciągnęłam się leniwie, ziewając i  zdając sobie sprawę, że nie mam do końca ustalonego planu dnia. Nie mam tu żadnych obowiązków, a wręcz nie powinnam się nikomu w nic wtrącać - powinnam czekać jedynie na czyjeś prośby bądź i delikatne rozkazy pomocy. Czułam z tego powodu mrowienie w całym ciele. Wolę znać swoje miejsce i wiedzieć co mam do zrobienia.

Ułożyłam nagie stopy na przyjemnym, białym dywanie. Był tak miły, że gdyby mi zaproponowano spanie na nim, to nie miałabym nic przeciwko. Uśmiechnęłam się do siebie, zdając sobie sprawę,  jak naprawdę wspaniale się czuję. 

Rześko, odważnie. 

Oddychałam teraz pełną piersią i miałam w pełni uniesioną głowę.

Może nie ma się czego bać?

Nim wstałam, ogarnęłam wzrokiem mój tymczasowy pokój - domyślałam się, że po koronacji i ślubie będziemy dzielić z Edmundem sypialnię. Nie zajmowałam się jednak tym teraz, nie mogąc wyjść z podziwu dla uroku tego miejsca. Moja poprzednia komnata była przytulna i była przede wszystkim moja, ale jakoś nigdy nie zależało mi na specjalnym udekorowaniem jej. Zdażało mi się wyjeżdżać, większość dnia spędzałam poza moim pokojem, a kiedy wracałam wieczorem, było już i tak tak ciemno, że nie byłoby czego podziwiać.

No, ale tutaj to się postarali. Doceniałam to, bo oni też na pewno wiedzieli, że jest to chwilowe.

Przechodząc przez drzwi na wprost, znajdowało się cholernie przytulne łóżko. Jestem pewna, że wśród tych pierzyn żaden mróz byłby mi niestraszny. Wszystko było w bieli, więc potęgowało to moje uczucie spania na najlżejszej chmurce. Po prawej i lewej stronie znajdowały się okrągłe okna. Jedno z widokiem na lasy, pola - ogólnie, piękno narnijskiej natury, a drugie zaś na dziedziniec zamku. Do mojej dyspozycji było również kilka szaf, szafka nocna, tak samo, jak i łóżko, wygodny fotel i uroczy stół z kilkoma krzesłami. Marmurowymi, starymi schodami do góry można było udać się do łazienki. To tam wczoraj ciepła woda łaskotała moją skórę, kiedy ja jeszcze próbowałam ogarnąć sytuację, w której jestem.

No bo trochę się już podziało, czyż nie?

Stojąc przy łóżku i tak rozmyślając, zdałam sobie sprawę, że brakuje mi tu trochę zieleni. Muszę porozmawiać z kimś o tym i poprosić o trochę zieleni w donicach.

Nagle do moich uszu dobiegło kilka delikatnych stuknięć.

Ogarnęłam dłońmi moje nieco potargane włosy i wygładziłam swoją nocną koszulę. Szybko przejrzałam się nawet w lutrze.

- Proszę!

Drzwi trochę zaskrzypiały, a moim oczom ukazał się nie kto inny, a Edmund Sprawiedliwy z tacą śniadaniową. Moje serce zabiło szybciej, gdy dostrzegłam, że obok niej leży piękna, wręcz krwista róża.

- Zdaję sobie sprawę, że Narnia nigdy nie dorówna Petungi pod kątem wyjątkowości upraw, ale przechodząc się dzisiaj po ogródku, uznałem, że i tak jest ona na tyle wyjątkowa, by mogła spocząć w Twoich dłoniach. W dodatku przypomina mi nasze pierwsze spotkanie - uśmiechał się do mnie czarująco i zauważyłam, że ma już na sobie zwykły, dzienny strój. Która właściwie była godzina? Tak długo spałam?

Żywot NiezwyciężonejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz