***

Znów nie mogłam spać, wiercąc się niespokojnie w łóżku. W końcu westchnęłam ciężko, spoglądając w stronę okna. Było kompletnie ciemno, a z  daleka widziałam tylko słabe światło latarni. Powoli zeszłam, stawiając nogi na zimnej podłodze i podeszłam do parapetu. Usiadłam na nim i sięgnęłam po leżącą obok paczkę papierosów. Odpaliłam jednego, bawiąc się w ręku zapalniczką.

Uwielbiałam noce. Chociaż wywoływały we mnie lęk, zwłaszcza gdy cisza zaczynała piszczeć w uszach, zdawały się też nie mieć końca. Wszystko w nich wydawało się magiczne. Jakby znały tajemnice nieskończoności.

Nagle mój telefon zaświecił, oświetlając pomieszczenie. Powoli zaskoczyłam, sięgając po urządzenie na szafce nocnej. Zmrużyłam oczy, spoglądając na ekran.

Harry: Powinnaś uważniej dobierać sobie znajomych.

Zdziwiona rozejrzałam sie po pokoju. Co to właściwie miało znaczyć?

Jenny: Nie rozumiem?

Wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce. Papieros tlił się w mojej dłoni, gdy czekałam na odpowiedzieć. Nie minęła chwila, gdy imię chłopaka znów pojawiło się na wyświetlaczu.

Harry: Dlaczego nie powiedziałaś, że widziałaś się z John'em?

Otworzyłam szczerzej oczy w zdziwieniu. A więc o to chodziło. Przeklnęłam pod nosem, odpisując.

Jenny: Dlaczego miałabym o tym mówić?

Serce biło mi jak szalone, gdy naciskałam przycisk wyślij. W głębi serca nie widziałam, czy moja odpowiedź była dobra. Może Harry zasługiwał, by mu o tym powiedzieć? Ale z drugiej strony, czy nas dwóch cokolwiek łączyło?

Harry: John nie jest dobrym człowiekiem.

Wyrzuciłam niedopałek przez okno. Widziałam jak jasne światło gaśnie w ciemności. Do mojej głowy powróciły wspomnienia - czy John nie powiedział tego samego o Harry'm?

Jenny: Dlaczego?

Przygryzałam paznokieć, czekając niecierpliwie na odpowiedź. Ale mijały minuty, a Wilson nadal nie odpisywał. Powoli traciłam nadzieję, gdy mój ekran kolejny raz się zaświecił.

Harry: "Lubi" cię z powodów, z których nie byłabyś zadowolona. Znaj moje dobre serce i lepiej posłuchaj rady - trzymaj się od niego z daleka.

Jak głupia wpatrywałam się w wiadomość, czytając ją kilka razy, od nowa. Chciałam coś napisać, dowiedzieć się jakie powody miał na myśli. A jednak zrezygnowałam. Zablokowałam telefon i rzuciłam go na łóżko. Kim jesteś Harry? Czy w ogóle można ci ufać?

***

We wtorkowy wieczór, leżałam w salonie, przykryta szczelnie kocem. Oglądałam kolejny odcinek Przyjaciół, zajadając się chipsami. Mogłam widzieć ten serial setny raz, a i tak śmiałam się w głos. Ojciec spędzał czas u Lindy, a mój brat wyszedł gdzieś na miasto. Cieszyłam się, że miałam chwilę dla siebie. Cisza w domu, stała się dla mnie niezwykle kojąca.

Wkładałam do buzi kolejną garść chipsów, gdy drzwi domu z hukiem się otworzyły. Podskoczyłam na kanapie, patrząc w stronę holu. William szedł szybko przed siebie, nawet się na mnie nie spoglądając. Zrzuciłam zaniepokojona koc i pognałam za chłopakiem.

Prawie biegłam, by go dogonić. Widziałam, jak wchodzi do łazienki i z hukiem zatrzaskuje za sobą drzwi. Niepewnie zapukałam.

- William? - zapytałam.

Usłyszałam, jak coś się tłucze, jakiś  rzeczy spadały na ziemię. Niepokój ogarnął moje ciało. Niepewnie chwyciłam za klamkę i zajrzałam do środka. Stał zwrócony w stronę lustra i wycierał twarz w mokry ręcznik. Krople wody kapały na ziemię. Prześledziłam wzrokiem jego ciało, natrafiając na odbicie w lustrze. Serce na moment mi stanęło.

- Co się stało?! - niemal krzyknęłam.

Szybko podeszłam do chłopaka, odwracając jego twarz w swoją stronę. Z brwi i wargi ciekła mu krew. Oko miał napuchnięte. Dłonie w których trzymał ręcznik, były poobdzierane. Kręciłam głową z niedowierzaniem.

- William, co się stało?! - pytałam dalej.

Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Widziałam, jak w grymasie wykrzywia usta.

- Nic, Jenny - odparł.

Odwrócił się ode mnie, znów spoglądając w lustro. Wycierał swoją twarz, delikatnie dotykając miejsc, w których miał rany.

- Powiedz mi William! - nie chciałam odpuścić.

Chłopak całkowicie mnie ignorował. Jakby w ogóle mnie nie widział, jakby nie słyszał tego, co mówię. Czułam, jak narasta we mnie lęk i złość. Ktoś go pobił. Dlaczego nie chciał powiedzieć mi, co się stało?

- Powinniśmy zadzwonić na policję - wypaliłam w końcu, nerwowo przechadzając się po łazience.

Jego surowy wzrok uderzył w moje ciało. Zatrzymałam się na chwilę, łącząc nasze spojrzenia.

- Jennifer, nic się nie stało - wycedził - Nie będziemy dzwonić po policję. Nie powiemy nawet tacie, jasne?

Patrzyłam na niego wielkimi oczami. Rozumiałam, że mógł być zły, mógł być w  szoku, mógł nawet być wściekły. Ale dlaczego zachowywał się w stosunku mnie tak zimno? Dlaczego mówił tonem, od które włosy jeżyły mi się na głowie? Przecież chciałam tylko mu pomóc.

- Will, martwię się - odpowiedziałam ciepło, chcąc rozładować dziwną atmosferę.

Znów oglądał swoje odbicie. Widziałam, jak wzrusza ramionami lekceważąco.

- To przestań. Tak jak mówiłem, nic się nie stało - wycedził.

Próbowałam rozpoznać w tym chłopaku, swojego brata. Śledziłam wzrokiem każdy kawałek jego ciała, skanowałam poobijaną twarz, ale go nie poznawałam. Kimkolwiek był ten człowiek, nie przypominał mojego brata.

______________________________
Ściskam Was mocno, czytelnicy 🖤 Jestem cholernie wdzięczna za każdego z Was

LOST (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz