Prawda

192 14 11
                                    


Budynek, w którym od niedawna rezydował Naruto, pogrążył się dziś w milczeniu. Sakura czuła, że było to coś nienaturalnego, co przenikało ją aż do szpiku, osiadając między ścianami niczym niema groźba. Wbrew temu dziwnemu przeczuciu, kontynuowała jednak drogę, pokonując prowadzące na ostatnie piętro schody, a stukot jej obcasów echem rezonował w pustą przestrzeń. Całkiem możliwe, że było nieco za późno na wizytę, w końcu słońce pochylało się coraz niżej, chowając pierwsze promienie za horyzont, jednak Sakura nie miała w zwyczaju stosować się do zasad, które miały związek z własnym przyjacielem. W większości mniej formalnych sytuacji pozwalała sobie na swobodę działania — dokładnie tak jak teraz — szczególnie że miała mu do przekazania rzecz, która przypuszczalnie go zainteresuje.

Wreszcie jej oczom ukazał się korytarz. Nie był on szczególnie szeroki, mógł pomieścić najwyżej trzy idące obok siebie osoby, i nie zachwycał przesadnie bogatym wystrojem. Jasne ściany, ciągnące się wzdłuż nich okna, zza których wynurzał się widok na Konohę, kilka obitych w masywne ramy obrazów oraz ustawione pod ścianą krzesła. Sakura pamiętała to wszystko z lat, gdy przemierzała ten korytarz, stawiając się na wezwanie Piątej i już z odległości kilku metrów mogła usłyszeć jej donośny, przeszywający powietrze głos. Tym bardziej miała wrażenie, że cisza, która obecnie roztaczała się po całym piętrze, nie była dziełem przypadku.

Nie jeśli chodziło o Naruto.

Błyskawicznie pokonała dzielącą ją od gabinetu hokage odległość, a każdy jej krok zapadał się w miękki, choć odrobinę już wyświechtany dywan. Dzięki temu przez kolejnych kilka sekund mogła pozostać niezauważona, stąpając przed siebie cicho niczym skradające się zwierzę. I kiedy wreszcie dotarła do celu, sięgając dłonią do masywnej klamki, stało się coś, co zatrzymało ją w połowie.

Zza drzwi dobiegał głos, którego brzmienie była w stanie przywołać w każdej chwili swojego życia.

— Jesteś pewny, że te informacje są prawdziwe?

Zamarła bez ruchu z palcami owiniętymi wokół ołowianej gałki. Jej chłód osiadł na skórze Sakury niczym lodowate igiełki.

— Wysłałem tam troje najlepszych ludzi. Ufam im. I wierzę, że się nie mylą.

— Gdzie ich znaleźli?

— Blisko granicy z Kirigakure. Zostali pojmani i unieszkodliwieni, ale żaden nie zdradził prawdziwego celu wtargnięcia do Kraju Ognia.

— Masz zamiar ich przesłuchać?

— ANBU przekazało ich już w ręce odpowiednich ludzi. Prędzej czy później na pewno się czegoś dowiemy.

Byli tam tylko we dwoje. Sakura nie potrafiła wyczuć obecności żadnej innej osoby, więc jeśli w pomieszczeniu w istocie znajdował się ktoś jeszcze, jego kamuflaż wydawał się wprost perfekcyjny. Miała jednak przeczucie, że tę rozmowę Naruto i Sasuke zdecydowali się odbyć bez świadków, czego potwierdzeniem mógł być panujący wokół spokój. Z jakiegoś powodu Uzumaki odesłał spod drzwi własnego gabinetu nawet pełniących służbę shinobi, którzy zwykle kręcili się po piętrze, jakby ufał, że dzięki temu zyska więcej prywatności.

Tylko... dlaczego?

Odgłos kroków przerwał nagle zapadłe milczenie. Sakura błyskawicznie cofnęła rękę i przywarła do ściany, upewniwszy się, że pozostanie niezauważona tak długo, dopóki którykolwiek z obecnych tam mężczyzn nie zdradzi prawdziwego powodu tego budzącego wątpliwości spotkania. Zaraz potem usłyszała jednak wyłącznie głośne westchnienie Naruto, a jego zmęczony głos wybrzmiał zza szczelnie zamkniętych drzwi:

[SakuSasu] Jak Yin i YangWhere stories live. Discover now