Bez wahania

170 14 4
                                    

 — To Sasuke Uchiha!

Ten Uchiha? Ostatni ocalały z klanu?

— Ten sam, który zdradził...

— Cicho! Jeszcze nas usłyszy!

I znów to samo. Powtarzalny do bólu, groteskowy scenariusz z osadzonymi na szybko miernymi aktorami. Sztuczne, zasnute fałszem uśmiechy i przeszywające na wskroś spojrzenia. Całe spektrum zachowań, do których Sasuke powinien już przywyknąć, bowiem doświadczał ich za każdym razem, gdy tylko pojawiał się w przypadkowych miejscach Konohy.

A jednak wciąż wzbudzały w nim niesmak.

— Pan Uchiha?

Zatrzymał się w pół kroku, pomiędzy sterylnymi, przesiąkniętymi odorem medykamentów ścianami. Gdy zerknął przez ramię, dostrzegł ubraną w biel pielęgniarkę, która przyciskała do piersi teczkę z dokumentacją medyczną.

— Dostałam informację, że był pan dziś umówiony.

— Tak.

— W takim razie proszę pozwolić za mną. Lekarz powinien już czekać.

Nie oponował, gdy kobieta skinęła głową, dając do zrozumienia, że powinien pójść za nią. Zdawała się lepiej niż on wiedzieć, gdzie powinien się udać, a to wydawało się Sasuke sporą oszczędnością czasu. Od początku miał nadzieję na szybkie załatwienie swoich spraw i powrót do rutyny, którą sam sobie narzucił, bowiem w niej, jak w niczym innym, odnalazł sposób na pozbycie się zbędnych emocji. A tych, o zgrozo, miał w sobie zdecydowanie zbyt wiele. W milczeniu podążył więc za pielęgniarką, mijając rzędy szczelnie pozamykanych drzwi i niekoniecznie obojętny względem jego osoby personel medyczny. Nie był do końca pewien, czy w ich spojrzeniach więcej było niechęci czy ciekawości — dla własnego komfortu spuścił jednak wzrok, kryjąc lewe oko pod pasmem włosów. Wolał żyć w naiwnym przekonaniu, że źródłem całego tego zainteresowania była potęga, którą posiadł, nie zaś grzechy, których się niegdyś dopuścił.

— Proszę chwilę poczekać.

Zatrzymał się, widząc nagle uniesioną dłoń pielęgniarki, co wyrwało go z otchłani losowych myśli. Mógł tylko skinąć, kiedy kobieta kilkukrotnie zastukała w wykonane z solidnego drewna drzwi, a następnie, nie czekając na jakikolwiek znak przyzwolenia, nacisnęła na klamkę i weszła do środka przestronnego pomieszczenia.

— Pani doktor, przyprowadziłam pacjenta.

— Dziękuję, Mitsuki.

Do diabła.

Znał ten głos.

— Zanim odejdziesz, zabierz, proszę, te próbki do analizy. Potrzebuję wyników możliwie jak najszybciej.

Tyle, że był on ostatnim, którego spodziewał się usłyszeć właśnie w tym momencie.

Siedziała do niego plecami, rytmicznym ruchem wystukując coś na klawiaturze stojącego przed nią komputera. Długie włosy spięte miała w luźnego kucyka, którego większa część kryła się pod narzuconym na ramiona białym fartuchem. Sasuke odniósł wrażenie, że ten element garderoby został ubrany w sporym pośpiechu, co zresztą mogło mieć związek z nieładem panującym na biurku — oprócz stosów piętrzącej się tu dokumentacji oraz na wpół rozwiniętych zwojów, dostrzegł kilka odręcznie sporządzonych notatek, ksiąg oraz preparatów, których pochodzenia mógł się tylko domyślać. Kobieta przypuszczalnie tonęła w nawale obowiązków, ale z jakiegoś powodu los sprawił, że ich drogi, chociaż tak ostatnio skrajne, miały skrzyżować się właśnie tu.

[SakuSasu] Jak Yin i YangWhere stories live. Discover now