2.

10 0 0
                                    

Do samego końca nie byłam pewna swojej decyzji. Negowałam ją i jestem pewna że gdyby Chris nie wsadził mnie siłą do samolotu, to uciekłabym w ostatniej chwili nie zważając na to ze moje walizki z całym dobytkiem leżą już bezpiecznie w luku bagażowym.

Zresztą fakt że siedziałam już w samolocie nie rozwiał moich wątpliwości - choć szczerze na to liczyłam. Zamiast tego, przez cały lot siedziałam przy butelce szampana zastanawiając się czy mogę nie wysiadać z samolotu i wrócić bezpośrednio do Los Angeles.

Gdy doszłam jednak do wniosku ze nie ma odwrotu, zastanawiałam się jak w ogóle mam się zachowywać?

Jak starzy dobrzy znajomi? Nie miałam na to ochoty. Mimo tego tliła się we mnie świadomość jak działał na mnie kiedyś Shawn i miałam szczerą nadzieję że na tyle dojrzałam, że nie dam się złamać tak łatwo. Postanowiłam że naszą relację będę traktować czysto biznesowo - jak z każdą osobą z którą współpracowałam.

Przypominając sobie tą myśl, odebrałam drugą srebrną walizkę i postawiłam ją na ziemi. Przejrzałam się w wielkim lustrze poprawiając swoje blond kosmyki, które wypadły mi z koka. Zarzuciłam na swoje ramiona beżową bluzę, i ruszyłam do przejścia.

Wychodząc zza ruchomych drzwi przemierzyłam kilka metrów by moim oczom ukazał się wysoki brunet.

Moje ciało przebiegł zimny dreszcz, po którym pojawiła się gęsia skórka.

Jego włosy były dłuższe, sam on stał się bardziej dojrzalszy. Jego sylwetka wydała mi się bardziej szeroka i umięśniona. Zauważyłam tez więcej tatuaży i mimowolnie pomyślałam o ich znaczeniach.

Gdy jego wzrok spotkał się z moim, miałam wrażenie że z potężnym hukiem zderzyły się ze sobą dwie ściany. Jego klatka piersiowa uniosła się nieco szybciej. Shawn trwał w tym kilka sekund, natomiast dla mnie trwało to wieczność.

Widziałam jego stres i jestem szczerze pewna że on widział i mój.

Bo mimo upływu czasu, przez lata był moją ulubioną osobą.

Pare osób przeszło miedzy nami, a gdy odległość była już pusta, dostrzegłam jedną różową piwonie. Była lekko otwarta, jakby czekała na mnie już kilka dni.

Wzięłam wdech by zagłuszyć wzruszenie które poczułam.

Bo mimo upływu czasu, niektóre rzeczy się nie zmieniają.

Popchnęłam swoje walizki, które stały się o wiele cięższe niż przed sekundą. Moje kroki wydawały mi się mozolne mimo ze wcale nie zmniejszyłam tempa. Zatrzymałam się metr przed nim. Spojrzałam w jego ciemne tęczówki w których już tyle razy przepadałam. Od zawsze twierdziłam ze potrafiły człowieka wciągnąć w swoją głębie bo gdzieś tam w środku, dało dostrzec się jego dusze.

Tym razem jednak skupiłam się na sińcach które były oznaką wielu nieprzespanych nocy. Zmartwiło mnie to bo pamiętałam jak bardzo poświęcał się przy pierwszym albumie. Zawsze denerwowało mnie to ze swoją wartość równał z tym co robił. Twierdził że jeśli coś zrobil złe to dlatego ze jest beznadziejny.

-Czekałem z nią na ciebie - powiedział lekko zachrypniętym głosem, przerywając ciszę - Pamiętam że zawsze gdy chodziliśmy zbierać kwiaty, wybierałaś piwonie. Tą najbardziej zamkniętą, bo powtarzałaś mi że po paru dniach ta najbardziej zamknięta w sobie będzie najpiękniejszą. - wydukał na co zmarszczyłam brwi.

Spojrzałam na nią, a ciepło wypełniło moje serce, po czym uśmiech wkradł się na moją twarz. Podziękowałam za nią i odebrałam prezent na co chłopak obdarował mnie najpiękniejszym uśmiechem, który tak bardzo lubiłam.

Be uniqueWhere stories live. Discover now