[11] Nie jak z wrogiem

140 11 2
                                    

-Twój partner właśnie poszedł do niego na... cóż, miłą rozmowę.

Biedronka stała przez dłuższą chwilę w osłupieniu wpatrując się zamglonym wzrokiem w Su-Hana stojącego przed nią. Przeskakiwała spojrzeniem między nim, a Zenem nie wiedząc, czy aby na pewno dobrze usłyszała wypowiedziane przez niego słowa.

-Chwila, o czym ty mówisz? - wydukała zachrypniętym głosem.

-Marinette, udało nam się złapać Władcę Ciem - wyznał z dumą Zen. - Wiemy kim jest.

Trzy słowa.

Wiedzą.

Oni wiedzą.

Marinette miała wrażenie, że jej mózg już któryś raz z kolei puszcza jej słowa mnicha. Odbijały się one w jej głowie, a ona usilnie próbowała nie dopuścić ich do siebie. Sama nie wiedziała skąd w niej taka reakcja.

Cieszyła się, że to już koniec jej walki z Władcą Mroku, aczkolwiek z tyłu głowy miała fakt, że po tylu latach walki przeciw niemu, tylu deklaracji mieszkańcom Paryża, ona nawet nie przyczyniła się do jego pokonania. Jedynie rozczulała się nad sobą nie myśląc o swoich obowiązkach jako bohaterka.

Fala wyrzutów sumienia przelała się przez jej ciało mimo oporu. Nie wiedziała jak ma się zachować w obecnej sytuacji. Wiedziała natomiast jedno. Ten weekend z pewnością przejdzie do kategorii najgorszych w jej życiu jak i najlepszych dla Paryżan.

-Muszę z nim porozmawiać - zabrała w końcu głos patrząc intensywnie na Su-Han'a.

-Z Czarnym Kotem? - zapytał retorycznie mnich. - Zaraz po niego pójdę...

-Z Władcą Mroku - przerwała mu stanowczo mimo drżenia w środku, a mężczyźni posłali jej zaskoczone spojrzenia.

Mimo wszystko żaden się nie sprzeciwił, a Su-Han po chwili uciążliwego milczenia przytaknął głową i dał znak, aby dziewczyna szła za nim.

Niepokój w jej sercu mimo wszystko pozostał i nie zamierzał odpuszczać.

***

Idąc długim, wąskim korytarzem świątyńskiej piwnicy miała złudzenie, jakby zaraz miała zostać zgnieciona przez cegły dookoła. Uścisk w klatce piersiowej nie puszczał, a ona miała wrażenie, że z każdym kolejnym krokiem brakowało jej coraz więcej powietrza.

W końcu mnich zatrzymał się przed masywnymi, dębowymi drzwiami z metalowymi elementami.

-Tylko zanim tam wejdziesz - zaczął chwytając klamkę. - Nie zdziw się tym co tam ujrzysz.

Nie dał nawet czasu dziewczynie na przeanalizowanie jego słów, bo szybko otworzył drzwi, a jej nogi same zaprowadziły ją do środka. Usłyszała jedynie trzask zamykanych za nią drzwi zanim uniosła wzrok na osoby przed nią.

To co tam ujrzała wywołało w niej fale emocji.

Na drewnianym krześle siedział poobijany jak i związany Gabriel Agrest.

Jak się domyśliła - kiedyś Władca Mroku.

Szok, który towarzyszył jej przy tym odkryciu minął równie szybko jak się pojawił, gdy zwróciła uwagę na osobę obok niego.

Czarny Kot.

Siedział pochylony naprzeciwko projektanta z głowa między kolanami, którą podtrzymywał dłońmi. Jego noga trzęsła się ,a on sam nawet nie zwrócił uwagi na to, że ktoś wszedł do pomieszczenia.

Niepewna dziewczyna zrobiła powolny krok w jego kierunku. Gabriel uniósł zmęczoną głowę i napotkał spojrzenie dziewczyny, której oczy w tej chwili nie wyrażały żadnych głębszych emocji. Dziewczyna w dalszym ciągu miała na sobie maskę z poprzedniego dnia, ale gdy poczuła jego palący wzrok, musiała dotknąć ją dłonią, by się upewnić, że na pewno jest na swoim miejscu.

Banquet of SuperheroesWhere stories live. Discover now