Rozdział 6 :Witamy w cyrku

32 3 0
                                    

Obudziłam się przez delikatne szturchanie w ramię .Cicho zaskomlałam . Nawet nie otwierając oczy naciągnęłam koc na siebie , odsłaniając przy okazji połowę nóg , nie zamierzając wstawać . Ktoś jednak zdjął za mnie puszyste okrycie , z czego zdecydowanie nie byłam zadowolona . Tym kimś okazał się ojciec , który teraz stał nad łóżkiem patrząc się na mnie łagodnie .
Oczywiście , przecież Colette Bleck choć raz nie może mieć szczęścia i po prostu się wyspać .
- Jeszcze 5 minut – wymruczałam niewyraźnie sięgając po koc , który teraz leżał skołtuniony na dole łóżka . Tata , jednak mnie wyprzedził zrzucając koc , na podłogę kawałek od łóżka . Rzuciłam mu mordercze spojrzenie , jednak się nie poddałam . Chwilę później leżałam pod ciepłą , puchową kołdrą , która leżała złożona obok miejsca , gdzie jeszcze chwilę temu leżał mój koc . Wcześniej nie leżałam pod nią , bo było mi o wiele za gorąco . Teraz było mi jednak wszystko jedno , byle by mi pozwolili dalej spać . Zamknęłam oczy ,mimo tego , że byłam już nieźle rozbudzona i poprawiłam się na łóżku , kiedy usłyszałam cichy śmiech ojca .
- Wstawaj księżniczko . – usłyszałam po chwili . Zawinięta w biały materiał tylko przewróciłam się na drugi bok , pilnując by nie dotykać rany . Byłam , bowiem już na tyle przytomna by o tym pamiętać .
- Hej , wstawaj – powtórzył Sam , odkręcając mnie na plecy , przy okazji pozbywając okrycia . Nie interesowało mnie to jednak , bo całą siłę jaką miałam włożyłam w to by się nie skrzywić od bólu w chwili kiedy moje poranione plecy dotknęły miękkiego materaca . Widać , że moje wysiłki nie poszły na marne , bo tata o nic nie spytał ani nie zmarszczył brwi .
- Nie chcę – zaskomlałam i obróciłam głowę by zobaczyć która jest godzina na zegarku , który nosił . Była 7 rano . – Przecież jest 7 , mam jeszcze co najmniej półtorej godziny spania , nie wspominając o tym , że Bea wstała wczoraj o godzinie 10:30 i dzisiaj pewnie to powtórzy – odparłam cierpko , patrząc się na niego .
- No , już księżniczko – zaczął ,a ja zdałam sobie sprawę jak bardzo te przezwisko mi się podoba – Nie budziłbym cię bez powodu . Jedziemy do lekarza – z chwilą gdy powiedział te słowa , przypomniało mi się , że chciał nas zabrać do lekarza by zobaczyć blizny i rany .
O cholera . . .
Colette Bleck , nie o tyle nie miała szczęścia , a po prostu wiecznego pecha .
Dotarło do mnie to , że wczoraj jeszcze bardziej pogłębiłam ranę na moich plecach . Jak bumerang wróciły słowa Cienia :
Przydałyby się szwy .
Zwlokłam się z łóżka , wzdychając głośno . Widać tata osiągnął tym swój cel , bo rzucił mi jeszcze ostatni uśmiech i wyszedł . Dopiero wtedy pozwoliłam sobie na stęknięcie z bólu . Stanęłam przed lustrem w garderobie ( nadal posiadanie jej było dla mnie abstrakcyjne ) i spojrzałam w swoje własne odbicie . Miałam na sobie za długą , teraz wygniecioną koszulkę , sięgającą do połowy uda . Założenie jej było jedynym na co starczyło mi energii po wczorajszej ucieczce . Nie starczyło jej jednak na prysznic , więc czym prędzej potruchtałam do łazienki , zamknęłam ją od obu stron i weszłam pod strumień cieplej wody . Zmyłam z siebie brud i sięgnęłam po szampon by wmasować go w włosy . Wyszłam spod prysznica , dokładnie opatulając się cienkim szlafrokiem , który znalazłam w jednej z szafek w łazience . Każda z nas dostała dwa – jeden cieplutki puchowy i jeden z cienkiego materiału na suwak . Rozczesałam mokre włosy kiedy telefon, zaczął wibrować , a gdy na niego spojrzałam zobaczyłam , że Adel , dzwoni . Odebrałam , wracając do rozczesywania .
-Ciebie też obudził ?
-Niestety – odpowiedziałam przeczesując mokre włosy szczotką .
-Kto wymyślił wczesne wstawanie ?
-Nie wiem , ale stawiam na osobę która wymyśliła szkołę i pracę domową .
-Mam nadzieje , że smaży się teraz w piekle .
- Ja też . Uwierz mi i to mówię ja , która zawsze wstaje rano . Nienawidzę jak wstajesz wcześnie .
- Taaaaaa , ale dlaczego ? – spytała , w między czasie ziewając .
- Bo , jak wstajesz rano jesteś strasznie marudna i wredna – odpowiedziałam ironicznie . Ja też byłam marudna , ale wtedy gdy się nie wyspałam . A zarwałam większość nocy .
Więc byłam dziś marudna .
- Żmija – syknęła .
- Ale ja , cię nie obrażam , ja stwierdzam fakt .– zaśmiałam się
Definitywnie byłam dziś marudna .
- Maruda , dziś z ciebie . Do zobaczenia , bo muszę się wyszykować . – powiedziała . Rzuciłam szybkie pożegnanie i rozłączyłam się . Ponownie truchtem wróciłam do garderoby . przypomniałam sobie , że mam zmienić bandaż na plecach , więc kolejne dziesięć minut spędziłam na gimnastykowanie się by to zrobić . Narzuciłam na siebie luźny , biały T-shirt , by nie dotykać rany i szare spodenki . Włosy miałam jeszcze trochę mokre , więc zostawiłam je rozpuszczone , by się dosuszyły , jednocześnie obiecując sobie , że następnym razem użyje , jednaj z wielkich materiałowych gumek , które kupiliśmy z Beatrix. Wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni . W ciągu tych kilku dni pokochałam maszynę do robienia kawy i herbaty . A dokładnie mrożoną zieloną herbatę z mlekiem , którą ta niebiańska maszyna robiła . Piłam właśnie , ten cudowny napój z wysokiej , szklanej szklanki , opierając się o kuchenny blat . Adelina siedziała obok jedząc coś . Skończyłam napój ,umyłam szklankę i wstawiłam ją do szafki , z której ją wyjęłam i zrobiłam to samo z talerzem Adel . Wtedy usłyszałam głos , schodzenia ze schodów i chwilę później w kuchni pojawił się Sam . Machnął ręką , na znak , że mamy już iść . Jak moja bliźniaczka , natychmiastowo zniknęła z kuchni i chwilę później , usłyszałam jak wchodzi do garażu ,to ja opóźniałam to jak mogłam, tak jak by w te kilka dodatkowych minut rana miała się samoistnie zagoić . Przemyłam więc szklaną słomkę z , której piłam herbatę , jak i umyłam i wysuszyłam sztuczce . Tata nadal stał w progu poganiając mnie spojrzeniem , którego ja udawałam , że nie widziałam .
- Księżniczko , – zaczął po chwili - nie testuj dłużej mojej cierpliwości , bo to źle się dla ciebie skończy . – moja głowa natychmiast powędrowała w dół , tak jak by nagle nasza kuchenna podłoga była bardzo ciekawym przedmiotem do rozmyślań .
- Ja , ja nie ..... przepraszam – wydukałam tylko, bo na więcej nie było mnie stać . Usłyszałam , jak podchodzi do mnie , jednak ja nawet nie śmiałam podnieść na niego wzroku . Zrobiłam to dopiero , gdy poczułam , że podnosi powoli moją głowę , tak bym na niego patrzyła .
- Cokolwiek , zamierzasz ukryć Colette , to i tak ci się nie uda . Ja zawsze dochodzę do prawdy , nawet tej najgorszej , rozumiesz ? – spytał . Przez chwilę nic nie mówiłam , jednak on , typowo czekał na moją odpowiedz .
- Rozumiem – wydukałam cichutko .
- I jakąkolwiek ranę zamierzasz prze de mną ukryć , ona nie jest twoją winą . Nawet , największa , nawet taka co wymaga szwów , które o ile się nie mylę były wam kilka razy zakładane , nie jest twoją winą. Ja tylko chcę je zlokalizować by wiedzieć , jak mam wam pomóc . I na ile tysięcy pozwać , ten wasz pożal się Boże sierociniec – w jego oczach iskrzyły się ogniki złości , które pewnie były by o wiele większe , gdyby nie patrzył akurat na mnie , bo przez to tuszowała je troska .
- A , teraz proszę , nie marnuj więcej swojego , ani mojego czasu . Przekładanie tego w czasie , nic ci nie da . – powiedział , jakby czytał mi w myślach – Tak będziesz miała już to za sobą . – pocieszył , mnie po czym delikatnie pokierował do wyjścia . Przy nim ukucnęłam , by założyć moje -stare i znoszone , ale za to lojalnie mi ,od kilku lat służące – trampki .
- Przy okazji następnym razem mów jak będziesz potrzebowała nowych butów – odezwał się , stojący na de mną ojciec , sceptycznie patrząc na moje ukochane ( i jedyne ) obuwie . Spojrzałam na niego , zaskoczona .
- Nie potrzebuje nowych butów .
- O , tym jeszcze porozmawiamy . – zapowiedział . Gdy wstałam dalej kierował mnie do samochodu , a jak byliśmy przy nim otworzył mi drzwi , sam zajmując miejsce kierowcy . Grzecznie zajęłam swoje miejsce , zapinając pasy ,naprawdę nie chcąc dowiadywać się co się stanie jak znowu wystawię go na próbę . Nie znałam go w końcu , a z natury byłam nie ufna zwłaszcza do dorosłych . Przez większość drogi milczałam , nie włączając się rozmowy . Nawet nie zauważyłam kiedy podjechaliśmy pod klinikę . Odetchnęłam głęboko .
Witamy w cyrku.
Wysiadłam i od razu pożałowałam , że nie spięłam włosów , bo zostały one od razu potargane przez bardzo silny jak na tę porę roku wiatr , natychmiast wpadając do moich oczu . Zebrałam , je w kucyka gumką , którą miałam na ręce i fuknęłam z frustracją . Szłam w tą stronę co ojciec i zawzięcie wyrzucałam z głowy paniczne myśli , które zaczęły się do niej wkradać . Gdy weszliśmy do budynku pierwszym pokojem była recepcja , w której była pani ubrana w koszulę i spódnicę , przed kolano .
- Szef , dzisiaj po ..... – zaczęła zdezorientowana .
- Nie – uciął szybko – Nie po to . – mruknął i przeszedł do jednego z korytarzy. My szliśmy za nim , trochę onieśmielone , próbując nadążyć za jego morderczym tempem , przy okazji nie biegnąc , co wcale nie była tak prostym zadaniem . Zatrzymał się dopiero pod jakąś salą , oddychając głęboko , a następnie patrząc na naszą dwójkę .

Księżniczka KłamstwaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora