Zaledwie chwilę później mój telefon zawibrował dając mi znać o nowej wiadomości. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam znajome imię.

William:

Czekam

Moje serce zabiło nieco mocniej na widok tego jednego słowa. To było szaleństwo. Zaledwie wyraz wystarczył, żeby zestresować mnie jeszcze bardziej.

– Już jest? – spytała Paige, która usilnie próbowała zerknąć na ekran mojego telefonu.

– Tak – odparłam, po czym powoli wypuściłam powietrze z ust.

– Połamania nóg Clare – uściskała mnie. – Albo wiesz co,... lepiej ich nie łam. Ani niczego innego. – Odparła, patrząc na moje szpilki, ewidentnie coś sugerując. – Po prostu baw się dobrze i staraj się do reszty nie oszaleć na punkcie swojego zajebiście przystojnego szefa. – Puściła do mnie oczko, po czym zaczęła chichotać.

– Bardzo śmieszne Paige... chyba miałaś na myśli, żebym nie oszalała w jego towarzystwie – odparłam, nakładając na siebie czarny płaszcz, a następnie sięgnęłam po moją małą torebkę. – Życz mi szczęścia.

– Raczej zostanę przy swojej wersji – odgryzła się. – A ty już się zmywaj. Chyba że chcesz dostać naganę za spóźnienie – zaśmiała się.

Przewróciłam oczami w odpowiedzi na jej słowa, a następnie wyszłam z mieszkania. Ostatni raz przejrzałam się w korytarzowym lustrze i pewnym krokiem ruszyłam do wyjścia. A przynajmniej starałam się, aby to tak wyglądało. Po dotarciu na zewnątrz dostrzegłam czarny samochód, który już doskonale znałam.

Ostatni wdech i wydech. I ruszyłam. Mimo że w chodzenie w szpilkach nie należało do moich ulubionych czynności to szło mi całkiem nieźle.

William stał oparty o samochód, a w rękach trzymał telefon, w który natarczywie się wpatrywał. Mężczyzna jak zwykle wyglądał niemal doskonale. Miał na sobie ciemnogranatowy garnitur, który wręcz idealnie na nim leżał. Jego ciemne włosy delikatnie opadały mu na czoło, dodając mu przy tym niezwykłego uroku.

Po usłyszeniu moich kroków natychmiast schował urządzenie do kieszeni i posłał mi pełne zdumienia spojrzenie. Na mój widok na jego twarzy pojawił się ledwie dostrzegalny uśmiech, który starał się skutecznie zamaskować. Zbliżając się coraz bliżej intensywnie mi się przyglądał, a w jego oczach dostrzegłam minimalny blask.

– Wyglądasz olśniewająco – odparł, przyglądając mi się po raz kolejny.

Moje serce zabiło nieco szybciej. Czułam jego wzrok na całym moim ciele.

– Ty też jesteś niczego sobie – odpowiedziałam.

– Taki komplement z twoich ust jest prawdziwym zaskoczeniem – zaśmiał się łagodnie.

– Tylko się nie przyzwyczajaj.

– Nie zamierzałem – odparł, wyciągając dłoń. – Czas na małe przedstawienie. Jesteś gotowa Clare? – spytał, spoglądając mi prosto w oczy.

– Chyba już bardziej gotowa być nie mogę – odpowiedziałam, podając mu rękę.

Oczywiście następnie niczym prawdziwy dżentelmen, na którego tak usilnie się kreował, otworzył mi drzwi do auta i ruszyliśmy w drogę. Pierwsze minuty spędziliśmy w kompletnej ciszy, a atmosfera między nami wydawała się być niezwykle spokojna. Nie czekając więc ani chwili dłużej postanowiłam to zmienić. Tak jakby przez ostatni tydzień brakowało mi rozrywek.

– Możesz mi powiedzieć jakim cudem moje imię i nazwisko znalazło się na tym zaproszeniu? – wypaliłam, bez większego zastanowienia. – Przecież wręczyłeś mi je zaledwie kilkanaście minut po tym jak się zgodziłam. – Tym razem przeniosłam wzrok na mężczyznę, oczekując odpowiedzi. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

Deliverance - Edevane Brothers 1Where stories live. Discover now