3

126 5 37
                                    

Dwa tygodnie. Tyle zostało mi abym mogła wrócić na deskę. Znaczy to jeszcze zależało od stanu mojej kostki ale wstępnie zostali mi już tylko dwa tygodnie. Wczoraj mogłam już iść do szkoły i wyjść ze znajomymi jednak dalej nie mogłam biegać albo ćwiczyć na zajęciach. Gdy poszłam do szkoły poznałam Ethana - chłopaka z czarnymi włosami który był w skateparku. Niedawno przepisał się do naszej szkoły i chodzi z Lucasem do równoległej klasy.

- Czy ty jesteś poważna? - warknął Ethan gdy weszłam do szkoły.

- Hej kolego ciebie też miło widzieć. Gdzie Nancy i Lucas?

- Obściskują się pewnie w męskiej toalecie albo pieprzą w którejś klasie - powiedział na co skrzywiłam się przypominając sobie macochę. I trochę przez co że to moi przyjaciele. - Nie ważne - machnął ręką. - Czy ty do reszty zgłupiałaś? - Zapytał na co zmarszczyłam brwi idąc do szafki.

- O co ci chodzi? I czy ty właśnie nazwałeś mnie głupią?

- Czemu masz buty na obcasie? - Zapytał ignorując moje drugie pytanie. - Nie dawno skręciłaś kostkę jeszcze do końca jej nie wyleczyłaś.

- Zluzluj trochę chłopie bo przeżywasz jak mój tata - przewróciłam oczami. - Nie mam szpilek a mój obcas nie jest wysoki. Umiem chodzić w tych butach więc się nie przewrócę - powiedziałam w momencie gdy ktoś z młodszego rocznika we mnie wbiegł. Zachwiałam się i gdy byłam gotowa na zderzenie z ziemią poczułam ramiona oplatające moją talię. - Oj - mruknęłam gdy chłopak postawił mnie na równe nogi.

- Coś jeszcze masz do dodania? - warknął na co uśmiechnęłam się lekko. Chłopak patrzył na mnie chwilę wkurzony po czym pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Hej Vivian sory że cię popchnąłem - mruknął Noah na ci machnęłam ręką aby się nie przejmował.

- Następnym razem uważaj bardziej - powiedział do niego oschle Ethan.

- Nie denerwuj się już - mruknęłam kładąc mu rękę na ramię po czym ruszyłam sama nie wiem gdzie. - Poszukajmy Nancy. Znaczy jej i Lucasa - powiedziałam idąc i opierając głowę o jego ramię.

- Albo chodź może na lekcje co? Oni się sami znajdą.

- No dobra. Co teraz macie?

- Hiszpański. A wy?

- Chemię - powiedziałam gdy chłopak zmienił kierunek.

- Nie masz żadnych butów na przebranie? - Zapytał na co pokręciłam głową.

- Inne by mi nie pasowały do spódniczki.

- Vivian niecałe dwa tygodnie temu skręciłaś kostkę a teraz chodzisz w dziesięcio centymetrowych obcasach.

- Ale tylko te mi pasowały no...

- Następnym razem ubierz coś do czego będą pasować trampki bo przysięgam że pakuje cię na motor nawet w spódniczce tylko po to żebyś się przebrała - warknął. Uśmiechnęłam się pod nosem stając pod ścianą obok drzwi sali chemicznej.

- Kochany jesteś wiesz Ethan? - powiedziałam przygryzając wargę. - Nie powinieneś iść na lekcje?

- Nie chce mi się - jęknął opierając się obok. - Ładna jesteś - mruknął patrząc na mój lewy profil.

- Co? - Zapytałam nie rozumiejąc.

- Mówi się raczej dziękuję gdy ktoś ci mówi że jesteś ładna - zaśmiał się.

- Ale mówisz serio? - Zapytałam niedowierzając czy na pewno z nim wszytko okej.

- Tak mówię serio - skinął głową rozbawiony.

- Dziękuję... - Mruknęłam czując jak moje policzki robią się cieplejsze. Dobrze że mam tonę tapety na mordzie.

- Nie mówią ci tego co chwilę? Na przykład rodzice?

- Moja macocha mnie nienawidzi, tata powtarza to tak często że zaczynam w to wątpić i zaczynam myśleć czy on nie mówi tak po prostu z przyzwyczajenia. A moja mama... Ona nie żyje - mówiłam próbując się nie popłakać.

- Przykro mi... - Mruknął gdy zadzwonił dzwonek na lekcje. - Nie płacz bo zmyje ci się makijaż i będzie jeszcze bardziej widać twoje rumieńce - wyszeptał a następnie odszedł.

***

- Hej malutka - usłyszałam szept do mojego ucha. Silne ramiona oplotły moje ciało a drażniący zapach imbirowej wody kolońskiej dotarł do moich nozdrzy.

- Czego ty chcesz - warknęłam szarpiąc się.

- Ciebie - powiedział całując moja szyję gdy ja trzasnęłam szafką. Momentalnie poczułam jak zostałam obrócona i pchnięta na metal. Chłopak załącz zachłannie całować moje usta a mi przypomiały się wszystkie momenty z nim. Gdy chciałam odwzajemniając pocałunek w mojej głowie pojawił się obraz jak mnie zdradził. Momentalnie odepchnęłam go od siebie i walnęłam w policzek. - Jesteś normalna?!

- Skończ w końcu się do mnie kleić! O co ci chodzi?! Nic ci nie zrobiłam! Aż tak bardzo boli cię że to dziewczyna zerwała z tobą a nie ty z nią?! Że nie poszłam z tobą do łóżka?! - Krzyczałam na niego mając w dupie to że cała szkoła na nas patrzy. W oczach chłopaka zobaczyłam jakiś błysk. I to nie znaczyło nic dobrego.

- Miałaś o tym nikomu nie mówić - warknął kładąc dłoń na mojej szyji. Zaczął mnie dusić przyciskając do szafki. W moich oczach pojawiły się łzy przez co chłopak uśmiechnął się szyderczo jeszcze bardziej wzmacniając uścisk. Patrzyła całą szkoła ale nikt nie odważył mi się pomóc.

- Puszczaj mnie - powiedziałam cicho. Chłopak zamiast zmniejszyć jeszcze bardziej wzmacniał uścisk. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach gdy ktoś go odepchnął. Upadłam na podłogę chowając twarz w dłonie.

- Wstawaj - powiedział Ethan kucając obok. Podniosłam głowę dalej ledwo łapiąc oddech gdy on starł moje łzy. - Nie płacz bo będzie tylko gorzej - powiedział na co kiwnęłam głową.

- Daj mi przynajmniej szanse błagam Vivian kochanie - powiedział błagalnie. W jego oczach były łzy a ja nie wiedziałam co zrobić.

- Jackob zostaw ją w spokoju już może - warknął Ethan.

- Ethan ma rację - wyszeptałam tak aby mnie usłyszał.

- Na prawdę? Zostawiasz mnie? Wiesz co? Nie byłaś warta mojego czasu i moich starań. Pierdol sie dziwko.

- Sam się kurwa pierdol. Ty masz jakieś zaburzenia osobowości? Dwubiegunowość? Czego ty chcesz? Najpierw z dupy przychodzisz i mnie całujesz, potem dusisz, błagasz żebym do ciebie wróciła a teraz każesz mi się pierdolić i nazywasz dziwką - prychnęłam.

Sama masz jakieś zaburzenia osobowości najpierw jakaś groźna jesteś potem ryczysz. Zastanów się w końcu.

- Vivian nie warto się kłócić. Chodź bo Nancy i Lucas czekają - powiedział pomagając mi wstać.

- Jedziemy do McDonalda? - Zapytałam ocierając łzy gdy wyszliśmy z budynku. Chłopak kiwnął głową pomagając mi wsiąść do auta.

Do Willie: powiedz Josie że będę wieczorem.

Wysłałam wiadomość bratu po czym zaczęłam rozmowę z Ethanem o jakiś gównach. Droga trwała około dziesięć minut jednak przez cały czas gadaliśmy i śmialiśmy się.

- Myślisz że Lucas i Nancy będą razem? - Spytałam gdy byliśmy prawie na miejscu.

- A to nie są już?

- Gdyby byli wiedziałabym pierwsza - powiedziałam patrząc na fast fooda.

- Ja bym wiedział pierwszy.

- Nie prawda. To mi pierwszej powiedziałby Nancy! Znamy się od dwunastu lat i wiemy o sobie prawie wszystko.

- Wzruszające - powiedział parkując.

skateboard accidentTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang