2

144 6 20
                                    

Już następnego dnia na szczęście zostałam wypuszczona do domu jednak lekarz zalecał abym przez co najmniej tydzień leżała w łóżku nie przemęczając się. Jeśli po tygodniu dalej będę osłabiona, czuć nudności bądź zawroty lub silny ból głowy mam przyjść na badania. A z kostką... No cóż jest stłuczona przez co zakazał mi jeżdżenia na desce przez jakiś miesiąc. To będzie straszna męczarnia. Ja jednego dnia nie potrafiłam przeżyć! W dodatku na moje nieszczęście musiałam odwiedzić ponownie doktora ponieważ nie czułam się najlepiej po tygodniu spędzonym w łóżku.

Głupi bachor.

Mogłam w niego wjechać może by się nauczył.

Miałam cholernie dużo zaległości w szkole a za każdym razem gdy Nancy wysyłała mi notatki i na nie patrzyłam chciało mi się płakać. Nienawidziłam szkoły. Nienawidziłam się uczyć i prawie nigdy nie usiadłam zmuszać się do tej czynności ponieważ większość zapamiętywałam z lekcji jednak teraz nie mogłam na nich uczestniczyć.

- Hej Josie - przywitałam się z przyrodnią młodszą siostrą która przyniosła mi śniadanie. - Otworzycie później z Williem drzwi? Ma przyjść Nancy do mnie.

- Mama powiedziała żebyśmy nie otwierali drzwi twoim znajomym bo masz się uczyć - powiedziała cicho dziewczynka. - Przepraszam Vivi. Lubię Nancy ale nie mogę - spóściła głowę.

- Chodź siadaj - powiedziałam posuwając się aby trzynastolatka usiadła obok. Dziewczynka wskoczyła na łóżko przytulając się do mnie. Wybrałam numer Margot dzwoniąc do macochy. - Hej mamo wiem że mówiłaś że moi znajomi mają nie przychodzić i wogóle ale może przyjść Nancy? Ma mi pomóc, bo nie rozumiem kilku tematów z różnych przedmiotów i ma mi wytłumaczyć.

- No dobrze ale jak ci wytłumaczy ma iść - powiedziała Margot oschłym tonem.

- Okej to pa - powiedziałam. - Otworzycie? - Zapytałam dziewczynki na co kiwnęła głową.

Kochałam moje rodzeństwo. Josie miała trzynaście lat za to Willie czternaście. Pomimo że Will nie był naszym prawdziwym bratem to obie go mocno kochałyśmy. Tata Willa miał wypadek i zmarł na miejscu za to u naszej mamy około dwa miesiące po porodzie Josie wykryto raka. Zmarła niedługo później. Tata przechodził żałobę przez kilkanaście miesięcy. Poznał Margot po czym ożenili się gdy miałam pięć lat. Nie wiedział jedynie że to zdradziecka szuja. Willie mówił gdy był mały że od zawsze gdy taty nie było mama przyprowadzała innych panów. Myślał że to nic złego. Próbowaliśmy to wszyscy całą trójką powiedzieć naszemu tacie ponieważ Willie gdy dowiedział się że to nie ładnie tak znienawidził matkę. Chciałyśmy ostrzec tacie jednak ta dziwka nam nie pozwalała. Nigdy nie poszłam do niej o pomoc i zawsze z całych sił się od niej odcinałam moje rodzeństwo też. Nienawidzę jej ponieważ zawsze przyprowadza do domu faceta którym jest jej szef. Nawet się przed nami nie kryje ze zdradą. Gdy byliśmy mali podsłuchaliśmy i podglądaliśmy ich pewnego razu i to było najgorsze co zrobiliśmy. Zazwyczaj i tak jest ich słychać w całym domu jednak to było w ich pracy. Pomimo tego że to nie było nic nowego to niestety widzieliśmy wszystko a to było okropne. Miałam wtedy dziesięć lat a ona zabrała naszą trójkę do pracy. Kazała nam siedzieć pod biurem gdzie słyszeliśmy wszystkie ich jęki i uderzenia. Byliśmy mali i nie wiedzieliśmy co tam się dzieje a Josie i Willie zrobili się głodni ponieważ nie chcieli śniadania więc weszliśmy aby Margot dała nam pieniądze lub poszła z nami. Pukaliśmy i waliliśmy w drzwi jednak oni nie słyszeli. Zaczęliśmy krzyczeć jednak dalej nic więc weszliśmy. W środku zobaczyłyśmy nagą Margot i jej szefa którzy pieprzyli się na jego biurku. Nie widzieli nas i byli we własnym świecie. Jak najszybciej ukryliśmy się w pomieszczeniu dalej na nich patrzeliśmy. Siedzieliśmy tam chyba z pół godziny i widzieliśmy zbyt dużo. Widzieliśmy jak się pieprzą i to jak facet bije naszą matkę. Willie pomimo tego że znienawidzili matkę przez to że każdego zdradzała z tym facetem rozpłakał się. Wył głośno siedząc w pomieszczeniu jednak oni byli tak zajęci sobą że nie usłyszeli. Było mi go tak cholernie żal że wstałam po czym podeszłam do spodni faceta. Jak gdyby nigdy nic wyjęłam z nich jego kartę po czym zabrałam całe trzęsące się dzieci z gabinetu. Ogarniałam ich przez dobre pół godziny aby doszli do siebie i powiedziałam że nikt nie może się dowiedzieć. Sama miałam traumę po tym jednak próbowałam być silna poniważ wiedziałam że to ja byłam najstarsza i powinnam się nimi zająć. Biorąc kartę faceta wzięłam też jego identyfikator więc razem z rodzeństwem poszliśmy do McDonalda gdzie dojście, zamówienie, zjedzienie i wrocenie zajęło nam z dwie godziny a gdy wróciliśmy aby oddać identyfikator i kartę - nie byliśmy przecież złodziejami - widzieliśmy jak mężczyzna stoi jedynie w koszuli i marynarce a pod nim klęczy zupełnie naga Margot i robi mu loda. Nie wiem ci nami kierowało a raczej co kierowało Williem który stwierdził że on zostaje w tym gabinecie i patrzy na nich. Ja i Josie zostaliśmy z nim jako kochane siostry wspierając go. Patrzyliśmy na nich nie wiem nawet ile czasu ale na pewno dużo ponieważ zaczęło się ściemiać a było lato.

- Oh znów została pani po godzinach - powiedział mężczyzna do naszej macochy pomiędzy mokrymi pocałunkami które składał na jej szyji.

- Pamiętaj abyś nie zrobił mi malinek - mruknęła po czym odepchnęła go. Tym razem to ona przyssała się do jego szyji zostawiając tam kilka czerwonych śladów gdy on jęczał. - Powinnam się już zbierać. Jack pewnie czeka na mnie i dzieci - mówiła nie przestając go całować.

- Oh tak moja żona pewnie też czeka - Mruknął opadając na fotel. Patrzyłam na macochę szklistymi oczami chcąc jak najszybciej znaleźć się przy tacie. Przeniosłam wzrok na przytomnego brata a z jego oczu lały się łzy strumieniami. Na twarzy mojej siostry również były łzy tylko już mniej. - Jesteś najlepszą asystentką. Chyba muszę ci więcej zapłacić za dziś poniważ bardzo dużo i bardzo dobrze dziś pracowałaś - mruknął po czym zaczął zakładać bokserki. Gdy Margot zakładała stanik a mężczyzna zapinał koszule Willie podniósł się z miejsca a zaraz za nim my. Kochankowie wrócili do świata żywych więc od razu na nas spojrzeli. Na twarzy mężczyzny zobaczyliśmy furię. Macocha wpatrywała się w nas ze złością gdy mężczyzna podszedł do nas odpinając pasek. - Margot odpal mi cygaro zostaniecie jeszcze chwilę - powiedział okropnym głosem.

- To moja wina - powiedziałam widząc że mężczyzna chce uderzyć mojego brata.

Tamtego wieczoru nie zapomnę chyba nigdy. Całego dnia. Willie i Josie chyba też. Szef bił mnie skórzanym paskiem oraz przypalał a jego asystentka która była moją macochą wpatrywała się we mnie beznamiętnie. Całe ciało cholernie mnie piekło ale nie mogłam nikomu powiedzieć. Nawet tacie. Nikt nie był w stanie mi pomóc. W nocy Josie i Will gdy rodzice spali przybiegli do mnie przytulając mnie i płacząc. Willie przepraszał mnie za to że to on chciał zostać a ja oderwałam chociaż sama powiedziałam że to ja chłopiec czuł się winny. Do tej pory gdy słyszę odpinanie paska lub gdy ktoś podniesie na mnie dłoń boję się a w moich oczach pojawiają się łzy a na moim ciele dalej są blizny po przypaleniach. Razem z Williem jednego wieczoru ustaliliśmy że wytrzymamy z tą kobietą do jego osiemnastki a później powiemy o wszystkim tacie. Ten mężczyzna kochał Williego tak jak powinna nas kochać jego matka więc byliśmy pewni że on zaopiekuje się chłopakiem gdy będzie potrzebna mu pomoc nawet po osiemnastce.

Jeszcze cztery lata. Damy radę.

Na samo wspomienie tego wszystkiego wzdrygnęłam się po czym wróciłam do rzeczywistości czekając na przyjaciółkę.

Jak pokażecie to mojej mamie albo tacie to poderżne wam gardła jeśli sama przeżyję xdddddd

skateboard accidentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz