4. Urodzeni z pistoletem, nauczeni by kraść.

37 3 8
                                    

XAVIER POV
***

Sam nie wiem do końca, co skłoniło mnie do tego wszystkiego. Czy to że ostatnio przesadzam z dragami? Przecież nie nawidzę tej dziewczyny całym sobą, nie jestem w stanie wyobrazić sobie nas razem, po prostu nie potrafię. To nie jest wykonalne, ona i ja? Przecież to nawet na myśl nie przychodzi, muszę się opamiętać zanim narobię sobie niepotrzebnych problemów.
Starczy mi rozmów z jej ojcem.

— Xavier! Wstałeś już? — Mętlik w głowie przerwała osoba, którą niestety dalej muszę znosić, a jakoś do życia nie jest mi potrzebna. Starczy mi tylko paczka papierosów i mój samochód.

— Tak, tato. Wstałem.. — Wydukałem marnie, po czym przetarłem ciężkie powieki, i podniosłem się z miękkiego materaca mojego łóżka. Nawet nie chciałem spoglądać w lustro, żeby znowu nie sięgnąć po najgorszą formę pobudzenia. Muszę dzisiaj być trzeźwy.

Mój ojciec, to mężczyzna w podeszłym wieku, który popadł w ciężki alkoholizm. Ma również problemu z agresją i zapewne skrajne zaburzenia osobowości.

Nienawidzę tego człowieka, o ile można go nim nazwać, zrobienie piekła z życia, to mało, w porównaniu do tego, co on sprawił mi.

Thomas, wygląda prawie tak samo jak ja, dlatego nie lubię na siebie patrzeć, bo moim najskrytszym celem, jest, aby nie stać się takim człowiekiem jak on, chociaż kogo ja okłamuje.

Już się stałem

z resztą to dopiero początek dnia, a ja już mam ochotę zasnąć i już najlepiej spać do grobowej deski.

Wyszedłem z pokoju, i zastałem ojca, siedzącego na kanapie przy niewielkim szklanym stoliku kawowym, z butelką piwa, oraz miską płatków czekoladowych z mlekiem.

Pokręciłem niechętnie głową i napotkałem jego wzrok, który momentalnie sprawił, że każda z moich blizn, zaczęła potwornie szczypać.

— Czego stoisz? — Spytał, upijając łyk trunku.

— Posprzątaj w kuchni i na korytarzu, mieszkasz pod moim dachem, i jeszcze masz czelność tak długo spać! — Podniósł ton głosu, niechlujnie uderzając ręką o oparcie kanapy.

Wywróciłem oczami, przeczesując dłonią moje brązowe poplątane włosy.

— Gdyby nie ja to byś spał pod mostem. — fuknąłem do siebie, tak żebym tylko ja to usłyszał.

Udałem się do kuchni, zgarniając po drodze naczynia z przedpokoju, i pokoju ojca. Nasz dom, nie był duży. Składał się tylko z parteru, dwóch pokoi, korytarza, łazienki i kuchni, omijając już ten malusieńki ogródek za domem.

Naprawdę nie mam zamiaru mieszkać z tym człowiekiem dłużej, ale narazie musiałem wypełnić obietnicę mamy.

10 lat temu.

~~ Mama z tatą, zarabiali teraz troszkę więcej pieniędzy, więc mogłem cieszyć się trzema kanapkami i ciepłą herbatą.

Pomimo że kominek ogrzewał całe nasze mieszkanie, atmosfera pomiędzy nami była lodowata.

Bałem się spojrzeć na tatę, a mama wręcz przeciwnie, patrzyła mu w oczy, jakby dopiero co się zakochała. Co on jej narobił?

Może on tylko mnie tak traktuje? Mam nadzieję, że dzisiaj nie będę musiał chować się pod łóżkiem, żeby tatuś mnie nie znalazł? Mówi, że to kara za kolejny dzień. Czyli ja żyję za kare?

Nie rozumiem o co tu chodzi. Nie chce więcej kar, ale mimo to wszystko, tatuś naprawdę jest dobry, może po prostu musi głęboko poszukać? ~~

Can i love you?Where stories live. Discover now