3. Poradzimy sobie w inny sposób.

42 5 3
                                    

Asher wypluwał z siebie krew która zebrała mu się w ustach, Oglądał się dookoła nie wiedząc co się dzieje. Jakby był w transie. Przyłożyłam rękę do ust, zszokowana całą sytuacją. Żaden chłopak dotychczas nie zrobiłby dla mnie czegoś takiego, więc kim był on? I dlaczego to zrobił?

Spotkałam się na sekundę z jego oczami i już wiedziałam że to był on.

Chłopak który zniszczy mi życie.

Zmarszczyłam brwi krzywiąc się, bo adrenalina opadła a ja znów poczułam uderzenie fali alkoholu do mojej głowy. Poczułam jak skronie pulsują mi od hałasu panującego wokół mnie, Asher'a i Xaviera również nie chciałam teraz oglądać. Musiałam jak najszybciej opuścić tamto miejsce.

Odwróciłam się i jak najszybciej zaczęłam się kierować z powrotem do barku, zabierając torebkę i łapiąc powietrze, którego tutaj było tak mało, i które zatruwał mi Garcia.

Przeciskałam się przez różnych ludzi, niektórzy nie byli z naszego liceum, ale pare osób poznałam, co nie było dla mnie komfortowe zważając na sytuację która się przed chwilą stała.

Wyszłam na zewnątrz łapczywie wdychając świeże powietrze i ruszając w stronę  zaplecza, gdzie był schowek o nie wielkim metrażu. Często Sabrina tam zgonowała więc doskonale wiedziałam jak się tam dostać, jednak to wszystko było jakieś za proste. Obronił mnie, pomimo tego że potrafiłam poradzić sobie sama. Dlaczego? Miałam tyle pytań.

Gdy już wchodziłam do środka, zapaliłam światło i zaczęłam zrzucać niepotrzebne rzeczy na ziemie, to był taki typowy składzik na różne chemiczne rzeczy, miotły, zapasy żywności, czy też alkoholi, a w tym szczególnie wina. Nie był dużej wielkości ale nie był również mały, znajdywał się tam również kocyk który bez zastanowienia położyłam na swoich kolanach, siadając na malutkim krzesełku i powoli wstając aby zamknąć drzwi, jednak one zamiast ruszyć się w moją stronę, ruszyły w odwrotną.

Wyszedł z nich Asher, co niekonieczne mi się podobało. Właśnie miałam opłakiwać to co zrobił, ale raczej w samotności. Po alkoholu nie zastanawiałam się nad celem niektórych rzeczy,   wiec chciałam po prostu popłakać.

— Co tu robisz?! — Spytałam obrażonym tonem, co nie do końca miałam na myśli. Złapałam za klamkę i zaczęłam szarpać się z chłopakiem o drzwi. Drzwi w jego domu. Od jebanego schowka. Obydwoje byliśmy siebie warci.

Wiadome było to, że chłopak wygra, bo miał w swojej naturze więcej siły ode mnie co ostro mnie wkurzyło, ale starałam się tego nie okazywać, bo z drugiej strony faza na opłakiwanie mi przeszła, byłam ciekawa dlaczego przyszedł tu za mną. Wszedł do środka zostawiając uchylone drzwi.

— Posłuchaj, Emily. — Odparł do mnie pełnym imieniem co uznałam za warte czasu, bo przecież był zjarany a dalej chciał rozmawiać i jeszcze zaczął tak poważnie. Wywróciłam oczami, czekając co chłopak powie.

— Od zawsze uważałem, że taka dziewczyna jak ty, nic nie zrobi sobie z mojej uwagi, więc pewnie spytasz dlaczego zachowywałem się jak pantofel. Każdego dnia w szkole podlizuje się tobie i błagam o chociaż chwile atencji, Dlatego że spodobałaś mi się, a ja nie chciałem wyjść na przyjeba że ktoś taki jak ja, chce startować do ciebie. Zawsze cię podziwiałem, uważałem za kogoś nie z mojej ligi, ale ty dzisiaj nagle chciałaś ode mnie więcej, lub tak mi się wydawało, więc posunąłem się o krok dalej myśląc, że już coś między nami jest. Zachowałem się jak Egoistyczny zapatrzony w siebie debil i tak się czuję. Przepraszam Emily.— Brałam te słowa przez pół, zważając na to że wypiłam. Niektóre rzeczy wyglądały dla mnie inaczej, a połowy tekstu które do mnie wyprodukował już zapomniałam, ale jakoś musiałam wybrnąć z sytuacji.

Can i love you?Where stories live. Discover now