33 5 12
                                    

Prawda jest bolesna.
Łamie serce i wywołuje łzy.


━━━━━━━━━━
ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ᴠɪ
THOMAS REEVE

          Thomas liczył się z tym, że będzie to trudne, ale nigdy nie sądził, że aż tak. Odkąd zaczął wprowadzać plan ojczyma w życie nie miał pojęcia jak ogromne przywiązanie poczuje wobec dwóch starszych braci. Serce wręcz ściskało go na myśl jak oni się teraz poczują, a jednocześnie miał wrażenie, że tak naprawdę go to nie obchodzi. Poczucie jakiejkolwiek winy prędzej czy później zniknie szybciej niż się pojawiło, a on będzie stał na szczycie obok pana domu i patrzył na tę dwójkę z wyższością. Dla niego nie byli warci nazwiska Reeve, nieważne, że Clay był rodzonym synem, a Nick wręcz odwrotnie. To nie było miejsce dla nich.

Kiedy mężczyzna zaproponował mu ten układ miał wrażenie, że cholernie nienawidzi swojego syna. Tommy długo zastanawiał się co jest powodem tego, w końcu Clay był rozsądny mimo wszystko i wykonał wszelkie rozkazy bez mrugnięcia okiem, więc dlaczego? Był jak młodsza wersja swojego ojca, a gdyby bardziej nad sobą popracował mógłby być złem w czystej postaci. Ten jednak wybrał swoją własną drogę i był tak obrzydliwie dobry dla nich. 

Thomas tego nienawidził.

Wiele razy próbował zrozumieć relacje, atmosferę i zasady w tym domu. Nie potrafił. Z czasem jedynie zostało mi tylko przyswojenie ich i nauka, aby nie zawieść ojca w tym wszystkim. Na początku trudno było mu udawać nienawiść do mężczyzny przed dwójką braci, ale potem stało się to jak nawyk. Wszystko donosił do mężczyzny, a ten po cichu rozwiązywał problem nie chcąc wydać swojego wiernego pionka. Tak, zdecydowanie Thomas był zbyt łatwowierny i dało się nim zabawić w każdy możliwy sposób. Nie sądził, że tak bezproblemowo będzie mu wychodziło kłamanie w tych wszystkich kwestiach. Miał się raczej za kogoś godnego zaufania, a teraz jednak wychodziła z niego jego prawdziwa natura. I podobało mu się to, cholernie podobało.

Miał tylko nadzieję, że Nick i Clay mu to wybaczą. To wszystko jest dla ich dobra.

• • •

── Czy Clay mówił wam coś więcej o postępie zadania, które dostał? ── Nick zatrzymał się w pół kroku słysząc głos ojczyma. Nie spodziewał się go w okolicach ich sypialni, rzadko zapuszczał się w te rejony domu, ale to nie to zmroziło mu wręcz krew w żyłach , a głos osoby z którą rozmawiał.

── Nic wielkiego, ojcze. Mówił jedynie o swoich obawach, że poczuje coś więcej do tego chłopaka. Z drugiej strony jednak stawia ciebie ponad nim i sumiennie wykonuje co mu kazałeś. ── ton głosu Thomasa był pewny i może wręcz drwiący na wspomnienie brata. Nick zacisnął dłonie w pięści szybko orientując się o co w tym wszystkim chodzi. Pieprzony zdrajca.

── Dobrze. Porozmawiam z nim i tak jutro, skoro wybrali się nad morze wróci pewnie późno. Dobrze się spisujesz, Thomasie. Oby tak dalej.

Słysząc kroki po chwili ciszy zrobił obrót uciekając do korytarza, chcąc jak najbardziej naturalnie udać dopiero swoje przyjście. Minął ojca na rogu i przywitał się z uśmiechem grając doskonale rolę bez jakiekolwiek wiedzy.

── Nicholas! Czy wiesz może gdzie podziewa się Clay? Nie mogę się do niego dodzwonić.

── Chyba wyszedł z nowym znajomym. ── wzruszył ramionami. ── Wybacz tato, naprawdę się spieszę, wychodzę na chwilę wieczorek z kolegą na deskę.

Ten machnął na niego dłonią i mógł bez problemu uciec do swojego pokoju biorąc telefon do ręki i w pierwszej chwili miał ochotę zadzwonić do brata, a z drugiej strony nie chciał mu psuć wyjazdu. Nic go jednak nie powstrzyma przed powiedzeniem tego. Thomas nabroił i Clay się dowie, prędzej czy później.

Kiedy wieczorem rozszedł się z Karlem żegnając go czułym uśmiechem i podjechał na stację, aby odebrać brata z Georgem miał wrażenie, że wybuchnie z rosnącej wściekłości i jednocześnie zdrady przez jedną z najbliższych osób.

── Thomas nabroił Clay. ── wyrzucił z siebie natychmiast.

── Poradzimy sobie z tym. ── usłyszał i miał wręcz ochotę krzyknąć. Powstrzymał go tylko chłopak obok bruneta. Z względnym spokojem odwieźli chłopaka i mógł jedynie przyglądać się ich pożegnaniu z dziwną tęsknotą za swoim Karlem. ── Chyba nie do końca sobie z tym będziemy umieli poradzić, co?  Jak wiele masz na myśli przez nabroił ? ── rzucił ten od razu po ponownym zajęciu miejsca w samochodzie, jednak tym razem na miejscu pasażera. Było widać rosnące w nim zmartwienie i niepokój.

── Nasz kochany braciszek jest cholernym zdrajcą! ── wybuchnął. ── Wszedł w układy z ojcem, donosi mu o wszystkim. O nas, naszym życiu i tego jak idzie postęp w zadaniu. Ten mały szczyl wygadał mu nawet twoje obawy, wiesz, że to się dobrze nie skończy?

Clay cały pobladł zaciskając dłonie na swoich spodniach. Cholera! Ojciec będzie udawał, że o niczym nie wie, ale jeśli coś spierdoli odczuje to bardzo dobrze. Będzie musiał się pilnować i ku własnemu bólu w sercu skupić się jedynie na zabawie młodszym chłopcem. Wszelkie nadzieje jakie zyskał dzisiejszego wieczoru mógł wyrzucić na dno najbliższej rzeki. George Davidson będzie martwy i sam Henryk Reeve o to zadba. Clay pragnął wyrzucić tą myśl z głowy. Nie mógł do tego dopuścić. Ale co miał teraz zrobić? Pragnął w pierwszej chwili rozprawić się z Tommym. Ten mały gówniarz za to zapłaci, nie zawaha przed niczym. Zrobi wszystko, by ochronić George'a. Ten chłopak dał mu dom we własnych ramionach, coś czego nikt inny mu nie dał! Jednak zadanie... nie miał pojęcia co robić. Każda kolejna myśl przeczy tej pierwszej nie pozwalają mu skupić się na żadnym konkretnym rozwiązanu.

Miał wrażenie jakby wcale nie istniał żaden dobry sposób na to wszystko, a uczucia kłębiące się w nim od dawna przejmowały kontrolę. Samochód zatrzymał się na podjeździe, a wtedy Clay wypadł z samochodu chcąc jak najszybciej dorwać najmłodszegow swoje ręce. Jeśli Thomas dziś umrze to sam sobie aktualnie na to zapracował robiąc to całe gówno za ich plecami. Pchnął drzwi wpadając do domu ignorując nawoływania Nicka. Zaślepiony złością wpadł prosto na ostatnią osobę, którą chciałby w tej chwili zobaczyć.

── Clay. 

── O-ojcze... Wybacz. ── przełknął ciężko ślinę robiąc krok w tył. Strach przytulił go nieco do siebie, a wszelkie chęci, by zrobić coś najmłodszemu odeszły jak za pstryknięciem palca. 

── Musimy porozmawiać, zapraszam do mojego biura. Natychmiast. 

Jedno słowo. Milion uderzeń serca. Miał wrażenie, że cały świat zawalił mu się właśnie na głowę, a plany które zaczynał mieć wobec George'a właśnie przestały istnieć. Jakby tak naprawdę nigdy nie istniały.

Potwór przejął  całkowitą kontrolę.





──────────────
#becauseitsyouwatt on Twitter. (X)

Because it's you. { DNF }Where stories live. Discover now