53 6 14
  • इन्हें समर्पित: Nocny_Mak
                                    

To nie tak, że nie możemy mieć wszystkiego.
To nadzieja jest wszystkim co możemy mieć.

━━━━━━━━━━
ᴄʜᴀᴘᴛᴇʀ ɪ
𝗛𝗔𝗣𝗣𝗜𝗡𝗘𝗦𝗦



         George był niemal pewny, że cały świat go nienawidzi i dlatego tak starannie pielęgnował tajemnicę znajomości z chłopakiem. Clay był jego osobistą tajemnicą. Odczuwał wrażenie, że jeden zły krok zepsuje wszystko co zbudował z nim w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Czuł się jakby znali się od kilku lat i naprawdę łączyło ich wiele. Na przykład Clay tak jak i on uwielbiał nocne spacery czy zabawę w śniegu, książki i azjatyckie romanse. Chyba nigdy w życiu z nikim nie przeprowadził tyle rozmów co z nim. Wszystko jednak wiązało się z szeregiem kłamstw dla rodziców. Także nigdy wcześniej nie wychodził tyle co w przeciągu ostatnich dni, a to niestety wzbudziło pierwsze podejrzenia matki.

── Miło byłoby wiedzieć, gdzie się znowu wybierasz. ── głos kobiety zatrzymał go, kiedy ubierał buty w przedpokoju. George zacisnął dłonie na sznurówkach podnosząc wzrok na rodzicielkę.

── Wychodzę tylko na chwilę. ── odpowiedział wymijająco. Tak bardzo pragnął by nie doszło do tej rozmowy i wszystko szlag trafił.

── Ostanio dość często zdarzają się ci te wyjścia "na chwilę". ── Wdech i wydech, George. Bez nerwów, przecież nie możesz krzyknąć na własną matkę. Chłopak uśmiechnął się lekko. ─ George? Gdzie idziesz tak naprawdę? ── założyła dłonie na piersi niemal gotowa, aby stanąć mu na drodze do wyjścia. Widział dosłownie ten błysk w jej oczach nim wrócił do wiązania butów nie chcą jej pokazać jak bardzo stresuje go ta rozmowa. Tylko spokój mógł go uratować.

I w tym momencie zaświeciła mu się lampka nad głową, aż wewnętrznie odtańczył taniec zwycięstwa na swój pomysł.

── To raczej delikatna sprawa dla was. ── zaczął cicho. ── Spotykam się z kimś od niedawna. ── podniósł na nią wzrok widząc niezrozumienie na jej twarzy. ── Mam chłopaka, mamo.

Cisza odbijała się chyba od każdej ściany w tym domu nim pani Davidson uchyliła usta w kompletnym szoku, a dopiero kiedy minęły kolejne minuty wyszły słowa z jej ust.

── Masz co, przepraszam?

── Chłopaka. To wszystko jest nowe, dlatego nic nie mówiłem. ── brunet westchnął wstając z stołeczka i łapiąc na kurtkę. ── Jak będę gotowy to wam go przedstawię. ── uśmiechnął się do niej i nim zdążyła zareagować złapał kurtkę wychodząc szybko z domu.

Biegiem pokonał odległość od drzwi do bramy i puścił się szybko przez ulicę zwalniając dopiero, kiedy postawił pierwsze kroki na placu zabaw przy parku. Rozejrzał się i dostrzegł jak Clay siedzi na jednej z huśtawek oczekując go. Przyspieszył, by chwili zająć miesięce na drugiej.

── Długo czekałeś?

Starszy podniósł na niego swój wzrok i pokrecił głową z uśmiechem.

── Nie, przed chwilką przyszedłem dosłownie. ── odpowiedział, chociaż było to jednym wielki kłamstwem. Clayton siedział tu dosłownie od jakichś dwudziestu minut z haczykiem, widząc jednak minę bruneta wolał się do tego nie przyznawać. ── Co się wydarzyło?

── Mama się w końcu przyczepiła, że często wychodzę. ── wzruszył ramionami. ── Powiedziałem jej, że mam chłopaka i wszystko jest nowe, więc dlatego to ukrywam.

Clay zaśmiał się otwarcie widząc rosnące zażenowanie u Georga. Podniósł się ze swojego miejsce i podszedł pochylając się nad nim i układając dłonie na tych młodszego, które zaciskały się na łańcuchach dziecięcej atrakcji.

── To jak to, Georgie? ── zapytał cicho wyższy patrząc  prosto w jego oczy. ── Zostałem twoim tajemniczym chłopakiem? ── teraz jeden ruch bruneta wystarczyłby, aby ich usta się spotkały. Jednak nic z tego. Reeve odsunął się nim w ogóle George zdążył chociaż poruszyć palcem. ── Spokojnie, spokojnie. Możesz oddychać, żartowałem. ── podniósł rozbawiony dłonie w geście kapitulacji. Nie mógł uwierzyć jak łatwo szło omotać tego chłopaka.

To zadanie wydawało się coraz łatwiejsze.

Minęło parę minut nim Davidson wrócił do rzeczywistości kręcą głową i podnosząc urażony wzrok na chłopaka.

── Tak się nie robi, Clay. ── burknął odwracając szybko wzrok na zadziorny uśmiech starszego.

── Tak, czyli jak?

── Jesteś dziś nieznośny. ── burknął pod nosem młodszy, wstając z bujawki i podejmując się zmiany tematu. ── Gdzie dziś idziemy? Czy coś robimy?

── Nieznośny? Ja tylko podrywam swojego chłopaka.

── IDĘ DO DOMU! MAM CIĘ DOŚĆ! ── krzyknął zażenowany, odwracając się na pięcie i ruszając w kierunku z którego przyszedł wcześniej. Naprawdę żałował o przyznaniu się starszemu jaką wymówkę zapodał rodzicielce. Czuł się zawstydzony do granic możliwości, szczególnie, że Reeve tak szybko podłapał to do tematu żartów z niego. Chłopakiem, ta? Nie widział tego nawet jeśli otwarcie był gejem, to ich związek bym wręcz nierealny.

── George! Zaczekaj! ── nie zatrzymał się nawet na wołanie starszego. ── No, przepraszam! Chodźmy na frytki i zapomnijmy o tym.

Wcale nie zatrzymał się na słowo frytki. Wcale. Spojrzał na starszego i wetchnął przeciągle.

── Dobra, ale to ostani raz, kiedy wybaczam ci tak bezproblemowo. ── przewrócił oczami zmieniając kierunek na bar, który zdążyło się im już odwiedzać. ── Ty płacisz! ── zawołał puszczając się biegiem wzdłuż ulicy nim Clay zdążył nawet zaprzeczyć.

── HEJ, GEORGE! TAK SIĘ NIE BAWIĘ!

Chociaż to ja ustalam zasady.





──────────────
#becauseitsyouwatt on Twitter.

Because it's you. { DNF }जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें