Rozdział 72

Depuis le début
                                    

Poczułam rękę Harrisa, którą położył na dole moich pleców, nakazując mi ruszyć dalej. Z lekkim oporem postawiłam kolejny krok. Naprawdę nie chciałam tam wchodzić. 

Kiedy weszliśmy do pokoju, dłoń mężczyzny nagle zniknęła, a on sam odsunął się ode mnie, siadając na brzegu biurka, które stało naprzeciwko. Stamtąd miał doskonały widok na mnie i to jak błądziłam wzrokiem wszędzie, by tylko uniknąć jego spojrzenia. Było ono tak intensywne, że miałam wrażenie, jakbym tylko sekunda wystarczyła, bym zaczęła błagać go o litość. Dawny chłód ponownie był mocno odczuwalny, a nawet coś więcej. Irytacja i wściekłość. Aż tak bardzo nadszarpnęłam jego nerwy? 

— No dalej, chwilę temu wydawałaś się być bardziej waleczna — zaczął, gdy Damon zamknął za sobą drzwi i razem z dziewczyną usiedli za moimi plecami na kanapie. Miałam wtedy wrażenie, że mnie pilnują. Nie zdążyłabym nawet zrobić dwóch kroków, a już któryś z nich uniemożliwiłby dalszą ucieczkę.

Zacisnęłam usta, odważając się spojrzeć na twarz Harrisa, lecz wciąż nie skrzyżowałam z nim spojrzeń. 

— Skoro nie chcesz mówić, może ja wyjaśnię, jak wyglądało to z mojej strony. — Założył ręce na klatce piersiowej, jakby przygotowując się na dłuższą wypowiedź. — Pozwól, że pominę wstęp i zacznę od momentu, w którym postanowiłaś uciec. Zwróciłaś się o pomoc do ludzi Mullera. Tego, na którym chciałaś się zemścić. Poszłaś do niego, wyśpiewując wszystko to, co zdążyłaś dowiedzieć się u mnie, tłumacząc, że to ja cię okłamałem, a Aaron żyje i chciałem cię tylko wykorzystać. Masz rację, chciałem to zrobić i zrobiłem, ale w jednym muszę cię zasmucić. Aaron nie żyje i czy tego chcesz, czy nie, to nie ja jestem za to odpowiedzialny. 

Z każdym jego słowem czułam coraz to większy ciężar na swoich barkach. Serce biło z zawrotną prędkością, a ja starałam się brać płytkie oddechy, nie chcąc dać po sobie poznać, jak wiele kosztowało mnie to by nie upaść na ziemię. Zamknęłam na chwilę oczy, zaciskająca usta w linie. Nie mogłam powiedzieć nic w obecności Damona i Debby.

— Jeszcze na coś czekasz, pominąłem coś? — Usłyszałam jak biurko, na którym siedział zatrzeszczało gdy musiał się poruszyć. Otworzyłam oczy, chcąc widzieć, co robi, bo tak czułam się bezpieczniej. — No tak, na koniec przekazałaś mi małą karteczkę, informując mnie, że masz zamiar spotkać się z Mullerem i dałaś mi dane do twojego lokalizatora. A teraz dalej milczysz i wygląda na to, że nie jesteś chętna do ponownej współpracy. — Podszedł do mnie, na co spięłam się, chcąc przyszykować się na wszystko z jego strony, nawet na najgorszy scenariusz. — Spójrz na mnie — rozkazał, ale ja wciąż miałam wzrok wlepiony w jego klatkę piersiową. Dlatego złapał mój podbródek, unosząc głowę. — W co ty pogrywasz? 

Spodziewałam się zobaczyć w jego oczach ten sam chłód co chwilę temu. Bałam się go, bo czułam, że to mogłoby dla mnie za dużo, ale ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu wcale go nie zauważyłam. Jedyne co widziałam, to ogromną ciekawość i spokój, dziwny przytłaczający spokój. A ten sprawił, że nagle odpuściłam. Wszystko, czym do tej pory się wzbraniałam, po prostu odeszło. Patrzałam w jego oczy, nie mogąc odwrócić spojrzenia, bo było ono wyjątkowo kojące dla moich nerwów. I choć jego rysy twarz wcale nie złagodniały, to wiedziałam, że nie był już taki wściekły, jak chwilę temu.

Zamrugałam zaskoczona kiedy to on pierwszy odwrócił wzrok, ponownie powracając do swojej chłodnej postawy. 

— Wyjdźcie na chwilę. Widocznie Gwen wstydzi się mówić w towarzystwie. Może gdy zostaniemy sami język się jej rozwiąże

Nie mogłam nic poradzić na to, że po moim kręgosłupie przeszły dreszcze i wcale nie były to te przyjemne. Jego głos na powrót stał się ostry jak brzytwa. Gdyby nie wzrok, którym mnie chwilę temu zaszczycił, nie miałabym żadnych wątpliwości, że nic dobrego nie wyjdzie z tego, że zostaniemy sami. Lecz teraz istniało ziarnko nadziei, która mówiła mi, że wyjdę z tego cało.

Zanim Cię PoznałamOù les histoires vivent. Découvrez maintenant