Gdy zrobiło mi się ciężko, a w żołądku poczułam nieprzyjemny uścisk, niewiele myśląc ruszyłam przez tłum. Szybko próbowałam odnaleźć toaletę, a gdy w końcu dostrzegłam poszukiwane drzwi, prawie biegiem rzuciłam się w ich stronę. Nie myślałam o niczym, tylko byleby szybko znaleźć się w środku. Nacisnęłam na klamkę i z impetem wtargnęłam do środka. Na przeciwko mnie, kilka stóp dalej Tom razem z jakąś dziewczyną nadal trwali w pocałunkach i pieszczotach. Mój żołądek skurczył się na ten widok jeszcze bardziej, a ja czułam jak robi mi się coraz bardziej niedobrze. Nie byłam w stanie powstrzymywać wymiotów, wypuszczając zawartość swojego żołądka prosto na ziemię. Oderwali się od siebie dopiero wtedy, spoglądając na mnie i klnąc pod nosem. On ją zdradził.

Ashley kompletnie nie wiedziała, co się stało, gdy starała mi się pomóc pozbierać. Ogarnęła mnie delikatnie i wraz z pomocą naszego kolegi przywiozła do domu. Gdy cały dzień nic się do niej nie odezwałam, a gdy następnego dnia nadal nie dawałam znaku życia, postanowiła do mnie przyjechać. Była pewna, że coś się stało, ale doskonale wiem, że myśl że mogło mieć to coś wspólnego z nią nawet nie pojawiła się w jej głowie. 

Czułam ogromny żal, gdy mnie przytuliła, gdy płakałam próbując zebrać się w sobie i wszystko jej przekazać. Nigdy nie czułam się tak źle. Dlaczego to akurat ja miałam jej to powiedzieć? Dlaczego ja miałam rujnować jej szczęśliwie zbudowany świat?

- Muszę odreagować - rzuciła cicho, gdy w końcu przestała płakać.

Kiwnęłam głową ze zrozumieniem.

- Muszę się wyrwać i zapomnieć. Mam ochotę zapić się w trupa - dodała już coraz pewniejszym głosem. 

Spojrzała na mnie, odgarniając kosmyki swoich włosów ze swojej twarzy. Chociaż dziś była niedziela i doskonale wiedziałam, że żadne picie i imprezy nie są dobrym pomysłem, nie umiałam jej w takiej chwili odmówić. Wiedziałam, że tego potrzebowała, nawet jeśli nie popierałam zapijania smutków. 

- Zbieraj się. Idziemy do MOON - zmarszczyłam na jej słowa brwi. 

To nie zapowiadało się dobrze.


***


Po dwóch godzinach znajdowałyśmy się już przed klubem. MOON był miejscem, w którym jeszcze nigdy nie byłyśmy. Raczej przyprawiał mnie o ciarki, niż ekscytację i chęć abym do niego weszła. Wszyscy nasi znajomi raczej unikali tego miejsca. Nieprzyjemne plotki obijały mi się o uszy. Łatwiej było sobie narobić tam problemów, niż się wyluzować. Zastanawiałam się, czy właśnie dlatego moja przyjaciółka uparła się na ten klub? Czy to jej nagła potrzeba autodestrukcji, nie przeciągła nas właśnie tam?

Czułam się niepewnie stojąc w niedużej kolejce przed budynkiem. Ashley wydawała się jednak spokojna i pewna siebie. Jej niedawno zrobiony makijaż przykrył zaczerwieniania na twarzy i gdybym nie wiedziała ile łez wylało się z jej oczu, nigdy bym tego nie dostrzegła. 

Gdy w końcu znalazłyśmy się w środku, odetchnęłam. Niebieskie neony zaświeciły nad nami. Klub nie był tak duży, jak sobie go wyobrażałam. Za to ilość osób znajdujących się w środku przerosła moje oczekiwania. Tłum był ogromny. Masa ludzi tańczyła na parkiecie, a reszta przeciskała się obok siebie, próbując dotrzeć do baru, toalet, albo wyjścia. Zapach papierosów i potu drażnił moje nozdrza. Poczułam, że niewiele brakuje mi abym się odwróciła i wyszła. Głos Ashley wyrwał mnie z zamyślenia.

- Idziemy się napić - pisnęła. Wiedziałam, że była podekscytowana.

Rozglądałam się dookoła w drodze do baru. Chociaż klub był otwarty dla osób od osiemnastego roku życia, nie dostrzegłam nikogo w naszym wieku. Większość ludzi była starsza albo dużo starsza od nas. Ich pijane oczy błądziły po pomieszczeniu.

Nadal czując się bardzo niepewnie zajęłam miejsce przy barze, obok swojej przyjaciółki. Jej przyjemny, przepełniony uśmiechem głos, gdy zamawiała dla nas szoty, lekko mnie odprężył. Zastanawiałam się, czy tak szybko uleciały z niej emocje związane z Tom'em, czy tak idealnie umiała grać? Uśmiech zagościł na jej twarzy i nie znikał odkąd weszłyśmy do środka. Byłam zdezorientowana.

Gdy barman postawił przed nami sześć kieliszków z alkoholem krzyknęła jedynie - Za świat bez facetów! - i wypiła zawartość jednego. Szybko poszłam w jej ślady, czując jak przeszedł mnie dreszcz, gdy ciecz dostała się do mojego gardła. Wypiłyśmy kolejne dwa, a Ashley krzyknęła do kelnera - To samo! -  I już wtedy wiedziałam, że ten wieczór nie ma prawa skończyć się dobrze. 

Mijały godziny, a my bawiłyśmy się w najlepsze. Byłam pijana i wiedziałam, że moja przyjaciółka czuła się tak samo. Szybko znalazła ukojenie w ramionach średniego wzrostu blondyna, z którym wyginała się na parkiecie. Nie czułam żalu, że pozostawiła mnie samą. Dobrze się bawiłam poruszając w rytm muzyki, w towarzystwie kompletnie obcych mi osób. Alkohol buzował w moich żyłach, a ja czułam się wolna.

Gdy muzyka zmieniła się na nieco wolniejszą, postanowiłam udać się do toalety. Przedarłam się przez tłum ludzi, w końcu oddychając z ulgą, gdy znalazłam nieco przestrzeni. Stanęłam na końcu kolejki. Wiedziałam, że trochę to potrwa bo zdawało mi się, że nawet nie jestem w stanie dostrzec jej początku. By zabić chwilę czasu, wyciągnęłam z tylnej kieszeni jeansów swój telefon. Od razu zauważyłam kilka nieodebranych połączeń od mojego ojca i odczytaną wiadomość. Otworzyłam ją, a moim oczom ukazał się krótki tekst: 

Tata: Jenny, masz natychmiast wrócić do domu!

Wiedziałam, że mam przechlapane. Jak najszybciej mogłam odwróciłam się i ruszyłam przed siebie, chowając niezdarnie swój telefon z powrotem do tylnej kieszeni. I zanim zdążyłam podnieść wzrok, odbiłam się z siłą o człowieka znajdującego się przede mną. Poczułam lekki ból. Niepewnie spojrzałam do góry widząc niezadowolonego chłopaka przed sobą. Jego dolna warga prawie niewidocznie drgała, a jego zielone oczy ciskały we mnie piorunami.

- Uważaj jak chodzisz - przeszły mnie ciarki, gdy usłyszałam jego głos.

Przełknęłam ciężko ślinę, nadal nie spuszczając wzroku z jego oczu. Widziałam jak robi pewny siebie krok w moją stronę. Nie wyglądał na zadowolonego. Może wkurzyło go to, że tak niespodziewanie na niego wpadłam, a może że nadal mimo jego tonu się nie poruszyłam. Nawet nie wiem dlaczego tego nie zrobiłam. Zastygłam.

Wpatrywał się we mnie przeszywającym spojrzeniem i coś ścisnęło mnie w brzuchu, gdy zauważyłam w jego twarzy pewnego rodzaju kpinę i obrzydzenie?

- Zgubiłaś się? - zapytał, będąc już coraz bliżej mnie. 

Nadal się nie poruszyłam. Nie zrobiłam nic, nawet gdy był tak blisko, że miałam wrażenie, że już nie ma między nami żadnej przestrzeni. Zrobiło mi się duszno i gorąco. Jego wzrok, który nadal wiercił we mnie dziury, kompletnie mnie paraliżował.

Nachylił się powoli nade mną. Czułam jego oddech na swoim policzku. Czułam intensywny zapach dymu papierosowego i mięty. Poczułam gulę w gardle, coraz bardziej nie potrafiąc się poruszyć. 

- Lepiej szybko wracaj do domu. Póki znasz jeszcze drogę - wyszeptał zachrypniętym głosem prosto w moje ucho. 

Zaraz jednak zrobił dwa kroki w tył i się wyprostował. Był wysoki, pewny siebie. Materiał jego czarnej koszulki opadł na umięśnione ciało. Jego kręcone ciemnobrązowe włosy były w całkowitym nieładzie, a mimo to wyglądały naprawdę dobrze. W końcu mrugnął do mnie, podnosząc kącik ust do góry i wyminął mnie, znikając z mojego pola widzenia. Minęło kilka długich sekund zanim wypuściłam powietrze, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że je wstrzymałam. Rozejrzałam się dookoła, ale jego nigdzie już nie było. Zupełnie, jakbym sobie to wszystko wymyśliła.


______________

Dopiero zaczynam przygodę jaką jest ta historia. Mam nadzieję, że dacie jej szansę i przy okazji dacie szansę też mi. 

LOST (ZAKOŃCZONE)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum