Rozdział 20

3.2K 121 38
                                    

Katrina

Gdy tylko przekroczyłam próg sierocińca, uśmiechnęłam się sama siebie.

W końcu.

Pomyślałam. Przy recepcji zauważyłam May'e, która była bardzo zapracowana. Z wielkim bananem na mordzie, podeszłam do niej, aby się przywitać.

- Dzień dobry. - powiedziałam. Kobieta lekko podskoczyła, po czym uniosła wzrok.

- Katrina... ty żyjesz... - wydukała, tak jakbym nie żyła i z martwych wstała.

- Dlaczego miałabym nie żyć? - spytałam.

- Był tu wczoraj twój opiekun i powiedział, że zaginęłaś. - odpowiedziała, a ja zmarszczyłam brwi. On...oni serio mnie szukają? - Tak bardzo się cieszę, że żyjesz. Zaraz do niego zadzwonię i powiem...

- Proszę do nie go dzwonić! - krzyknęłam. Jakby ona do niego zadzwoniła, to cała moja ucieczka poszłaby w pizdu.

Kobieta zmarszczyła brwi,w niezrozumieniu.

- Dlaczego? - spytała.

- Bo...Dlatego, że... Ja... My... pokłóciliśmy się. - bełkotałam. Kobieta uniosła brwi. - On mi nie pozwolił iść na nockę, dlatego uciekłam. Ta nocka jest dla mnie, bardzo ważna. - teraz mówiłam błagalnym tonem.

Maya patrzała na mnie, nie bardzo rozumiejąc. Zrobiłam najsłodsze oczka jakie potrafiłam.

- No dobrze, ale jutro z samego rana do niego zadzwonię.- zagroziła. Tu nie miałam nic do gadania, bo i tak wiedziałam, że prędzej, czy później zjebkę muszę dostać. Pokiwałam jedynie twierdząco głową. -Wspaniale. Wiesz, gdzie jest pokój Inez, możesz iść.

Jak miło.

Zabrałam plecak z ziemi, po czym ruszyłam na trzecie piętro.

Byłam w połowie drogi, gdy spotkałam tą szmatę Camile. Chciałam ją wyminąć, ale ta zagrodziła mi przejście.

- Nie tak prędko. - powiedziała, swoim piskliwym, wkurwiającym głosikiem.

- Sorka, nie jestem nianią dla takich dzieci jak ty, więc spadaj do kołyski. Tylko pamiętaj o zmianie pieluszki. - odpowiedziałam. Dziewczyna lekko się zaczerwieniła ze złości.

- Nie jestem dzieckiem! - wrzasnęła.

- Ale się drzesz, jak taki kidos, więc idź znajdź sobie smoczka i idź grzecznie luli. Dzieci w twoim wieku jeszcze śpią. - mówię czochrając jej włosy, po czym wymijam ją.

- Trzymaj się z dala, od mojego Lukusia! - krzyknęła na cały korytarz.

- Luke, ma olej w głowie i nigdy by z tobą nie był, bo poszedł, by do więzienia. - ucięłam.

- Czemu?

- Jesteś taka głupia, czy tylko udajesz?

- Nie jestem głupia! - oburzyła się.

- Dobra, nie będę tracić mojego cennego czasu, na kłótnie z takim dzieckiem jak ty.- powiedziałam, po czym weszłam na kolejną serię schodów.

Jak ta mała PICK ME dziewczyna mnie wkurwia.

Pełna złości, wparowałam do pokoju Inez. I kurwa tego się nie spodziewałam. Może tego nie mówiłam, ale Inez ma kręcone włosy.

A ja wchodzę i nie dość, że ona ma te włosy proste, to w dodatku leży wtulona w Jack'a. Śpią razem, co jest słodkie, ale mi zbiera się na wymiociny.

Postanowiłam ich nie budzić, tylko położyć się na swoim, byłym łóżku. Wtuliłam się w poduszkę, a oczy same mi się zamknęły.

******

Zaadoptowana przez mafiozówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz