Gabriel
Po tam jak Katarina wyszła z kuchni, nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić. Postanowiłem, że pójdę do Iwana, powiem jak wygląda sprawa, a później na siłownię.
Ruszyłem w stronę gabinetu. Byłem przed drzwiami, gdy usłyszałem głosy.
-... jak to możliwe? - zapytał lekko poirytowany Iwan. - przecież się go pozbyliśmy... tak... tak. Dobrze w takim razie będziemy ostrożniejsi... jak najbardziej... Do widzenia. - odpowiedział rozłączają się.
Zastanawiałem się, o co może chodzić. Zapukałem i nie czekając na zaproszenie, weszłam do środka. Mężczyzna spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
Nic nie powiedziałem tylko, usiadłem na jednym z foteli.
- Co chcesz, jestem zajęty. - powiedział poddenerwowany.
- Kto dzwonił?
-Nie ważne.
- Jestem twoim bratem i prawą ręką. Chyba mam prawo wiedzieć. - mówiłem patrząc na niego uważnie. Iwan westchnął ciężko, po czym usiadł za swoim masywny fotelu.
-Dzwonił Ben. Zabójca ojca, żyje. - odpowiedział. Zamurowało mnie. Spodziewałem się wszystkiego.
- Ale... ale jak? - zapytałem
- Okazało się, że wiedział, iż chcemy go wyeliminować i upozorował własną śmierć. - mówił przeczesując nerwowo włosy.
- Kurwa.- przekląłem pod nosem. - I co teraz?
- On będzie chciał się zemścić. Najprawdopodobniej obierze sobie za cel Katrinę. - podsumował.
- WoW, brawo geniuszu. - parsknąłem. - Pytam się co z tym zrobimy.
- Szczere, średnio wiem. To komplikuje również sytuację z jej nocowaniem. - powiedział przejeżdżając dłonią po twarzy. Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałem, że serio sobie nie radzi.
- Pozwolimy jej pójść, ale Alex będzie z nią 24/7. Oczywiście łazienkę i pokój darujemy sobie, ale ogólnie to będzie za nią chodził.
- Dobrze. - zgodził się. Już wstawałem, aby opuścić pomieszczenie, lecz powstrzymał mnie Iwan.- A co to były za krzyki?
- Kelly oparzyła się olejem. Adrien zawiózł ją do szpitala.
- Cholera. Dobra będzie miała wolne, do czasu, aż wyzdrowieje. Do tego czasu sobie sami będziemy gotować. Jak co, to sobie coś zamówimy. - zarządził.
- Dobra. Ja idę pomóc Katrinie przenosić rzeczy do pokoju.
-Dobrze, a jak się z nią dogadujesz?
- Rodzę sobie najlepiej z was wszystkich. - stwierdziłem i wyszedłem z pomieszczenia.
Byłem lekko pod buzowany. Ten śmieć powinien dawno gnić w czeluściach piekła, torturowany przez samego Lucyfera w najokrutniejszy sposób. Zadarł z nie właściwymi osobami.
Aby trochę się rozluźnić, Ruszyłem z stronę siłowni. Nie fatygowałem się z przebieraniem. Potrzebowałem wyładować emocje, aby nie odbiły się na Katrinie, która chyb nadal czekała, aż pomogę jej z rzeczami.
Gdy tylko znalazłem się w pomieszczeniu, podbiegłem do worka i z całej siły walnąłem w niego. Zrobiła się mała dziura, ale mnie to nie powstrzymało. Waliłem tak długo, do puki nie opadłem z sił. Ręce miałem lekko czerwone i gdzie nie gdzie leciały małe, chude stróżki krwi.
Uspokoiłem się i poszedłem do pokoju, gdzie jeszcze powinna być dziewczyna. Nie myliłem się, leżała na łóżku oglądając coś. Stanąłem w drzwiach opierając się ich framugę. Uniosła na mnie wzrok.
YOU ARE READING
Zaadoptowana przez mafiozów
Teen FictionKatrina Wood ma zaledwie czternaście lat gdy dowiaduje się, że jej starsza siostra, matka i ojciec potwór, zostali zamordowani. Biedna dziewczyna trafia do domu dziecka. Po pewnym czasie zostaje zaadoptowana przez trzech tajemniczych mężczyzn. Czy d...