Skrywane moce - review

Start from the beginning
                                    

Myślę, że i młodsi, i starsi czytelnicy znajdą tutaj coś dla siebie. Uwagę tych pierwszych na pewno przykuje zwarta akcja z dużą ilością magii oraz pewnego czającego się w tle sekretu. Natomiast ci drudzy uśmiechną się, obserwując zmagania naszej głównej bohaterki Kasi nie tylko z krwiożerczym korporacyjnym środowiskiem, ale również prozą życia jak choroby czy chorobliwy brak czasu.

Powinnam także wspomnieć o konstrukcji tekstu, którą naprawdę należy pochwalić. Autorka bardzo dobrze poradziła sobie z użyciem techniki tzw. foreshadowing. Nazwy nie pojawiają się tutaj bez powodu. Jeżeli widzimy jakiś przedmiot, słyszymy o czymś na początku tekstu, to zostaje wykorzystane później, tworząc spójną, logiczną całość, która wykorzystuje każde zdanie na sto procent. Naprawdę należy autorce pogratulować w tym aspekcie.

Jako że jest to recenzja, muszę spojrzeć na tekst krytycznym okiem i wypunktować pewien mankament. Muszę się przyczepić do momentu, gdy (UWAGA SPOILER) Daniel informuje Kasię, że jest tutaj po to, aby ją ostrzec. Następnie nagle teleportują się do przeszłości. W momencie, gdy po raz pierwszy przeczytałam ten fragment, czułam się niesamowicie zagubiona. W jednej chwili zmieniliśmy czas, miejsce, a bohaterom zagraża niebezpieczeństwo w postaci rozwścieczonych wieśniaków z widłami. Chciałabym zobaczyć chociaż zdanie czy dwa wyjaśnienia, jak dokładnie się to stało. Ewentualnie, jeżeli już ono się w tekście znajduje, należałoby je lepiej wyeksponować.

Podobny chaos miał miejsce przy ponownej teleportacji, chociaż tam już mieliśmy wyjaśnienie oraz użycie eliksiru. Niemniej tak drastyczne skoki sprawiły, że trochę się zgubiłam w tych momentach i zostałam całkowicie wyrwana z tekstu. Rozumiem, iż mogło zabraknąć miejsca na dodatkowy akapit czy dwa z powodu odgórnie narzuconego ograniczenia liczby słów, lecz postarałabym się powrócić do tych fragmentów i popracować nad nimi. Na pewno tekst tylko na tym zyska.

Na sam koniec tego podpunktu powinnam wspomnieć o zakończeniu. Nie będę ukrywać, że można je określić jako bardzo specyficzne, nawet groteskowe. Dlaczego? Ponieważ łączy w sobie te trzy elementy: humor, krew i seks. Zostałam nim rozbawiona jako fanka takich rozwiązań, ale rozumiem, że nie każdemu przypadnie ono do gustu. Nie będę tutaj zdradzać więcej, abyście mieli niespodziankę i zajrzeli do tekstu.

Elementy magiczne

Nie mogłam oczywiście pominąć tego punktu! W końcu to opowiadanie halloweenowe! Autorka wykonała naprawdę dobrą robotę w tym aspekcie. Na przestrzeni paru tysięcy słów udało jej się stworzyć prosty, ale sprawnie działający system magiczny opierający się na intencjach oraz zaklęciach wypowiadanych po kaszubsku. Jest to stosunkowo prosty oraz popularny system, jednak autorka wyciągnęła z niego coś nowego, używając właśnie rodzimego języka. Na dokładkę dostajemy jeszcze w jednym momencie klasyczną wariację z czarami wypowiedzianymi w języku łacińskim.

Jednak słowa to nie wszystko. Portale, eliksiry nie dostały aż tyle uwagi, ale wciąż stanowią one miły dodatek. Nie mogę zapomnieć o lataniu na miotle, które wcale nie jest takie łatwe, jakby się to mogło wydawać. W zimie brakuje przecież ogrzewania, a nasza Kasia musi się na to przygotować.

Bohaterowie

Nie wymienię tutaj całej obsady opowiadania, a skupię się na najważniejszych postaciach.

Główna bohaterka, Kasia, jest niesamowicie sympatyczną i normalną postacią, pomimo swoich magicznych zdolności. Musi się mierzyć z problemami w firmie, konferencją, z której o wiele chętniej uciekłaby i udała się na zlot czarownic w SPA. Cały tekst obserwujemy z jej perspektywy, więc również mamy wgląd w myśli kobiety. To, jak komentuje otaczającą ją rzeczywistość, raz normalnie, raz po kaszubsku, praktycznie ciskając zaklęcia, jest naprawdę przezabawne. Nie wygląda też idealnie, nie zachowuje się również w taki sposób, czym zdobywa coraz większą sympatię z każdym kolejnym słowem opowiadania.

RiP: Read in Peace | RECENZJEWhere stories live. Discover now