Prolog

26 0 0
                                    

-To nie jest to! - krzyk wydostał się z mojego gardła promieniują nieco moje rozgrzane struny głosowe. Było mi ciepło, z powodu emocji jakie we mnie buzowały. Zack westchnął głęboko na co zmarszczyłem brwi.

-Znowu coś rozwalisz? Może czymś rzucisz? Obok ciebie stoi świetny wazon. - sarknął ironicznie, spoglądając na milion zgniecionych i podartych kartek papieru. Gdzieniegdzie na podłodze walały się jeszcze poduszki, którymi szastałem niecałe piętnaście minut temu.

-Mam dość! kompletnie nic z tego nie wychodzi. - runąłem na sofę za mną czując przypływ bezsilności. Czułem się tak bezradnie słaby. Nie chciałem się tak czuć. Zacisnąłem dłonie w pięści czując odciski pomiędzy palcami spowodowane drewnianymi ołówkami, które potrafiłem trzymać godzinami w ostatnich tygodniach.

-Każdy artysta przechodzi kryzys twórczy. - Wzruszył ramionami blondyn na co przewróciłem oczami.

Marny komitet pocieszający.

-Nie umiem napisać durnej piosenki od pół roku Matt! Dwa lata temu potrafiłem napisać w ciagu jednej nocy dwie i obudzić się z pomysłem na trzecią! - zaśmiałem się ironicznie jakby miałoby mi to w jakiś sposób pomoc.

-Idź, zakochaj się. Narozrabiaj, umów się z jakaś fanka. Zrób coś ze sobą to może najdzie cię wena. - doradził Zack, częstując się kolejną rolką sushi.

-Właśnie, dzisiaj idziesz na gale NONMY, prawda? Mało masz tam możliwości? Sabrina Carpenter, Oliwia Rodrigo - zaczął wymieniać Matt

-Sia, jeśli wolisz starsze - odezwał się Coddy uśmiechać się delikatnie. Jego obsesja do starszych kobiet od jakiegoś czasu dotkliwie mnie przerażała.

-Nie mam najmniejszej ochoty tam iść -przyznałem szczerze wypuszczając głośno powietrze.

-Niestety współpraca z Tommym Hillfiegerem jest klepnięta i szalenie drogi garnitur wisi już w twojej szafie, więc będziesz musiał tam iść.

-A skoro już tam będziesz... - zaczął znów temat blondyn

-Skończ. - podniosłem ręce w geście obrony. Wracam do mieszkania. Widzimy się jutro. - urwałem i ruszyłem do wyjścia, mając szczerą nadzieję ze dzisiejszy wieczór minie mi w mgnieniu oka.

-Jak dobrze pana widzieć, panie Mendes - długonoga blondynka zalotnie uśmiechnęła się w moja stronę i otworzyła mi bramkę, prowadzącą do głośniej imprezy. Przytaknąłem w jej stronę udając się w stronę klubu, który został w całości wynajęty na potrzeby NONMY.

Imprezy pościankowe są organizowane praktycznie zawsze. Za każdym razem udaje się na nie ze świetnym humorem. W końcu widzę się tam ze starymi znajomymi, z którymi umówienie się w normalnym warunkach jest ekstremalnie ciężkie.

Tym razem nastrój nie do końca mi sprzyjał a impreza na ten moment, nie była spełnieniem moich marzeń. Wymalowałem na swojej twarzy jeden z miłych uśmiechów i zacząłem się witać z pierwszymi znajomymi twarzami.

-Kogo moje oczy widzą! Shawn Mendes - usłyszałem niski głos za moimi plecami. Od razu wiedziałem kim jest osoba, która przed sekundą mnie przywołała. Sposób akcentowania mojego nazwiska, sprawił ze przez moment poczułem się jak w starym, dobrym domu.

-Cameron Dallas - odwróciłem się na pięcie i od razu przytuliłem ciepło bruneta. Nie widziałem go od dobrych paru lat i szczerze mi go brakowało. Od odejścia z macgonu, mieliśmy bardzo mało okazji żeby ze sobą porozmawiać. Gdy jednak do tego dochodziło siedzielismy przy drinku godzinami.

-Co u ciebie? Jak życie? - zapytał klepiąc mnie po plecach i synchronicznie ruszyliśmy w stronę baru.

-Po staremu. Śpiewam, gram, oglądam mnóstwo seriali i zacząłem uczciwie chodzić na siłownię - zaśmiałem się szczerze na co chłopak pokręcił głową z niedowierzeniem

-Chyba dorośliśmy - zaśmiał się, zmieniając płynnie temat na nasze wspólne wspomnienia, po prace czy doradztwo na temat wyboru psa do domu. Po jakimś czasie przyłączył się do nas Charlie, którego tez bardzo dawno nie widziałem. Z jednego drinka zrobiło się osiem, a z każdym kolejnym każdy z nas stawał się coraz bardziej szczery co nie do końca wydawało mi się dobre. Nie do końca chciałem się otwierać.

-Jestem tak dumny z tego numeru - powiedział Puth biorąc kolejnego sporego łyka ze swojej szklanki.

-A ty jak Shawn? Jak nowy album? - zapytał się mnie Diaz na co spojrzałem się na ciemną ciecz w swojej szklance. Gwałtownie wypiłem zawartość myśląc jaką wersję przyjąć.

Oni chcą dla ciebie dobrze, przecież trzymacie się od lat.

Są po twojej stronie.

-Źle. - powiedziałem pusto - Nawet bardzo źle, nie będę was okłamywał. Nie potrafię nic napisać od paru miesięcy. Nie ważne ile bym nad czymś nie siedział, nie potrafię sobie z tym poradzić. - Nie odezwali się ani słowem. Spojrzeli jedynie na siebie a Charlie przełknął głośniej ślinę i nie wiem czemu ale miałem wrażenie ze to wyznanie zburzyło miedzy nami jakiegoś rodzaju mur.

-Dlatego odszedłem z kariery piosenkarza. Bo nie umiałem pisać. Śpiewałem piosenki innych osób, i tego nie czułem. - przyznał się szczerze Cameron na co uniosłem zaskoczony brwi. Nigdy bezpośrednio nie zapytałem się o powód, przez który skończył śpiewać. Widziałem jedynie wywiad, w którym powiedział że modeling tak go pochłonął, że nie jest w stanie znaleźć już na to czasu.

-Tez mialem to samo, przy drugim albumie - przyznał się Charlie, podnosząc rękę prosząc o jeszcze jedna kolejkę.

-I co zrobiłeś? Twój drugi album był bestsellerem - powiedziałem jałowo. Osiągnął duży sukces, więc jakim cudem stworzył tak dobre piosenki, jeśli nie umiał pisać?

-Nie pomagała ci przypadkiem Stella? - zapytał się brunet, po czym głośno czknął.

-Bingo - Puth wskazał na niego palcem, po czym cwanie się uśmiechnął.

-Jaka Stella? - zapytałem zmieszany

-Jaja sobie teraz robisz? - zapytał się mnie Cameron marszcząc brwi

-Stella Mccartney? - zapytałem zmieszany czując nagłe poczucie nostalgii. Flashbacki zaczęły napływać do mojej głowy, przypominając sobie o dziewczynie, z która spędzałem tyle czasu przed laty.

-Otóż to, po macgonie dostała propozycję w wytwórni. Skubana narobiła tam sobie takich znajomości, że zwolniła się po pięciu miesiącach. Potrafi napisać tak dobre utwory, teksty, czy dopełnić ci numer że siedząc z nią w studiu wiesz że to będzie coś co przyjmie się bez zająknięcia. - powiedział Cameron odbierając od kelnerki kolejnego drinka.

-To dlaczego o niej nie słyszałem? - zapytałem z ciekawości. Skoro jest taka dobra, czemu nie jest o niej głośno?

-Po macgonie i pierwszym rzucie sławym, który chcąc nie chcąc na nią spłynął zaczęła sobie cenić prywatność. Nie działa pod nikogo. Zawsze w umówie jest klauzula, która zakazuje wspominać o jej wkładzie w utwory. Nie życzy sobie być nigdzie zapisywana. Nie lubi być w centrum uwagi, a biorąc pod uwagę fakt, że brała udział przy topowych piosenkach ostatnich lat byłoby o niej głośno. A tak naprawdę jeśli ktokolwiek ma problem, wie że może się z nią skontaktować. Wyrobiła sobie tutaj swojego rodzaju markę. Wartościowi twórcy wiedzą o jej istnieniu i to jej wystarcza.

Ich słowa naprawdę mnie zszokowały. Fakt że blondynka, która siedziała ze mną godzinami w autokarze i pisała ze mną teksty moich piosenek, teraz jest z tego znana sprawiło że ciepło dumy rozlało się gdzieś w środku mojego ciała, ale tez dało mi naprawdę głęboka nadzieje.

-Wiecie może czy zmieniała numer telefonu? - zapytałem a na moją twarz wpłynął pierwszy szczery uśmiech od miesięcy.

Be uniqueWhere stories live. Discover now