Rozdział 13

15 1 0
                                    

W domu Weroniki spędziłam jeszcze jeden dzień, gdzie umówiłyśmy się, że zaraz po pracy pójdę do mojego domu zapakuję swoje rzeczy i ostatecznie zrezygnuję z mojego Jina. Na samą myśl w moich oczach zbierały się łzy. Łzy bezsilności. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że to dobra decyzja i nie zamierzałam z tego rezygnować i cofać się w tył, bo pamiętałam wciąż scenę, która jak mantra odbijała się w mojej głowie. Scena, gdzie Gyuvin powiedział mi, że nawet dobrze nie zakryłam tego siniaka na twarzy. Świadomość. Zdawałam jednak też sobie sprawę z tego, że przez długi czas będę opłakiwać mojego Jina. Gdyż ten tyran pozostał tylko w moim życiu siniakami, bliznami, traumą i złamanym sercem. Ale mój stary, wspaniały Jin wciąż żył we wspomnieniach i potrzebowałam chwili czasu żeby go pożegnać. Odetchnęłam jeszcze głęboko upewniając się czy na pewno tego chcę. I już ostatecznie zdecydowałam kiedy - przekroczyłam próg mojego domu.

Nie zastałam jednak w naszych czterech ścianach mojego chłopaka. Najpewniej po moim odejściu wrócił do pracy w firmie. Zastanawiało mnie czy czasami jego też przytłaczały te cztery ściany i miał dość tego jak wyglądała nasza relacja. Bardzo bym tego chciała. Zdziwiło mnie to, że zastałam dom schludny i w dobrym stanie. Oznaczało to, że może Jin ogarnął się troszkę i ta rozmowa będzie bezpieczna. Nie do końca wiedziałam kiedy wróci do domu jednak nie zamierzałam na niego czekać i powędrowałam do pokoju. Odetchnęłam z ulgą kiedy wszystko leżało na swoim miejscu. W tym mieszkaniu była naprawdę cała masa moich rzeczy i bardzo bałam się, że Jin je wyrzucił, ale wszystko stało na swoim miejscu. Ilość tych przedmiotów mnie przytłoczyła, plus nieobecność chłopaka. To wszystko sprawiło, że postanowiłam wykorzystać sytuację i zadzwonić do Gyuvina żeby spędzić z nim miło czas. Idealnie się złożyło, że akurat był wolny, a adres w końcu znał więc pojawił się niedługi czas potem u mnie w mieszkaniu.

Gyuvin za każdym razem wywoływał na mojej twarzy uśmiech, który z niej praktycznie nie schodził. Sprawiał, że wszystko co złe znikało. I to sprawiał on, tylko i wyłącznie on. Mogłam być pisarzem, ale to on zawsze był słowami, które sprawiały, że pisałam i pisałam i pisałam. Z każdą chwilą przywiązywałam się do chłopaka coraz bardziej. Zapominając o tym, że przecież chłopak nie zostanie ze mną na całe życie.

Oboje nie sądziliśmy, że znalazło się tam tak dużo rzeczy, ale prawdą było, że byłam bardzo sentymentalna i trzymałam przy sobie wszystko. Dużo przedmiotów, na które nikt inny nie zwróciłby uwagi a ja przygarniałam to do siebie, myśląc że jest mi to potrzebne. Nie lubiłam kiedy nic się nie działo, kiedy wchodziło się do mojego pokoju słyszałam, że nie wiadomo gdzie trzeba patrzeć i że czasami otoczenie przytłacza niektórych ludzi, ale ja naprawdę uwielbiałam chaos. Jin na początku naszego związku pozostawił mi wolną rękę, więc nasza sypialnia była ozdobiona masą zdjęć, niepotrzebnych ozdób i całej reszty tych zbędnych rzeczy. A że kochałam to wszystko musiałam zapakować każdą drobną rzecz. Gyuvinowi jednak to przeszkadzało, plus złożył masę komplementów temu pomieszczeniu i wspomniał coś o tym, że uwielbia spędzać ze mną czas. Rumieniec.

Minęły chyba z trzy godziny kiedy większość pokoju była zapakowana. Ściany były już puste. Trochę obawiałam się, że będę musiała uciekać jeżeli jednak Jin nie będzie spokojny, więc chciałam mieć zapakowane najważniejsze rzeczy. Oczywiście jak zwykle przy takim wspaniałym towarzystwie dopisywała nam salwa śmiechu. A kiedy przyglądaliśmy się mojej szafie, myślałam że wtedy nie wytrzymam. Znajdywaliśmy tam bowiem ubrania krzykliwe i modne trzy sezony wcześniej. W pewnym sensie jak Gyuvin wyśmiał moje okresowe spodnie myślałam, że nie wytrzymam i rzuciłam się na niego by okładać go koszulką, ale on jedynie złapał mnie za talię i rzucił na łóżko znajdując się nade mną.

- I co teraz zrobisz paskudo? – wyszeptał nad moją twarzą a moje serce gwałtownie się przewróciło. Myślałam, że zemdleje. Był tak blisko mnie i patrzyłam mu głęboko w oczy. Naprawdę miałam nadzieję, że wydarzy się tutaj coś więcej, ale przeszkodził nam zgrzyt drzwi wejściowych.

Chłopak niemal momentalnie ze mnie zszedł napotykając moje przerażone spojrzenie. Jin wrócił do domu. I choć wcześniej myślałam, że czyste mieszkanie sugerowała, że będzie w porządku i mój chłopak będzie spokojny. Tak teraz to wszystko zniknęło, a mnie opanował strach. Czułam, że nogi mam jak z waty, dłonie zaczęły drżeć, a ja potrzebowałam paru głębszych oddechów. Ponownie spojrzałam na Gyuvina jeszcze raz, który postawił krok w moją stronę. Złapał mnie za dłonie i wyszeptał.

- Jestem tutaj. Wszystko będzie dobrze. Jesteś bezpieczna. – Trzy frazy, które trafiły prosto w moje serce. Kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę salonu.

Faktycznie go tam zastałam. Z początku mnie nie zauważył więc zdążyłam się mu przyjrzeć kiedy krzątał się po salonie. Był jak zwykle ubrany w garnitur i lekko wygniecioną koszulę. Oczywiście - przecież to ja zawsze mu ją prasowałam. Mały uśmiech przeleciał przez moją twarz, ale niemal od razu zniknął, gdyż chłopak dostrzegł mnie w rogu. Widocznie się spiął i powoli wyprostował poprawiając marynarkę. Widziałam, że miał spokojną twarz. Przez niewielki czas patrzyliśmy sobie po prostu w oczy w absolutnej ciszy, dopóki Jin nie postawił pierwszego kroku w moją stronę. Cofnęłam się momentalnie, wystawiłam dłonie przed siebie i wyszeptałam cichutko, żeby nie podchodził. O dziwo posłuchał.

- y/n ja... - zmarszczył widocznie brwi – Ja chciałem cię bardzo, bardzo przeprosić. Kochanie ja... - widziałam jak w jego oczach stają skrajne emocje i wiedziałam już doskonale, że to zerwanie będzie jeszcze trudniejsze niż myślałam. Spodziewałam się, że będzie zły, zimny, oschły, obojętny. A tymczasem on miał w oczach skruchę, która przeszywała mnie na wskroś. Kiwnęłam głową na boki.

- Nie Jin proszę nic nie mów. Ja... Ja bardzo chciałabym móc do ciebie wrócić – w oczach stanęły mi łzy – Bardzo bym chciała, ale ilekroć wracałam do tego domu, on nigdy nie był dla mnie domem – łzy spływały mi po policzkach. I byłam w szoku kiedy przez twarz Jina również przebrnęły łzy – Kochałam Seok Jina bardzo, wiesz kochanie, ale mój Seok Jin nigdy nie podniósłby na mnie ręki. Przepraszam, ale pragnę z tobą zerwać. Może w innym życiu, kochanie. – Nie hamowałam już łez i widziałam, że Jin nie mógł uwierzyć w moje słowa.

Jego twarz zatrzymała się w niemym krzyku. Otwierał i zamykał usta nie wiedząc co chciałby powiedzieć. Z jego oczu wypływały to nowe łzy, a ja nie mogłam uwierzyć, że ten człowiek, który był moim tyranem przez najbliższy rok teraz nagle płacze. Opadł w amoku na kolana i przyciągnął dłonie do twarzy. Szlochając. Postawiłam niepewny krok w jego stronę, potem następny i następny aż w końcu znalazłam się obok niego, dotykając drżącą dłoniom jego ramienia. Gwałtownie podniósł na mnie zapłakaną twarz, a ja poczułam się tak jakby ktoś na wskroś przeszył moją klatkę piersiową sztyletem. To wszystko byłoby łatwiejsze gdyby pozostał taki jaki był przez najbliższy rok, a nie teraz nagle zachowywał się tak jakby był moim starym Jinem.

- Błagam – mówił będąc cały w szlochu – Błagam nie zostawiaj mnie. – Ten załamany głos sprawiał, że chciałam się z tego wycofać i wtulić się w ramiona. Może poczułabym znowu jak to jest móc się skryć w swojej świątyni ostoi. Wróciłabym do ramion Mojego Jina. Jednak później w mojej głowie pojawił się obraz Gyuvina, który czekał na mnie w sypialni i jego przepięknych jelenich oczu, które dawały mi spokój.

I wiedziałam, że podjęłam dobrą decyzję. I za wszelką cenę musiałam zatrzymać tutaj nasz wspólny okręt

Moje More ~ Kim GyuvinWhere stories live. Discover now