Rozdział 6

17 3 1
                                    

Początkowo w mojej głowie na sekundę zapaliła się czerwona lampka czy na pewno powinnam iść do tego salonu z chłopakiem, w końcu wciąż go przecież nie najlepiej znałam, ale szybko te myśli się rozwiały. Przecież znał Gunwooka i był jego bliskim przyjacielem, dodatkowo na własne oczy widziałam jak bardzo Yuki się przy nim bawi, a na samym końcu pojawiła się sytuacja z przed chwili. Przecież przyszedł do mojego pokoju by sprawdzić co się dzieje. Nie mógł być zły. Nikt z takim uśmiechem nie mógł być zły.

Więc poszłam z nim i ani na chwilę nie pożałowałam, najpierw zrobiliśmy sobie ciepłe mleko ( Gyuvin potrafił przyrządzić je na słodko i zapewniam was było ono boskie ), a potem usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy śmieszne koty, gdyż chłopak uparł się, że to koniecznie ma mi poprawić humor. I choć nienawidziłam kotów, to w jednym muszę się zgodzić. Były cholernie śmieszne. A potem zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Aż wyczułam ten wzrok na sobie.

Ktoś kto nigdy nie doświadczył przemocy nie wie, że taki wzrok wyczuwa się wcześniej i obdarzają cię nim osoby, które chcą poruszyć okropny temat. Ten wzrok był zawsze jak mieszanka cichej nadziei i współczucia. I ja już wiedziałam o czym będzie rozmowa za chwilę, mimo wszystko czułam, że nie powinnam od tego uciekać i pierwszy raz poczułam coś takiego w stosunku do nowej osoby. I być może było to spowodowane bardzo późną godziną, albo tym, że już trochę byłam zmęczona, ale w moich oczach Gyuvin wyglądał jak przyjaciel, któremu mogę powiedzieć i zaufać, a on nie zrobi mi nic złego. 

- Czy on od początku taki był? – zmarszczył brwi a twarz wykrzywił w trosce. Odwróciłam wzrok na swoje palce i głęboko westchnęłam.

- Zapewniam, że gdyby od początku taki był to nigdy nie skończyłabym tu gdzie jestem – znowu westchnęłam – wiesz Jin naprawdę był wspaniały na początku chodziliśmy na spacery, często mi gotował, a ja żegnałam go buziakiem kiedy wychodził do pracy – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tych cudownych chwil – I wiesz – spojrzałam mu w oczy – Może gdyby wtedy nie byłby taki kochany to może łatwiej byłoby mi odejść. Ja naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, że to co on robi jest złe i nie jestem z nim szczęśliwa i wiem, że to mnie wyniszcza – zaczęłam poruszać rękami, które zaczęły drżeć, żeby tego nie zauważył, ale Gyuvin miał zbyt bystre oko i wyłapywał wszystko. Złapał mnie za jedną z dłoni, a ja wtedy zamilkłam na chwilę i po prostu patrzyłam się w jego uśmiechniętą twarz.

- Spokojnie, nie stresuj się tak. Zapewniam ci, że kto jak kto, ale ja ci krzywdy nie zrobię. – dotarło. Gdybyś tylko Gyuvin wiedział jak bardzo to do mnie dotarło. Pokiwałam twierdząco głową.

- W porządku. I choć wiem jak bardzo to mnie wyniszcza, to za każdym razem mam cichą nadzieję, że kiedy obudzę się znowu ze złamanym sercem w pustym i zimnym mieszkaniu to w tej kuchni będzie stał mój kochany Jin, który przyciągnie mnie w swoje ramiona i przeprosi za wszystkie złe rzeczy jakie kiedykolwiek mi zrobił – samotna łza spłynęła mi po twarzy, ale chłopak szybko zareagował od razu i ją starł, kiwając głową bym kontynuowała. – Przysięgam, że kocham to i nienawidzę równocześnie. – znowu spojrzałam mu w oczy, żeby upewnić go w tym co mówię, żeby naprawdę mi uwierzył.

- W porządku malutka to nic złego. Jesteś zakochana to zrozumiałe, ale chciałbym – podniósł mój podbródek, gdyż uciekłam od niego wzrokiem – żebyś wiedziała, że człowiek, który budzi się z własnym krzykiem, a zasypia ze strachem nie żyje, tak jak powinno się żyć. Jest wyłącznie nieszczęśliwy. Pewnie słyszałaś już to milion razy, ale powiem ci to też milion pierwszy jeżeli z tego zrezygnujesz, zapewniam ci, że będzie ci lepiej i przyjemnie. Plus masz nas a my ci na pewno pomożemy. Spróbuj y/n , a nic nie stracisz. – Obdarował mnie kolejnym ze swoich uśmiechów, a ja nie hamowałam już łez. Gdyż po raz kolejny ktoś miał rację, że za długo już w tym siedzę, że może naprawdę powinnam z tego zrezygnować, ale po chwili znowu pojawiła się ta jedna myśli i jedynie pokiwałam przecząco głową. – Boisz się. – Bardziej stwierdził niż zapytał, a łzy momentalnie gdzieś zniknęły, napięłam się cała jak struna i gwałtownie spojrzałam w jego oczy. Strach w tej sytuacji był oczywistą rzeczą, ale nikt wcześniej nie nazwał tej rzeczy po imieniu, to było obce i może trochę niebezpieczne. Odpuściłam, spuściłam wzrok i pokiwałam twierdząco głową. Nie było o co się spierać. Znowu podniósł ten pieprzony podbródek i kiedy mocno ścisnął moją dłoń zaczął mówić – Obiecuję ci, że już nigdy w życiu nie spotka cię żadna krzywda, żadna. Mogę zostać twoim rycerzem tak długo jak potrzebujesz, tylko błagam ucieknij od niego – szeptał tak przyjemnie – ta twarzyczka zasługuje na więcej uśmiechu. – dodał a na mojej twarzy pomimo tych paru wylanych łez rozprzestrzenił się uśmiech.

I choć nie znałam Gyuvina, jego słowa dotarły do otchłani mojego zepsutego serca i sprawiło, że odłamki poruszyły się niespokojnie wiedząc, że to może koniec ich cierpienia i bólu. Obietnica chłopaka została przeze mnie zaakceptowana i sprawiła, że zdecydowałam się naprawić swoje życie. Znowu zapłakałam z lekka nad tym wszystkim dziękując cicho Gyuvinowi, a on jedynie zaśmiał się i przyciągnął mocno do siebie przytulając i kołysząc w ramiona raz po raz szeptając, że będzie już tylko lepiej i że naprawdę obiecuje, że mnie nie zostawi, a ja odpłynęłam w jego ramionach pierwszy raz nie zasypiając w strachu. 

Moje More ~ Kim Gyuvinحيث تعيش القصص. اكتشف الآن