Rozdział 4

22 3 4
                                    


Słyszałam jak mój telefon dzwonił w salonie, ktoś koniecznie próbował się do mnie dodzwonić, ale ja nie mogłam w tej chwili odebrać. Za długie robienie zakupów i nieposłuchanie go z rana, dostałam zaraz po przekroczeniu progu domu. Najpierw w twarz, a potem w żebra i brzuch. A na końcu rzucił mnie w sypialni zostawiając w agonii łez, samą w domu. Naprawdę chciałam wstać, żeby się spakować i po prostu wyjść, ale mój oddech był świszczący, oczy cały czas mi się przymykały, a całe ciało bolało. Mogłam jedynie płakać na podłodze.

W takich momentach zawsze moją pierwszą myślą było, że powinnam od niego uciec, ponieważ nie zniosę tego dłużej. Byłam pełna żalu, do samej siebie, że zostałam tu kolejne dni. I płakałam nad swoim marnym losem. I postawiłam sobie za zadanie, że naprawdę się spakuje i wyjdę, ale jeszcze nigdy tego nie zrobiłam

,, Przecież go nie posłuchałam zasłużyłam sobie na to. Głupia  y/n '' – Powtórzyłam sobie w myślach trzy razy ocierając łzy.

Powoli zbliżyłam się do łóżka by było ono moją podporą kiedy bym wstawała. I próbowałam to zrobić raz z głuchym jękiem bólu i próbowałam drugi raz, ale za każdym razem opadałam na ziemię sprawiając sobie jeszcze więcej bólu. Zacisnęłam wargi kiedy usłyszałam, że ktoś próbuje dobić się do drzwi. Nie wiedziałam kto to mógł być gdyż nie spodziewałam się dzisiaj gości, Jin z resztą też. Więc nie ośmieliłam się nawet poinformować przybyłego, że jestem w domu. W końcu nie byłam w najlepszej formie. Wstrzymałam jednak oddech kiedy usłyszałam kroki w moim mieszkaniu i to nie jedne. Na pewno chodziło po nim więcej niż jedna osoba, czy to możliwe, że Jin nie zamknął drzwi? Albo może to on wrócił i bardzo chciał pokazać, że jestem wspaniałą żoną, która otwiera mu drzwi. Na samą myśl, przeszły mnie ciarki, że na pewno dostanie mi się za to, że nie otworzyłam tych pieprzonych drzwi. W moich oczach na powrót stanęły łzy. A kiedy klamka od drzwi sypialni zaczęła opadać wstrzymałam oddech czekając na rozwój sytuacji. Już chciałam przepraszać Jina za moje paskudne zachowanie, ale w drzwiach zamiast niego pojawił się...

- Gyuvin? – spytałam z łamiącym się głosem. Co on robił w moim domu, skąd wiedział gdzie mieszkam, czy on chciał mnie zabić? Kiedy to moje rozszalałe myśli krążyły wokół tego czy chłopak był niebezpieczny, on jedynie uśmiechnął się na dźwięk swojego imienia i podszedł bliżej.

- Zapamiętałaś! – wykrzyknął z lekka po czym zmarszczył brwi – On ci to zrobił? – kucnął przy mnie chcąc dotknąć mojej głowy, ale uchyliłam się od jego dłoni i stęknęłam z bólu. – Och poczekaj zaraz ci pomożemy. – Spojrzał mi głęboko jakby chciał, żebym naprawdę uwierzyła mu w te słowa. Po czym wstał i wybiegł szybko wracając do pomieszczenia z dwójką moich przyjaciół. Ogarnął mnie bezwzględny spokój. Yuki od razu rzuciła się w moją stronę.

- Pierdolisz, że to on ci to zrobił. – Jej pozwoliłam dotknąć mojej twarzy. – Ale zabije tego skurwiela. Czy ty nie widzisz, że nie możesz tu zostać. Dlaczego za każdym razem do niego wracasz – krzyczała na mnie a ja milczałam i pozwoliłam swoim łzą po prostu spływać po mojej twarzy. Ona miała rację, a ja zawsze łudziłam się, że kiedy wrócę będzie inaczej i zastanę mojego Jina, który niegdyś mi gotował i przyciągał do swojej klatki piersiowej od razu po tym jak wracałam do domu. To brzmiało jak sielanka, a obecnie między nami ona nie istniała. Teraz był sztormem na naszym morzu.

Wtuliłam się w jej klatkę piersiową, szukając w niej ukojenia na moje rany, ale moje serce było nieuleczalne, skażone toksynami Jina, sprawnie odpychało od siebie wszystkich, powoli rozlatując się na małe kawałeczki w samotności. Skrzywiłam się kiedy mocniej na mnie naparła przez co gwałtownie odsunęła się ode mnie pytając co się stało.

- Ja... - błądziłam wzrokiem. Krępowało mnie opowiedzenie o swojej bezsilności przy nowym chłopaku w naszym otoczeniu. On już przecież to wszystko wiedział, a ja go nawet nie znałam. Dlaczego się wtrącał, byłam przecież dla niego obcą dziewczyną. – Wczoraj powiedział, że będzie mnie zawoził do pracy i odbierał, ale nie posłuchałam go i pojechałam tam sama. Więc się zdenerwował... Miał prawo, przecież go nie posłuchałam. – Zagryzłam policzek od wewnątrz i miałam kontynuować, ale przerwał mi Gyuvin

- To jest usprawiedliwianie damskiego boksera. – Widziałam jak był widocznie zdenerwowany. Na co mimowolnie zadrżałam. Zdenerwowany mężczyzna nigdy nie wróżył nic dobrego.

- Ej stary zluzuj – Gunwook zobaczył, że ostry ton jego przyjaciela zdecydowanie nie służył sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy. I byłam mu za to wdzięczna. Przez ten jeden rok moi przyjaciele stali się naprawdę czujni na wszystkie bodźce w naszym otoczeniu i wyłapywali już takie drobne sytuacje, w których nie było mi komfortowo. I to zdecydowanie jedna z nich. Atmosfera stała się napięta. Gyuvin raczej nie chciał nic złego zrobić, po prostu się zdenerwował z mojego żałosnego zachowania, a ja nie chciałam tak reagować, ale tak się po prostu wydarzyło.

Yuki głośno westchnęła po czym jeszcze raz poświęciła mi całą uwagę.

- Czy jesteś w stanie wstać o własnych nogach? Zabieramy cię do siebie.

- J – J – ja... - próbowałam się podeprzeć na podłodze – mam małe problemy ze wstaniem. – patrzyłam przerażona w jej oczy. I ona już wiedziała, że byłam okropnie przerażona, zmęczona i żałosna w obecnej sytuacji. Tak bardzo miałam dość. Chciałam tylko by przyciągnęła mnie w swoje ramiona jak zawsze i po prostu go wyzywała, bym poczuła jej ciepło. – W kuchni na lodówce mam leki.

- Gunwook idź proszę do kuchni, ja cię spakuje gdzie masz te walizkę – na te słowa wysunęłam jej przedmiot, przygryzając wargę z bólu, spod mojego łóżka – a Ty Gyuvin proszę pomóż jej usiąść na łóżko. – Spojrzałam niepewnie na chłopaka, czy na pewno obecna sytuacja mu nie przeszkadza. Ale on tylko widząc mój wzrok uśmiechnął się pogodnie i podszedł powoli.

Złapał mnie pod ramiona, a ja delikatnie się napięłam. Zastygł. Spojrzałam na niego i kiwnęłam głową, żeby pokazać mu, że jest okej i nie ma czego się bać. Następnie przeszliśmy do podnoszenia mnie na łóżko. Ta czynność jednak nie obeszła się bez moich stęknięć i jęków bólu, a kiedy usiadłam aż krzyknęłam z bólu przez co nawet Weronika na nas spojrzała. Gyuvin już nie wiedział co się dzieje. Pociągnęłam go szybko obok siebie i oparłam się o niego. Chłopak był zdziwiony moim zachowaniem, ale w momencie, w którym oparłam się moim ciałem o jego ramię, moje płuca mogły normalnie pracować.

- Przepraszam Gyuvin, ale chyba mam złamane żebra i nie jestem w stanie siedzieć o własnych siłach.

- Nic nie szkodzi, jesteś sło..

- ZŁAMAŁ CI KURWA ŻEBRA?!?!?! – warknęła Yuki. 

Moje More ~ Kim GyuvinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz