Było wtorkowe popołudnie, kiedy Shoyo skończył zajęcia i żywym krokiem opuścił kampus MSBY. W piątek dostał maila od jednej prowadzącej, że z powodu choroby odwołuje ona swoje zajęcia, dlatego skończył dziś wcześniej. Ponieważ wiedział o tym wszystkim z aż tak dużym wyprzedzeniem, to mógł sobie coś zaplanować na popołudnie. I tak też zrobił. Co więcej, te plany sprawiały, że był nadzwyczaj podekscytowany.
Zanim jednak wróci do mieszkania, postanowił wybrać się na kawę do jednej z lepszych kawiarni w okolicy. Musiał przejechać do niej dwa przystanki, ale był w tak dobrym humorze, że droga minęła mu w oka mgnieniu.
Na trasie z przystanku do kawiarni zobaczył czyjąś bardzo znajomą sylwetkę.
— Tsukki! — krzyknął w stronę przyjaciela, który szedł z naprzeciwka.
Trzeba podziwiać Tsukishimę za to, że nie wzdrygnął się przez ten krzyk, a jedynie skrzywił się na widok Shoyo. Przy czym była to jego automatyczna reakcja na większość ludzi na świecie.
— Hinata — powiedział, kiedy zatrzymał się przed Shoyo.
— Cześć! Mam wrażenie, jakbym z pięć dni cię nie widział!
— Głupek. — Tsukishima przewrócił oczami, ale Shoyo dostrzegł u niego minimalny ruch kącika ust w górę. — Widzieliśmy się w czwartek, więc naprawdę było to pięć dni temu.
Shoyo zaśmiał się szczerze.
— No tak, no tak. — Pokiwał głową. — Idę teraz do tej kawiarni. — Ruchem głowy wskazał na pobliski budynek. — Chcesz iść ze mną? — zapytał.
Tsukishima wzruszył ramionami, nie wyciągając dłoni z kieszeni swojej kurki.
— W sumie napiłbym się czegoś ciepłego.
Shoyo uśmiechnął się szerzej.
— No to chodźmy!
Shoyo czasami spotykał się spontanicznie ze swoimi przyjaciółmi poza ich czwartkowymi wieczorami i, o dziwo, poza Kageyamą to Tsukishima był tym, z którym widywał się najczęściej. Nie był pewien, czym to było spowodowane, bo z Yachi wiecznie próbował się umówić, ale zawsze coś im wypadało, a tymczasem Tsukishima praktycznie sam się napataczał. Oczywiście Shoyo nie miał nic przeciwko temu. W końcu spędzanie czasu z Tsukkim zawsze było bardzo zabawne.
Byli praktycznie przed kawiarnią, więc nawet nie zdążyli o niczym porozmawiać, zanim weszli do środka i zajęli jeden z dwuosobowych stolików. Shoyo zaoferował, że pójdzie zamówić za nich obu, na co zeszło kolejne kilka minut, zanim wrócił z ich naparami – mocna czarna dla Tsukishimy i jedna z wieloma słodkimi dodatkami dla niego. Ostatnio miał ochotę na słodkie bardziej niż zwykle.
Po całych tych zabiegach mogli wreszcie usiąść obok siebie i na spokojnie porozmawiać, jednocześnie ciesząc się kawą.
— Nie masz już dzisiaj zajęć? — Shoyo zapytał, szczerze zaciekawiony.
— Mam później. Po prostu teraz mam okienko i planowałem wpaść do miejskiej biblioteki, bo na wydziałowej nie było pozycji, która mnie interesuje.
Shoyo zamruczał w zamyśleniu, popijając swoją kawę. Lekko poparzył sobie przy tym język.
— Czyli się spieszysz? — dopytywał dalej.
— Nie bardzo. I tak nie planowałem spędzać tam dużo czasu. Wezmę książkę i wyjdę.
Shoyo zachichotał cicho. Typowy Tsukishima. Zawsze taki praktyczny.
YOU ARE READING
Słoneczniki dla lisa | SunaHina
FanfictionZnali się, ale wciąż byli dla siebie obcy. Nie próbowali tego zmienić, chociaż niewątpliwie było coś, co ich do siebie ciągnęło. Byli swoimi przeciwieństwami, ale zaskakująco łatwo znaleźli wspólny język. Oboje nie chcieli się angażować w nic poważn...