Rozdział 18 | Całkowity brak zrozumienia

57 13 4
                                    

Było wtorkowe popołudnie, kiedy Shoyo skończył zajęcia i żywym krokiem opuścił kampus MSBY. W piątek dostał maila od jednej prowadzącej, że z powodu choroby odwołuje ona swoje zajęcia, dlatego skończył dziś wcześniej. Ponieważ wiedział o tym wszystkim z aż tak dużym wyprzedzeniem, to mógł sobie coś zaplanować na popołudnie. I tak też zrobił. Co więcej, te plany sprawiały, że był nadzwyczaj podekscytowany.

Zanim jednak wróci do mieszkania, postanowił wybrać się na kawę do jednej z lepszych kawiarni w okolicy. Musiał przejechać do niej dwa przystanki, ale był w tak dobrym humorze, że droga minęła mu w oka mgnieniu.

Na trasie z przystanku do kawiarni zobaczył czyjąś bardzo znajomą sylwetkę.

— Tsukki! — krzyknął w stronę przyjaciela, który szedł  z naprzeciwka.

Trzeba podziwiać Tsukishimę za to, że nie wzdrygnął się przez ten krzyk, a jedynie skrzywił się na widok Shoyo. Przy czym była to jego automatyczna reakcja na większość ludzi na świecie.

— Hinata — powiedział, kiedy zatrzymał się przed Shoyo.

— Cześć! Mam wrażenie, jakbym z pięć dni cię nie widział!

— Głupek. — Tsukishima przewrócił oczami, ale Shoyo dostrzegł u niego minimalny ruch kącika ust w górę. — Widzieliśmy się w czwartek, więc naprawdę było to pięć dni temu.

Shoyo zaśmiał się szczerze.

— No tak, no tak. — Pokiwał głową. — Idę teraz do tej kawiarni. — Ruchem głowy wskazał na pobliski budynek. — Chcesz iść ze mną? — zapytał.

Tsukishima wzruszył ramionami, nie wyciągając dłoni z kieszeni swojej kurki.

— W sumie napiłbym się czegoś ciepłego.

Shoyo uśmiechnął się szerzej.

— No to chodźmy!

Shoyo czasami spotykał się spontanicznie ze swoimi przyjaciółmi poza ich czwartkowymi wieczorami i, o dziwo, poza Kageyamą to Tsukishima był tym, z którym widywał się najczęściej. Nie był pewien, czym to było spowodowane, bo z Yachi wiecznie próbował się umówić, ale zawsze coś im wypadało, a tymczasem Tsukishima praktycznie sam się napataczał. Oczywiście Shoyo nie miał nic przeciwko temu. W końcu spędzanie czasu z Tsukkim zawsze było bardzo zabawne.

Byli praktycznie przed kawiarnią, więc nawet nie zdążyli o niczym porozmawiać, zanim weszli do środka i zajęli jeden z dwuosobowych stolików. Shoyo zaoferował, że pójdzie zamówić za nich obu, na co zeszło kolejne kilka minut, zanim wrócił z ich naparami – mocna czarna dla Tsukishimy i jedna z wieloma słodkimi dodatkami dla niego. Ostatnio miał ochotę na słodkie bardziej niż zwykle.

Po całych tych zabiegach mogli wreszcie usiąść obok siebie i na spokojnie porozmawiać, jednocześnie ciesząc się kawą.

— Nie masz już dzisiaj zajęć? — Shoyo zapytał, szczerze zaciekawiony.

— Mam później. Po prostu teraz mam okienko i planowałem wpaść do miejskiej biblioteki, bo na wydziałowej nie było pozycji, która mnie interesuje.

Shoyo zamruczał w zamyśleniu, popijając swoją kawę. Lekko poparzył sobie przy tym język.

— Czyli się spieszysz? — dopytywał dalej.

— Nie bardzo. I tak nie planowałem spędzać tam dużo czasu. Wezmę książkę i wyjdę.

Shoyo zachichotał cicho. Typowy Tsukishima. Zawsze taki praktyczny.

Słoneczniki dla lisa | SunaHinaWhere stories live. Discover now