Rozdział 7

564 33 16
                                    

  Poranki nienawidzę ich, a zwłaszcza kiedy jestem sama. Kiedy nie ma obok Willa, którego wolałabym mieć obok siebie. Świadomość, że jechał ocalić swoją ukochaną zabolała mnie, myślałam że uda nam się zbudować rodzinę. Cóż myliłam się. Jednak na pewno byłam w szoku, kiedy zamiast Jacksona w kuchni zastałam właśnie jego. Czy ja mam już zwidy?

- Wstałaś. Coś nie tak? - odwrócił się do mnie mówiąc te słowa

- Co tu robisz?

- Wróciłem nie cieszysz się? Trochę mi poopowiadali o tym co narobiłaś. - zaśmiał się wychodząc z kuchni i podchodząc do mnie - Jestem tu naprawdę Millie. - przyciągnął mnie do siebie po czym przytulił - Jestem i nigdzie się nie wybieram. Przepraszam, że tak ostatnio wyszło, musiałem coś ważnego załatwić.

W tamtym momencie przypomniały mi się słowa Miry.

- On się nigdy nie zdecyduje rozumiesz? Zawsze będzie latał do tamtej idiotki, a twoja siostra to tylko przykrywka i oboje to wiemy. Szkoda mi tylko jej, bo będzie zapewne robiła za jego darmową dziwkę. Miał z nią porozmawiać wytłumaczyć, zrobił to? Nie. Wiesz dlaczego. Doskonale wiesz dlaczego mamy trzymać język za zębami. I boli cię to, boli cię to że ona nigdy nie pozna prawdy. Ten frajer boi się jej to powiedzieć, będzie wolał bawić się w podwójne życie.

- Kim jest Lisa? - Tak ciężko było mi zadać to pytanie nie wiem jak to zrobić

- Millie? Kocham cię. - Spojrzał mi prosto w oczy nim mnie pocałował, ja nie odwzajemniłam pocałunku

- Will...

- Powinnaś zjeść i jeszcze odpocząć. To będzie najlepsze rozwiązanie.

- Will.

- Śniadanie zaraz będzie gotowe idź do sypialni przyniosę ci je tam. W dodatk...

- TATA!! - mała dziewczynka wbiegła w nogi starszego, spojrzałam najpierw na nią potem na niego zaciskał usta, a ja poczułam tylko jak tracę grunt pod nogami, a oczy same mi się zamykają

Kiedy się przebudziłam widząc obok siebie siedzącą Lunę, myślałam, że to wszystko to tylko sen. Chwilę później dziewczyna pokazała mi palcem bym była cicho, dopiero po chwili zrozumiałam dlaczego. Do mojego boku przyklejona była mała dziewczynka. A już sekundę później usłyszałam rozmowy z salonu.

- Czyś ty zwariował do reszty!? Millie i Lisa pod jednym dachem?! Ty chcesz, żeby one się pozabijały?! - James, to jego głos jestem pewna

- Nie przesadzaj.

- Nie przesadzaj?! Moja siostra nawet nie wie, że masz z tą kurwą dziecko, a teraz macie jeszcze żyć w czwórkę pod jednym dachem? Pojebało cię!

- Jesteś bardzo miły Jones. - to jest kobiecy głos, którego nie znam, spojrzałam na Lunę ta tylko spojrzała na mnie smutno - Twoja siostrzyczka nie lubi trójkątów, jaka szkoda.

- Słuchaj ty kurwo! - Mira? - Spróbujesz jej coś zrobić coś powiedzieć czy co kurwa kolwiek, a osobiście cię uduszę. Wiem do czego jesteś zdolna.

- Po ostatniej zabawie z malinami na pewno. - usłyszałam uderzenie liść, zdecydowanie laska oberwała z liścia

- Chciałaś mnie zabić!

- O co tu chodzi? - szepnęłam do Luny, ta już mi miała odpowiedzieć kiedy

- Przystawiałaś się do mojego Willa.

- On nie jest twój! Jest żonaty, przypominam. - odparła

- Millie oni nie powiedzą ci prawdy jeśli teraz nie wyjdziesz. - powiedziała ściągając ze mnie dziewczynkę i sama wstała - Ale najpierw trzeba pokazać tej suce z kim chce walczyć. - Wtf? Ja nie chce z nikim o nic walczyć. Jestem zmęczona tym wszystkim muszę ochłonąć pojechać, gdzieś z chłopakami cokolwiek dziewczyna weszła do garderoby by chwilę później z niej wyjść z moimi ubraniami w rękach. - Byłam pewna, że się obudzisz jak oni będą gadać, więc naszykowałam ci ubrania.

- Luna. To są ubrania, które zazwyczaj noszę, jak jadę na wyścigi.

- To pojedziemy razem, zaraz po tym jak się im w tym pokażesz, na stówę wyglądasz w tym seksownie. - dodała, zgodziłam się, jak miała załatwić mi wyjście z tego wariatkowa to chętnie.

Luna wybrała mi mój ulubiony strój, wielbiłam go gdyż bardzo zwracałam w nim uwagę mężczyzn. Były to luźne skórzane spodnie, do tego koszulka ala golf, ale bezrękawnik i z wycięciem na dekolcie, do tego czarne buty na koturnie (wszystko oprócz kurtki na górze w zdj) i kurtka skórzana, również czarna jak wszystko z resztą, spięłyśmy mi włosy a ze swojej torebki wyjęłam jeszcze maskę, scyzoryk i pistolet. Schowałam sobie to wszystko w różnych miejscach pistolet, na przykład przy bucie, miałam specjalny pasek na przypięcie go. Dlaczego? Moje spodnie go zakrywały wiec to było idealne miejsce, a scyzoryk złożony włożyłam do kieszeni kurtki.

- Przestańcie! - Wydarł się Will w tym samym momencie, ja i Luna wyszłyśmy z pokoju, spojrzałam przed siebie, gdzie dwie dziewczyny prawie by się pozabijały, gdyby nie Ben i Will, którzy je odciągnęli od siebie. Poczułam na sobie wzrok młodszego brata, wkrótce Will jak i cała reszta również spojrzała w tym kierunku.

- Millie. - szepnął Will, w tym samym dziewczyna wyrwała z jego rąk i podeszła do mnie

- Wow Will ala gangsterka ci się spodobała? - oglądała mnie ze wszystkich stron, aż w końcu - Jestem Lisa. Matka Ashley i przyszła żona Willa. - Mira prychnęła, z resztą tak samo jak Olivia - Nie musisz się już więcej opieko...

- Zamknij się. - odparł Will zdenerwowany - Millie to nie tak, ona wcale.

- Dość! Wystarczy. Męczyłam się tutaj, kiedy ty byłeś z córką i ze swoją, nie wiem kim w sumie. Dlaczego mnie okłamałeś?!

- Nie okłamałem cię. Kocham...

- Nie o to mi chodzi William. Nie powiedziałeś mi o tym, że masz dziecko i że w dodatku ktoś najwyraźniej poluje jak i na nie tak i na matkę jego.

- Jej.

- Nie wtrącaj się Suko. - dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona jak zresztą większość w salonie, już miała się na mnie rzucić i zapewne by to zrobiła, gdybym nie wyciągnęła scyzoryka i nie pomachała nim przed jej twarzą. - W dupie mam to kim jesteś i kim dla niego będziesz możesz być nawet jego matką. Ale dopóki jestem uwieziona przy tym dupku będę się bronić, nie zawaham się poderżnąć ci gardło jak spróbujesz mnie otruć. Z resztą dziwię się, że Mira jeszcze tego nie zrobiła.

- Zrobiłabym to gdyby nie on. - wskazała na Willa

- Po drugie jesteście wszyscy idiotami. Żadne z was nie powiedziało mi prawdy. I wiecie co ie chce was widzieć na oczy - odparłam idąc w stronę drzwi za mną szła Luna - A i nie pozabijajcie się, bo ja waszego dziecka niańczyć nie będę.   

My Mafia Queen [Zawieszone]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora