Rozdział 2 cz.2

1K 41 3
                                    

- Ben?... - zapytałam nie będąc pewna, czy to do niego się dodzwoniłam

- Nie, mam go dać do telefonu? - Kto to?

- Mówiłem ci gówniarzu byś uważał, a nie! - usłyszałam krzyki w tle od razu rozpoznałam głos Jamesa - W tym momencie masz przejebane za to co zrobiłeś! Spotkałeś się z Millie i nic kurwa nie powiedziałeś! - usłyszałam uderzenie

- No to mam ci go dać? - zapytał po raz kolejny

- James przesadzasz! - słychać było jakąś dziewczynę

- Halo?! Kurwa rozłączę się za raz! - nagle wszyscy tam ucichli, zapewne spojrzeli na chłopaka, który właśnie na mnie krzyczał - Nie no kurwa rozłączam się! - dopiero po tych wszystkich krzykach na mnie zrozumiałam czyj to głos, jednak chłopak zdarzył się rozłączyć.

- Kurwa... - szepnęłam patrząc na ekran telefonu, po czym szybko wyszłam z łóżka i spojrzałam jeszcze raz na kartkę. Na której oprócz numeru telefonu, były jakieś szyfry, dopiero po długim zastanowieniu się odkryłam, że jest to jakiś adres.

Zaczęłam się dokładnie zastanawiać, a przy tym chodzić w kółko po pokoju. Zdecydowałam się tam pojechać, ale jak mam spotkać tych idiotów, to muszę jakoś wyglądać. Więc szybko chwyciłam jakieś ładniejsze spodnie do tego koszulkę w chuj drogą, lekki makijaż i najważniejsze soczewki. Bo o ile w domu, chodziłam w okularach, tak w soczewkach mogę być trudniej do rozpoznania przez nich. Oprócz tego, wzięłam na wszelki mały scyzoryk i pistolet. Który miałam w razie, gdyby na wyścigach coś się stało. Wsiadłam do auta i ruszyłam w drogę, zatrzymałam się niedaleko małej Willi, od razu wiedziałam że musi to być Willa któregoś z nich, ponieważ prawie wszędzie byli ich ludzie. Zaczęłam rozglądać się dookoła, patrząc jak dostać się do środka bez wchodzenia przez frontowe drzwi. Wymyśliłam sposób. Obok domu jest mały lasek, jak wespnę się na któreś z drzew mogę przejść na jeden z balkonów. W tamtym momencie cieszyłam się, że pomimo wybrania stylowego ubrania, było ono na tyle wygodne, by bez problemu wspiąć się na drzewo. Będąc na balkonie, spojrzałam w okna. Boże muszę podziękować, bogu za to, że okno balkonowe było otwarte, a w pomieszczeniu nikogo nie było.

Więc jak można się spodziewać weszłam po cichutku, dokładnie się rozglądając. Było to biuro, zdecydowanie biuro kogoś ważnego... Kogoś takiego jak mój ojciec... Kurwa... Zagłębiłam się dalej. Otworzyłam ostrożnie drzwi rozglądając się dookoła, czysto.

- James co tu się wyprawia?! - Nie wiem kto to powiedział, ale poszłam za tym dźwiękiem. Trafiłam na dół do salonu, chowając się za filarem. Widziałam jak Ben zwijał się z bólu na podłodze, a Jamesa odciągał Will wraz z Jacksonem, chyba to oni...

- Chciałeś go zabić?! - Mama... A obok niej stał ojciec.

- Spotkał się z Millie, wie więcej niż nam by się wydawało! - wydarł się, próbując się wyrwać, a ja zmiękłam, kiedy zobaczyłam jak Ben kaszle krwią. Ben był za łatwym celem dla niego, nie mogłam na to pozwolić, ale to zrobiłam... Dlaczego zwiałam wtedy? Zostawiłam mojego małego braciszka samego z tymi potworami.

- Spotkałeś się z nią? - zapytał ojciec

- Alex i Luna z nim byli. Luna mi wszystko powiedziała. - A to suka. Mój ojciec zdecydowanie się wściekł

- Mów co wiesz. - powiedział stanowczo, a w tym samym czasie do środka weszli rodzice Willa, wraz z tymi Miry i z samą nią. Po ubraniach łatwo mogłam stwierdzić, że mieli jakieś spotkanie.

- Nie. Millie chce mieć zwyczajne życie a ja to szanuje. - Ojciec zdecydowanie się wściekł

- Puśćcie Jamesa. - od razu jak go tylko puścili i ja wystartowałam, odpychając chłopaka od prawie trupa

My Mafia Queen [Zawieszone]Where stories live. Discover now