🦋 ROZDZIAŁ XVI 🦋

67 8 0
                                    

— Jesteś potworem, Dante — powiedziała Erin, wyrywając się z uścisku. Jej twarz wyrażała czyste obrzydzenie, chłopak nigdy w życiu nie sądził, że ktoś spojrzy na niego w taki sposób.

Zacisnął wargi. Tak właśnie się czuł — jak potwór. Robił potworne rzeczy. Nie panował nad sobą.

— I to twoja ostateczna decyzja? — zapytał. — Nie chcesz mnie znać?

— Nie chcę cię znać — powtórzyła, mrużąc powieki.

Złapał ją gwałtownie za szyję, a jej oczy nagle rozszerzyły się, jakby za chwilę miały wypaść. Zacisnęła palce na jego nadgarstkach, próbując się uwolnić, ale był zbyt silny. Nie miała z nim szans. Wbijała paznokcie w skórę Dantego, wierzgała nogami, drapała go po twarzy. Otworzyła usta, próbując złapać chociaż odrobinę powietrza. Jej policzki poczerwieniały.

Nie chciał jej skrzywdzić. Dlaczego więc to robił? Nie potrafił tego przerwać.

Dante poderwał się do pozycji siedzącej w momencie, kiedy kręgosłup Erin strzelił jak złamany patyk.

— Ja pierdole! — krzyknął na głos, z trudem łapiąc oddech. Złapał się za klatkę piersiową, czując pod palcami boleśnie dudniące serce. Przepocona koszulka nieprzyjemnie przylegała do jego ciała, dlatego szybko się jej pozbył. Zwinął ją w kulkę i rzucił w kierunku kosza na pranie, niekoniecznie trafiając.

Uświadomił sobie, że ten okropny dźwięk, który usłyszał na zakończenie snu, był patykiem uderzającym w szybę. Poderwał się z miejsca i podszedł do okna, a kiedy je otworzył, ciepłe powietrze otuliło jego skórę.

I oberwał patykiem prosto w twarz.

— Przepraszam! — pisnęła Erin, zasłaniając usta. Przypomniała sobie, że nie musi mówić głośno. — Rzuciłam, zanim otworzyłeś okno, przysięgam.

— Co tutaj robisz? — Redfield rozmasował nos.

Freeman splotła dłonie za plecami i przeniosła ciężar ciała na drugą nogę.

— Nie mogłam spać i pomyślałam, że w sumie to cholernie się za tobą stęskniłam.

Dante uśmiechnął się od razu na te słowa. Też za nią tęsknił. Wzięła sobie do serca własne słowa i nie odzywała się do niego przez kilka dni. On również nie chciał się jej narzucać, więc pozwolił jej przemyśleć wszystko na spokojnie. Niezbyt często twój chłopak okazuje się mieć nadnaturalne moce.

— Chcesz wejść do środka?

— Niekoniecznie. — Erin uśmiechnęła się tajemniczo, a Dante uniósł brwi. — Chciałam wejść do ciebie przez okno, tak jak ty to robiłeś, ale nie dałam rady wdrapać się na garaż. Teraz tak sobie myślę, że jest ładna noc i w sumie bym tutaj została.

Dante zaśmiał się pod nosem i usiadł na parapecie. Nogą strącił patyk, który odbił się od blachy, robiąc przy tym trochę hałasu. Złapał za leżący na kanapie koc, po czym opuścił się delikatnie na dach. Klęknął przy jego krawędzi.

— Chodź — nakazał, a dziewczyna od razu go posłuchała. Podskoczyła z dłonią uniesioną ku górze, a blondyn złapał ją za przedramię. Z łatwością wciągnął ją na garaż, jakby nic nie ważyła.

— Teraz rozumiem, dlaczego zawsze wyglądałeś, jakbyś nigdy się nie męczył — powiedziała, kiedy ją odstawił. — Ty po prostu nigdy się nie męczyłeś.

— To nad tym myślałaś cztery dni? — Prychnął, po czym pocałował ją w usta.

— Miałam ochotę odezwać się po pierwszym, ale nie chciałam wyjść na taką łatwą. — Zaśmiała się. Rozłożyli koc i usiedli na nim, od razu zwracając uwagę na rozgwieżdżone niebo. Księżyc nie był widoczny, dlatego wydawały się świecić jeszcze jaśniej. — Dziękuję, że mi zaufałeś na tyle, żeby podzielić się ze mną czymś takim.

Bez wyjścia [Redfield #2]Where stories live. Discover now