🦋 ROZDZIAŁ XIV 🦋

75 11 2
                                    

— To będzie zajebiste! — zapewnił Aiden i z podekscytowaniem wymalowanym na twarzy wyciągnął z kieszeni swój aparat analogowy. — Stańcie koło niego!

Kiedy trzy czwarte grupy zdąży się wstawić przed wyjściem na imprezę, nawet sama podróż do niej zamienia się w przygodę. W prawdzie to Dante był tym trzeźwym pierwiastkiem, ale nie powstrzymało go to przed skręceniem na otwarty plac zabaw, gdzie zaczął się beztrosko wygłupiać.

Jego twarz właśnie zaczynała się robić czerwona od krwi do niej napływającej, kiedy wisiał głową w dół zawieszony na drabinkach. Był tak wysoki, że niewiele brakowało, aby jego włosy dotykały piachu. Skrzyżował ramiona na piersi, pozując, jakby został do tego zmuszony siłą.

Diana i Erin stały po obu jego stronach i stukały się butelkami piwa gdzieś na wysokości jego brzucha. Śmiały się głośno i uśmiechały szeroko.

Gdy tylko błysnął flesz, Dante złapał się drabinek i podciągnął, a wszystkie jego mięśnie napięły się. Freeman nie potrafiła powstrzymać się przed patrzeniem, kiedy zwinnie wyplątywał nogi ze szczebli i stawał na gruncie.

— Zrobisz nam razem? — zapytała Diana, przytulając się do Erin, która dopiero wtedy otrząsnęła się z transu. Redfieldówna była od niej odrobinę wyższa, dlatego ostatecznie to ona objęła ją wokół szyi i przycisnęła do siebie.

— Wyglądacie jak ten mem — mruknął Prince, zasłaniając się aparatem. Nacisnął spust migawki. — Moje dwie osobowości. O, albo: mój gust muzyczny.

Dziewczyny spojrzały na siebie nawzajem, uświadamiając sobie, że nastolatek ma rację. Erin miała na sobie czarne, skórzane spodenki i t-shirt w tym samym kolorze ze spranym nadrukiem. Diana z kolei założyła biały zestaw składający się z topu oraz spódniczki, na co zarzuciła jasnofioletową, luźną koszulę, aby nie czuć się aż tak odkrytą. Obie wybuchnęły śmiechem.

— Mój gust w książkowych facetach — wypaliła Redfieldówna.

Erin położyła dłoń na swojej klatce piersiowej.

— Wygląd Dantego. — Jej palec wskazał Dianę. — Charakter Dantego.

Aiden parsknął śmiechem.

— Nieprawda — obruszył się chłopak.

— Prawda — odparł Aiden. — Udajesz, że jesteś taki mroczny i obojętny, ale wewnątrz ciebie drzemie szczeniaczek.

Prince już miał zamiar schować aparat z powrotem do kieszeni, kiedy Diana zapała go za nadgarstek.

— Zróbmy sobie razem — zaproponowała, uśmiechając się, na co jego oczy aż zabłyszczały z radości. Wysunęła aparat z jego dłoni i wyciągnęła go w kierunku brata. — Dante, zrobisz nam zdjęcie?

Chłopak pokiwał głową, zabierając od niej urządzenie. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy czekał, aż para się ustawi. Początkowo stanęli w pewnej odległości od siebie, co nie spodobało się Dantemu. Z markotną miną opuścił aparat i popatrzył na nich, marszcząc brwi.

— Nie no, tak będzie słabo. Szkoda kliszy.

Diana wywróciła oczami, żałując, że to jego wybrała do zrobienia zdjęcia. Po chwili zastanowienia wiedziała już, że Erin byłaby znacznie lepszym wyborem.

— To co mamy zrobić? — zapytała.

— Nie wiem, zbliżcie się do siebie czy coś. Wyglądacie, jakbym robił wam to zdjęcie za karę.

Dziewczyna chciała już coś powiedzieć, ale poczuła jak ręka Aidena obejmujące jej ramiona. Zbliżył ją do siebie odrobinę, nie chciał jej jednak do niczego zmuszać, dlatego stali przez moment w tej dziwnej pozycji. W końcu uległa, oparła się o niego i wtuliła w jego ciało.

Bez wyjścia [Redfield #2]Where stories live. Discover now