🦋 ROZDZIAŁ XII 🦋

87 9 6
                                    

— To najbardziej bezsensowny i niedorzeczny pomysł, na jaki ktokolwiek, kiedykolwiek wpadł — stwierdziła Sky, przyglądając się trasie, jaką Aiden właśnie wprowadził w nawigację.

Trwały właśnie przygotowania do wyjazdu na wycieczkę osławioną wśród przyjaciół tytułem „kutatrip". Na podjeździe Dantego stały dwa samochody — jego oraz Nathana — do których wszyscy właśnie pakowali swoje bagaże, zapas alkoholu oraz przekąski. Mimo że miało nie być ich maksymalnie dwa dni, wszyscy zdawali się przygotować na tygodniowy wypad. W bagażnikach aut powoli zaczynało brakować miejsca.

— I tylko dlatego jest taki zajebisty — odparł Prince z szerokim uśmiechem. — Wyjdzie strasznie kanciasty przez te ulice w Roseville.

Nathan nachylił się nad nim, zerkając w ekran jego telefonu. Kręcił kluczykiem od samochodu, zastanawiając się, czy nie powinien powierzyć go Charlotte, dzięki czemu sam mógłby napić się piwa razem ze Sky. Dziewczyna kończyła już pierwszą butelkę i zdawała się mieć jeszcze więcej energii niż zazwyczaj.

— Redfield, jeśli tak wygląda twój kutas, to współczuję Erin — powiedział z powagą w głosie i przerażeniem w oczach.

— Nathan, nie martw się o kutasa mojego chłopaka. — Freeman wywróciła oczami, wrzucając wypełnioną po brzegi, płócienną torbę przez otwarte okno samochodu. Przeklęła głośno, kiedy znajdujący się na samej górze portfel wypadł i zniknął gdzieś pod siedzeniem.

— Faktycznie wyszedł taki... — Diana zamyśliła się, opierając łokieć na ramieniu Aidena. — Niekształtny...

Szatyn posłał jej spojrzenie, jakby co najmniej obraziła obraz, nad którym spędził ostatnie dwadzieścia godzin z życia.

— Mózg masz niekształtny — fuknął, na co praktycznie od razu oberwał otwartą dłonią w tył głowy.

— Czegokolwiek byś nie zrobił, to i tak wyszedłby chujowy.

Dante sprawdził po raz ostatni, czy na pewno niczego nie zapomniał, po czym pożegnał się z dziadkami i wrócił do przyjaciół. Oparł się na masce swojego samochodu, starając się nie dotknąć lakieru żadnym odstającym elementem spodni.

— Raczej będziemy trochę odbijać z tej trasy, żeby wyglądał ładniej. — Charlotte związała włosy w niedbałego, niskiego koka, czując, że robi jej się zbyt gorąco na słońcu.

Otworzyła drzwi od samochodu i usiadła na przednim siedzeniu, uświadamiając sobie, że było tam jeszcze bardziej duszno.

— No tak... — Dante podrapał się po karku, a srebrny sygnet na jego palcu zalśnił, odbijając promienie. — Tylko nie gwarantuję, że nie będzie pryszczaty. Czasem możemy odbijać, jak znajdziemy albo zobaczymy coś ciekawego.

— Gdyby organizowali konkurs na najbrzydszy rysunek męskiego przyrodzenia, z pewnością byśmy go w tym momencie wygrali. — Erin położyła dłoń na biodrze. — Jedziemy, nie?

Aiden wysłał gotową trasę do Nathana, w razie gdyby mieli się z jakiegoś powodu rozdzielić po drodze. On, Charlotte i Sky mieli jechać samochodem chłopaka, ponieważ nie istniał sposób, aby zmieścić siedem osób do sedana Dantego. Nikt nie miał ochoty spędzić połowy pół dnia w bagażniku, zwłaszcza w dwie osoby. Rodzice Erin nie byli również skłonni pożyczyć grupce nastolatków większego auta na dłuższą trasę. Nie pomogły zapewnienia, że Redfield będzie prowadzić, nawet jeśli dziadek uczył go jeździć odkąd zaczął widzieć cokolwiek ponad kierownicą. Możliwe, że nawet odrobinę ich to przeraziło.

Zaczęli od pierwszego jądra — wyjechali z Roseville, zahaczając o obrzeża Antelope, aby móc okrążyć ich rodzinne miasto, po czym zamierzali nakreślić drugą połowę wokół jeziora Folsom. Już wiedzieli, jak bardzo niesymetryczny wyjdzie ich malunek, kiedy pomylili jedną z dróg, drastycznie zmniejszając objętość pierwszego wybrzuszenia.

Bez wyjścia [Redfield #2]Where stories live. Discover now