Dzień który zmienił wszystko.

1.9K 49 43
                                    


Pov Hallie

Dziś był piękny dzień, dlaczego wszystko, co jest piękne nie trwa wiecznie? Zbliżyłam się bardzo do Vincenta kocham go braterską miłością. Dziś rano szłam do szkoły, przez problemy zdrowotne długo mnie tam nie było dobra Hallie szykuj się. Zadzwoniłam jeszcze do Matta i umówiłam się z nim na spotkanie na temat sprzedaży najnowszej broni organizacji.

Przy śniadaniu cały stół był pełny. Cudny widok. Czemu tak się zbliżyłam do braci? Szczerze nie wiem nie potrafię tego wytłumaczyć oni również. Ostatnio piekliśmy babeczki było super. Szkoda, tylko że skończyło się na rzucaniu nimi... Dylan rzucił mąką w Vincenta, a Vincent paczką jajek w Dylana, Shane wylał ciasto na głowę Tony'ego a mi oberwało się polewą czekoladową. Później był okropny bałagan...

– Cześć! – powiedziałam

– Witaj Hallie. – powiedział Vincent

– Cześć malutka, co chcesz na śniadanie? – spytał Will

– paczkę lodów miętowych. – powiedziałam z uśmiechem.

– Dobrze więc zrobię ci tosty francuskie – powiedział z szerokim uśmiechem Will.

Uśmiech mi zszedł z twarzy.

– Jak to. – powiedziałam ze smutkiem.

– Dzieci nie mogą jeść lodów, bo się mogą rozchorować – powiedział z udawanym smutkiem Dylan.

– Wcale nie – burknęłam. – kto mnie wiezie do szkoły?

– Tony! – krzyknęli bracia (oprócz Vincenta) mówię wam mina Tony'ego była bezcenna.

– Super, czyli jadę motorem. Mogę prowadzić?

– Nie. – tym razem powiedzieli wszyscy.

– Aha. Czyli to tak wszyscy przeciwko mnie. – burknęłam.

Było tak wspaniale... wszystko wspaniałe się jednak kończy prawda?

***

* W szkole*

Byłam w łazience. Poprawiałam sobie makijaż. Ktoś do niej wszedł. I tym ktosiem był nie, kto inny jak ten nerd, który zaczepił mnie pierwszego dnia. (Dop. Aut. Pamiętacie go jeszcze?)

– Co ty robisz w damskim kiblu? – powiedziałam chłodno

– Znowu się spotykamy perełko. – zignorował moją wypowiedź, ale chuj.

– Czego chcesz? – warknęłam

– Zemsty. – syknął

Po chwili wyciągnął nóż.

No kurwa.

– Odłóż to – warknęłam

– ani myślę.

Dobra, dobra Hallie spokojnie. Wyciągnęłam pistolet ze stanika i odblokowałam

– i co nadal nie chcesz odłożyć? – spytałam słodko.

– Myślisz, że nie byłem przygotowany Monet?

Paraliżujący ból przeszył moje ciało. Kurwa zaatakowano mnie od tyłu. Bezwładnie upadłam na podłogę. Ja pierdolę... dostałam nożem kilka razy w brzuch... kurwa. Po chwili jednak straciłam przytomność.

***

Pov Dylan

Kurwa Hallie zniknęła bliźniacy jej szukają ja także przeszukujemy całą szkołę wszedłem do damskiej łazienki i boże. Zobaczyłem Hallie całą zakrwawioną z wieloma ranami ja pierdolę

– H-hallie s-słyszysz mnie? – jąkałem się.

Nie odpowiedziała mi. Kurwa dzwonię do Vincenta.

Odebrał.

– Słucham Dylan? – spytał zimno

– H-hallie kurwa ona z-została z-zaatakowana kurwa Vince co robić? – powiedziałem z powagą i strachem w głosie – ma pełno ran po nożu wykrwawia się.

– Ja pierdolę Dylan już jadę wyślij lokalizację, powiadom braci, dzwoń po karetkę i kurwa sprawdź puls i zatamuj krwawienie! – krzyknął Vincent do słuchawki. I się rozłączył.

Czemu ja o tym nie pomyślałem? Zadzwoniłem do braci, po kartkę i zacząłem tamować krwawienie, gdy skończyłem postanowiłem sprawdzić jej puls. Był, ale bardzo słaby. Kurwa.

Po chwili wbiegli bracia. Wbiegł też Vincent, a chwile później ratownicy medyczni powiedzieli, że jej stan jest krytyczny oraz że muszą ją reanimować tutaj.

Płakałem. Vincent płakał, Shane, Tony, Will

Po chwili jeden powiedział 7 słów, przez które moje serce prawie stanęło.

– Przykro nam nie udało jej się uratować.

Vincent zbladł. A Will zemdlał, ja dostałem ataku paniki.

*Pov Hallie*

Ciemność to pierwsze co zobaczyłam. Moje ciało było tak lekkie, że praktycznie unosiłam się w powietrzu. Postanowiłam iść prosto przez tę pustkę, szłam bardzo długo, aż doszłam do obrazów. Przedstawiały mnie, umierającą. Pierwszy przedstawiał ratowników, którzy mnie reanimowali. Po chwili przestali. A ja widziałam zapłakanych braci. Kurwa czy ja umarłam? Drugi przedstawiał mnie leżącą w trumnie w kaplicy.

Bracia płakali. Żegnali się ze mną, trzymali za rękę. A ja leżałam w trumnie, ubrana w białą suknię byłam okropnie blada. O Jezu. Vincent i Will żegnali się najdłużej, a Vincent złożył pocałunek na moim czole, później widziałam 5 zapłakanych Monetów i film się urwał.

Kolejny obraz przedstawiał chyba dzień przed pogrzebem przy trumnie siedział Matt oraz Stephan, oddawali i nagle, Matt sprawdził puls i jego mina gwałtownie się zmieniła powiedział coś do kilku osób i zaczął mnie reanimować co kurwa wstrzyknął mi coś. Nagle zaczęłam spadać i zobaczyłam światło. Oraz zapłakaną twarz... Matta...

– M-matt? – spytałam

– El tak się baliśmy, chciano cię pochować żywcem. – powiedział Matt.

– Skąd wiesz? – zapytałam a każde słowo sprawiało mi ból

– Ci lekarze El. Nie byli lekarzami. Chciano cię zabić.

– Kurwa... – syknęłam – Matt, dziękuje ci. Za uratowanie życia.

– To mój obowiązek i jestem twoim przyjacielem.

– Matt, na razie nie mogę wrócić, załatwisz mi sfałszowany dowód osobisty, paszport oraz prawo jazdy? Proszę. Jak na razie zajmę się tylko organizacją, póki co jestem w niebezpieczeństwie oraz czas pokazać światu wpływy i pozycję w organizacji, Elliah powraca.

Na jego twarzy wykwitł ogromny uśmiech.

- powraca, z przytupem.

Uśmiechnęłam się. Chodź wcale nie było mi do śmiechu, narazie tak musiało być, puki nie dowiem się kto za tym wszystkim stoi. Mam nadzieję że, z braćmi wszystko będzie dobrze..

•~•~•~•~•

kolejny rozdział wleciał. Jesteście ciekawi co będzie dalej?

Pozdrawiam 🤗✨

Rodzina Monet - FanficWhere stories live. Discover now