- Jest okej - skłamałem.

- Nie kłam - Louis usiadł na blacie obok mnie, poklepując miejsce obok siebie, wskazując żebym usiadł.
Wspiąłem się na wskazane miejsce, machając nogami w powietrzu.

- To dziwne.

- Dlaczego?

- Rozmawiam z tobą o... No, o miłości.

Wziąłem łyka palącego płynu. Właściwie od razu wypiłem 3/4 zawartości kubeczka.

- Co jest złego w rozmawianiu o tym ze mną? - uśmiechnął się.

- Po tym wszystkim co było między nami.

- No właśnie... Było - zaznaczył - I dzięki temu wiem o tobie więcej jeśli chodzi o to całe gówno zwane miłością.

To całe gówno zwane miłością. Czy jego stosunek co do tego się nie zmienił? Przecież jest zaręczony, niedługo będzie brał ślub i ma dziecko.

- Co masz na myśli? - wypiłem drinka do końca, odkładając kubek.

- Nic - zszedł z blatu, zostawiając mnie tutaj samego.

To nie był już ten sam Louis co kiedyś. W przeszłości nie miałby problemu z piciem alkoholu, a tym razem nawet nie tknął swojego drinka, potrafi robić wszystko z umiarem. Jest teraz bardziej dojrzały i rozważny, to widać.

Poszedłem do salonu, gdzie zauważyłem Nialla tańczącego z jakąś dziewczyną. Nie wiedziałem co do końca było między nim a Madison, ale postanowiłem zainterweniować. Odciągnąłem blondyna od oburzonej brunetki.

- Co ty odwalasz? - spytałem swojego przyjaciela.

- Tańczyłem z koleżanką - odparł. Nie był za bardzo pijany, więc nie można było zwalić winy na alkohol.

- Koleżanką, która nie jest Madison?

- Madison? Co ma do tego Mads?

- Jakoś nie wydaje mi się żebyście byli tylko przyjaciółmi - zauważyłem.

- To tak jak ty i Louis, nie?

- Louis? - zadziwiłem się.

- No, jakoś ciągnie was do siebie przez te trzy dni.

- Wcale nie.

- Wcale tak.

- Harry to ty? - za mną pojawiła się postać Samanthy, mojej znajomej z dawnych lat.

- Sam! - objąłem ją, ciesząc się na jej widok.

- Kiedy wróciłeś?

- Niedawno - uśmiechnąłem się.

- Chodź zatańczyć - odciagnęła mnie od Nialla, który tylko puścił mi oczko.

Po jakichś pięciu piosenkach wreszcie mogłem usiąść w spokoju, ponieważ Sam złamał się obcas i rozbolała ją noga.
Usiedliśmy na kanapie, na której siedział Jared, Liam, Zayn i kilka nieznanych mi osób. Na stoliku przed nimi leżał biały proszek, który Jared rozdzielał na kilka równych grudek.
Przyjrzałem się Malikowi, który siedział naprawdę blisko Liama, który właśnie wciągnął swoją kreskę.

- Amfetamina - szepnął mi do ucha czyjś głos.
- Louis - uśmiechnąłem się. Tomlinson wcisnął się na miejsce między mną a Samanthą.
Sam jakby tego nie zauważyła, przeniosła się na kolana Liama. Zayn nagle wstał i odszedł od całego towarzystwa, jakby coś mu zaczęło nie odpowiadać.

- Co tam? - zagadnął mnie niebieskooki.

- Spoko - wzruszyłem ramionami.

- Lou? - Jared zaproponował mu trochę narkotyku, ale ten odmówił.

- Ja chcę - oznajmiłem, na co Louis uniósł sugestywnie brwi.

- Wiesz jak to się robi?

- Jasne, że wiem - oburzyłem się.

- Okej - uniósł ręce do góry w geście kapitulacji.
Nie do końca wiedziałem jak to zrobić. Widziałem dwa razy jak Grimshaw wciągał jakiś narkotyk, ale sam nigdy tego nie próbowałem. Owszem, Gemma myślała inaczej, ale te wszystkie jej podejrzenia co do mojego trybu życia niekoniecznie były prawdziwe. Owszem, zdarzało się nadużywanie alkoholu, ale nie miałem odwagi próbować używek.
Jared podał mi rurkę, którą przystawiłem do nosa i powoli wciągnąłem amfetaminę do nozdrzy.
Pierwszym odruchem było kichanie. Zakręciło mi się w głowie i nie wiedziałem co zrobiłem. Jednak po kilku sekundach wszystko wróciło do normy.
Chciałem wziąć jeszcze trochę, ale Louis odciągnął mnie od stolika, zabierając rurkę.

- Wystarczy - powiedział poważnie.

- Pff - prychnąłem.

- Ściemniałeś, brałeś to pierwszy raz.

- Moooże - uśmiechnąłem się szeroko. Nie czułem żadnej dezorientacji czy czegoś w tym rodzaju.

- Już ci palma odbija - zaśmiał się.

- Nie-e - zaprzeczyłem, kładąc rękę na kolanie Louisa. Nie miałem pojęcia co robię. Chciałem tak zrobić, to tak zrobiłem.

- Co robisz? - patrzył na mnie lekko zamglonym wzrokiem. Obok nas na kanapie nie było już nikogo. Wszyscy gdzieś poszli, lub wyginali się na środku pokoju.

- Co robię? - uśmiechnałem się sunąc ręką wyżej po jego nodze.

No właśnie... Co ja robiłem? W mojej głowie pojawił się obraz Nicka, ale przez alkohol i narkotyk, w mojej głowie panował bałagan. Odepchnąłem od siebie tę myśl.
Louis położył swoją dłoń na mojej zatrzymując jej ruchy.

- Harreh - odezwał się. Jego głos był zachrypnięty.

- Tęskniłeś za mną chociaż trochę? - spytałem niewinnie, czując jak puszcza moją dłoń, pozwalając mi robić co chcę.

- Trochę? - pochylił się nade mną - Trochę bardzo.

***
A/N: Za te wszystkie pozytywne komentarze, które się pojawiają macie Larry'ego

Just fine // larry stylinson part 2✔Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum