*

Po skończonym meczu (Chelsea wygrała 2:1) staliśmy z moim przyjacielem pod stadionem, ponieważ ktoś do niego zadzwonił i musiałem chwilę poczekaż, aż się dogada (prawdopodobnie z Madison).

- Hej ludzie - podszedł do mnie Liam, zaraz za nim Louis, a na końcu Zayn. Ten ostatni nie wyglądał na zadowolonego z tego, że mnie widzi, ale pozostała dwójka nie traktowała mnie z uprzedzeniem. Nie miałem pojęcia dlaczego Malik tak się zachowywał, przecież zawsze był w porządku; śmiał się i służył każdemu dobrą radą.
- Zapraszam was do mnie na imprezę! - Payne, przyjaciel Louisa, którego nie znałem zbyt dobrze, poklepał mnie po plecach, ogłaszając dobrą nowinę.
- Impreza? Tego mi brakowało! - Blondi podszedł do nas chwiejnym krokiem.
- Jasne, stary - Liam zaczął z nim rozmowę, do której po chwili dołączył Zayn.
Wyszło tak, że szedłem za nimi razem z Louisem, który najwidoczniej był już całkowicie trzeźwy.

- O co Zaynowi chodzi? - spojrzałem na uśmiechającego się Louisa.

- Hmm? - zmarszczył brwi.

- Wygląda jakby był na mnie obrażony - stwierdziłem.

- Nie wiem, ale nie przejmuj się... Zayn bardzo się zmienił; nie jest już tą samą osobą co kiedyś.

- To znaczy?

Inną osobą? Nie wyglądał na jakiegoś mordercę czy szefa mafii.

- Sam do końca nie wiem. Wbrew pozorom jest strasznie zamknięty w sobie od dłuższego czasu - przyznał, idąc obok mnie wolnym krokiem.

- Próbowałeś z nim o tym porozmawiać?

- Tak, ale on twierdzi, że wszystko jest w porządku.

- Nie mam pojęcia, musisz się mu przyglądać, to może się dowiesz.

Naprawdę cieszyłem się, że mogę tak normalnie z nim rozmawiać, bez żadnego napięcia czy spin. To było takie... dobre.
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce.

Dom Liama był dość duży i ładnie urządzony. Nie była to może jakaś super nowoczesna willa, ale budynek prezentował się bardzo okazale.
W środku znajdowało się już kilka osób, jak dowiedziałem się od Liama, imprezę urządził razem ze swoim kumplem Jaredem, który słynął z wielkich imprez.
W salonie kilka osób piło piwo, lub paliło jointy, a poza nimi ludzie obściskiwali się na kanapie, jak i podłodze. Muzyka grała bardzo głośno, wszędzie można było znaleźć alkohol. Wszedłem za Louisem do kuchni, gdzie na blacie czworo ludzi grało w piwnego ping ponga.

- Chcesz coś do picia? - spytał, sięgając po dwa czerwone plastikowe kubeczki.

Przyglądałem się jakiejś parze przytulającej się w kącie pomieszczenia. Widać było między nimi chemię i uczucie.
Takie uczucie jest piękne.

Ale przecież ja to mam. Może Nick nie dba o mnie aż tak i nie okazuje mi tego na tyle różnych sposobów, ale mnie kocha. Mówi mi to.

- Harry - jego głos wytrącił mnie z zamyślenia.

- Hm? - uniosłem na niego swój wzrok.
- Pytałem... - zmrużył oczy - O czym myślisz?

- O miło... Niczym - machnąłem ręką.

- Miłość, huh? - nalał do obu kubków trochę alkoholu.

Rozejrzałem się dookoła, w poszukiwaniu Nialla, ale pewnie zniknął gdzieś w tłumie.

- Tsa... - nie chciałem za bardzo rozmawiać na ten temat.

- Ej, rozchmurz się - poklepał mnie po ramieniu, podając kubek z napojem.

Just fine // larry stylinson part 2✔Where stories live. Discover now