🦋 ROZDZIAŁ VI 🦋

Start from the beginning
                                    

— Skąd ten pomysł? — zapytał, wychodząc z pokoju. Zszedł po schodach, wsunął buty na nogi i zabrał kluczyki od samochodu.

— W sumie to taki średni ten melanż — przyznała, a szumy w tle zaczęły cichnąć, jakby oddalała się od największego zgiełku. — Jest tutaj mój były i taka typiara, z którą miałam kosę, jak jeszcze chodziłam do liceum w Rocklin. Cały czas się na mnie szmaciura krzywo patrzy i coś gada do tej swojej psiapsióły!

Redfield zatrzymał się w pół kroku, czując jak krew w jego żyłach się gotuje.

— Twój były tam jest? — zapytał, nie potrafiąc kontrolować zdenerwowanego tonu głosu.

— No, przylazł niedawno, ale jeszcze się do mnie nie odezwał — przyznała. — Jak się odezwie, to mu wyjebię. Znam karate.

— Erin, nie znasz karate.

— Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.

Chłopak włączył tryb głośnomówiący i przymocował telefon na uchwycie w samochodzie. Od razu podłączył go do ładowania, zauważając, że zapomniał zrobić tego przed zaśnięciem.

— Podaj mi adres.

— Nawet go nie pamiętam. — Dante mógłby przysiąc, że usłyszał, jak ktoś w tle zawołał do niej „cukiereczku". — Miłej nocy, pa!

— Erin! — warknął, ale nie powstrzymał jej przed rozłączeniem się.

Ruszył spod domu, w międzyczasie wybierając numer do Sky. Po dwóch sygnałach rozłączyła się, a w głowie nastolatka rozpoczęła się gonitwa myśli. Skierowała się w stronę Rocklin, wiedząc, że nawet jeśli nie zdobędzie upragnionego adresu, będzie jeździł po całej okolicy, szukając domu, w którym trwała jakakolwiek impreza. Dla pewności sprawdził, czy któraś z dziewczyn nie miała włączonej lokalizacji na Snapchacie, jednak obie chroniły pod tym kątem swoją prywatność.

Przeklął siarczyście, uderzając pięścią w kierownicę.

Miał bardzo złe przeczucia i wiedział, że musi jak najszybciej znaleźć Freeman. Fakt, że jej eks wybrał się na tę samą imprezę jedynie przepełniał go jeszcze większym niepokojem.

Uśmiechnął się pod nosem, kiedy bez żadnego zapytania dostał od Davis wiadomość z dokładnym adresem. Od razu włączył nawigację i korzystając z małego ruchu w środku nocy, jechał tak szybko, jak tylko potrafił, dzięki czemu zaparkował na podjeździe siedem minut później.

Gdy wszedł do budynku, uderzyła go silna woń potu, alkoholu i dymu papierosowego, który od razu go obrzydził. Nie potrafił zrozumieć ludzi dobrowolnie decydujących się na palenie w mieszkaniu. Substancje smoliste osiadały na wszystkim dookoła, tworząc cienką, lepką warstwę na ścianach, drzwiach i szafkach. Zdusił w sobie odruch wymiotny i ruszył przez zadymiony korytarz, z głośną muzyką dudniąca w jego uszach. Gdyby nie ona, znalezienie Erin stanowiłoby znacznie łatwiejsze zadanie, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Nagle muzyka ucichła, a w akompaniamencie jednostajnego dzwonienia dotarły do niego krzyki dobiegające z innej części mieszkania. Pewnym krokiem przeciskał się pomiędzy ludźmi, którzy zaczęli iść w kierunku rozpoczynającego się widowiska.

— Stary, laski się będą biły — powiedział jakiś koleś, wyraźnie podekscytowany zaistniałą sytuacją.

— Oddałbym nerkę za basen kisielu w tym momencie — odparł drugi, łapiąc krzywe spojrzenie Redfielda.

— Stewart ci za słabo wpierdolił, że ci się nie odechciało puszczać na prawo i lewo? — Usłyszał nieznajomy głos.

— Jeszcze jedno słowo, lambadziaro, a ci powyrywam wszystkie te tlenione kłaki — wypluła jadowicie druga dziewczyna, a na dźwięk jej głosu Dante momentalnie pobladł. — I nie będzie to trudne, bo i tak się już ledwo trzymają.

Bez wyjścia [Redfield #2]Where stories live. Discover now