🦋 ROZDZIAŁ V 🦋

Zacznij od początku
                                    

Uśmiechnięta Redfieldówna wzięła w dłonie swoje stare wrotki i obejrzała je dokładnie z każdej strony. Wymagały lekkiego odświeżenia, ale zachowały się w bardzo dobrym stanie. Palcami wprawiła kółka w ruch, sprawdzając po kolei wszystkie osiem, kciukiem starła kurz ze stopki. Już widziała, że łożyska zaczęła łapać rdza i na dłuższą metę wymagały one wymiany, ale na jednorazową przejażdżkę nie powinny być aż takim utrudnieniem. Pozostawała kwestia tego, czy rozmiar będzie się zgadzał.

— Przymierz je — mruknęła ze zniecierpliwieniem Sophie. — Jak będą niedobre, to może Dante cię zawiezie do sklepu i kupisz sobie nowe.

— A ktoś zapytał Dantego, czy się zgodzi? — oburzył się chłopak.

Diana usiadła na podłodze i poluzowała sznurówki jeszcze bardziej, po czym wsunęła stopę w jeden z butów. Początkowo poczuła lekki opór, ale gdy założyła je do końca, już wiedziała, ze leżą idealnie. Uśmiechnęła się szeroko i kontrolnie ubrała również drugi but, aby upewnić się, że nic ją nie uciska. Redfield pomógł jej wstać, żeby mogła sprawdzić rolki w każdym możliwym ustawieniu.

— Co cię nagle wzięło na wrotki? — zapytał, opierając się o framugę w łazience, kiedy jego siostra obmywała zakurzone elementy przy pomocy wilgotnej ściereczki.

— Zoe zaproponowała, żebyśmy do tego wróciły. Na początku nie chciałam, bo... — urwała na moment i położyła buta na kolanach — ...bo teraz mi się to kojarzy z Conradem. Powiedziała wtedy, że nie mogę unikać rzeczy, które mi o nim przypominają, tylko muszę właśnie bardziej się na nie wystawiać, żeby przyzwyczajać się do myśli, że teraz robię je bez niego.

Dante był w szoku, jak bardzo obojętny wyraz twarzy miała, kiedy o tym mówiła. Mimo że gardło wciąż jej się zaciskało na samą myśl o Fortesie, zrobiła ogromne postępy od dnia ich zerwania. Wtedy przez jakiś czas nie potrafiła nawet wymówić jego imienia na głos bez łez w oczach. Było to głównie zasługą Jullie, która nakłaniała ją do opowiedzenia sobie przebiegu całego ich związku, a następnie analizowała wszystko z nastolatką i pozwalała jej oswoić się z mówieniem na jego temat.

— Chociaż raz powiedziała coś mądrego. — Dante odbił się od framugi i obrócił w stronę wyjścia. — Idę coś zjeść.

— Robiłam z babcią tosty, zostawiłyśmy wam trochę.

— Dzięki.

Szatynka miała jeszcze trochę czasu, dlatego kiedy jej wrotki schły, poszła do swojego pokoju, żeby się w nim przygotować. Nałożyła lekki makijaż w przekonaniu, że jeśli z nim przesadzi, to z całą pewnością wszystko spłynie z jej twarzy. Włosy związała w niski kucyk i zamierzała przełożyć go przez otwór w swojej jedynej czapce z daszkiem. Odkopała z samego dna szafy biały komplet sportowy, składający się z krótkiego, zabudowanego pod samą szyję topu bez rękawów i spódnicy, która pod warstwą materiału miała jeszcze spodenki. Nałożyła na siebie treściwą warstwę kremu z filtrem i jeszcze przez kolejne dziesięć minut przeglądała się w lustrze, nie potrafiąc przyzwyczaić się do swojej sportowej wersji. Mimo że starała się jak najbardziej dopasować poszczególne elementy do swojego codziennego stylu, to i tak czuła się dziwnie w tych ubraniach.

Po zrobieniu sobie kilku zdjęć w lustrze, ostatecznie stwierdziła, że nie wygląda najgorzej i jest gotowa do wyjścia. Założyła na plecy skórzany plecaczek, do którego zmieściła tylko portfel, butelkę wody, buty na zmianę i słuchawki.

Miały się spotkać z przyjaciółkami przy wejściu do parku, po którym prowadziły równe, betonowe ścieżki, idealne do jeżdżenia. Jullie nie potrafiła poruszać się na wrotkach, mimo że bardzo dobrze radziła sobie na łyżworolkach. Twierdziła, że próbowała kiedyś się przełamać, ale za żadne skarby nie potrafiła utrzymać na nich równowagi. Diana nie czekała na nie długo i kiedy w końcu były w komplecie, ruszyły przed siebie jedną ze ścieżek.

Bez wyjścia [Redfield #2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz