A definitely real boy and a definitely real person

0 0 0
                                    

— Hej, wszystko w porządku?

Louie podskoczył, kiedy usłyszał za sobą obcy głos. Szybko wytarł oczy czując na siebie irytację za to, że ktokolwiek zobaczył go w tym stanie. Dziś rano jego humor był dobry, aż za dobry i przez to powinien się spodziewać, że niedługo się popsuje. Zjadł śniadanie z resztą, oddał Webby książkę, którą ta mu niemal na siłę wcisnęła i przekonywała go do jej przeczytania (swoją drogą była okropnie nudna jednak udawał, że jest interesująca by jej nie zasmucić), posiedział z wujkiem Scrooge'm podczas gdy przeglądał dokumenty o ludziach którzy mogliby zastąpić miejsce Bradforda i jego sępów (tutaj Louie nie omieszkał się niby przypadkiem napomknąć o tym, że dobrze by im zrobiło nieco zmian nawiązując dyskretnie do tego, że bogacz szukał ludzi tylko i wyłącznie w bardzo ciasnym gronie), a potem spędził nawet nieco czasu z rodzeństwem robiąc sobie małą wycieczkę po rezydencji. Wszystko było świetnie dopóki Dewey nie wpadł na pomysł zamiany ubrań.

Na początku on i najstarszy trojaczek nie rozumieli dlaczego chciał zrobić coś takiego jednak później Louie'mu zaświeciła się lampka w głowie. Byli przecież trojaczkami. Oni mieli być identyczni. Mieli być identyczni jak trzy krople wody, mieli wyglądać jak swoje odbicia, mieli wyglądać jakby byli swoimi klonami. Nie chciał się zgadzać, nie chciał tego robić za żadne skarby ponieważ ledwo ostatnio zdołał się przyzwyczaić do rozkładu korytarzy jednocześnie boleśnie wyrzucając z głowy rozkłady dróg, które znał jak własną kieszeń, a niestety (bądź wręcz przeciwnie, nie wiedział jak się z tym czuć) już więcej nigdy mu się nie przydadzą i wręcz by przeszkadzały gdyby zaczął w jakimś przypadku działać na autopilocie. Przypomnienie sobie za to jednego z swoich największych leków byłoby jednak znacznie gorsze.

Zanim się jednak obejrzał Dewey patrzył na niego tymi błagalnymi oczami. Szczerze mówiąc ani trochę go to nie ruszyło, byłby w stanie z zimną krwią odmówić i nie czuć się winnym, w końcu to była jego strefa komfortu, którą on chciał przekroczyć. Wolał się jednak nie wdawać w bezsensowne kłótnie; zgodził się.

Nienawidził siebie za tą chwilę słabości, w końcu tyle razy mu powtarzano żeby nigdy nie ulegał jeśli wyjdzie na tym niekorzystnie; a jednak. Jednak założył tą cholerną niebieską koszulkę i zdjął swoją zieloną bluzę, która tak naprawdę była jedynym ubraniem, w którym czuł się w miarę komfortowo ze swoim ciałem. Przynajmniej plus był taki, że nawet jeśli byli tymi trojaczkami to nadal był chudszy od swojego brata więc jego ubranie nie przylegało do niego aż tak. Wtedy też Dewey wyciągnął dłonie w stronę jego i Huey'a, a Louie musiał powstrzymać odruch obronny. Po chwili poczuł jak jego fryzura zostaje zniszczona by jego włosy zaczęły sterczeć we wszystkie strony. To nie tak, że czesał włosy, nigdy tego nie robił, ale jednak i tak wyglądały na dość uporządkowane w przeciwieństwie natomiast do tych Dewey'a chociaż starszy specjalnie siedział godzinę w łazience żeby osiągnąć taki efekt.

Zanim się obejrzał stał przed lustrem. Jego bracia wyszli na chwilę do kuchni żeby przynieść coś do jedzenia i picia ponieważ chcieli obejrzeć film, on za to postanowił, że zostanie tam gdzie był teraz. I to był kolejny popełniony błąd pod rząd. Zawsze kiedy nie miał co robić chodził w miejscu. Potrafił okrążać jedno krzesło godzinami jeśli naprawdę nie miał nic do roboty co było dla tych którzy naprawdę go nie znali mogło się wydawać dziwne ponieważ wyglądał jak typowy leń który tylko by leżał na łóżku i nie robił nic więcej oprócz okazjonalnie przełączanie kanałów w telewizji. Jasne, kochał się nie wysilać, w końcu trzeba pracować mądrze, a nie ciężko, ale bez przesady. W końcu jak miałby zachować taką sylwetkę jaką ma teraz?

Co kilkanaście sekund przechodził z jednego krańca pokoju do drugiego nerwowo wykręcając palce u swoich dłoni i starając się nie myśleć o tym wszystkim, starał się zignorować swoje myśli, które przebiegały mu przez umysł z prędkością 100km/h. W pewnym momencie się zatrzymał dostrzegając coś kątem oka i obrócił się w tamtą stronę. To był trzeci i ostateczny błąd który doprowadził go do tego miejsca gdzie klęczał skulony na ziemi i wypłakiwał sobie oczy jak małe dziecko.

Inna historia || FOWL!Louie one-shots ||Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin