Jeśli nie dziś, to kiedy?

121 27 42
                                    

Sandra zrezygnowana odłożyła telefon i wróciła do przerwanego deseru. Zamieszała łyżką w pucharku z owocami i odsunęła go od siebie. Nie podobała się jej wymiana zdań z Tomkiem. Nie przepadali za sobą, ale nie spodziewała się usłyszeć komentarzy o sobie. Zobaczyła nieodebrane połączenia od Marylki. Zaczęła oddzwaniać, ale przyjaciółka nie odbierała. Zerknęła na zegarek, dochodziła pora odlotu na Malediwy. Chciała opowiedzieć jej o wszystkim, co się wydarzyło. Rozmasowała obolałą skroń i zapragnęła, żeby ten dzień się wreszcie skończył.

Gdy Sandra z dziećmi weszli do pomieszczenia, panował tam taki sam bałagan jak przed ich wyjściem. Nigdzie nie było śladu Janusza ani Beaty. Sandra zaczęła ich wołać, ale zamilkła, gdy zobaczyła na stole kartę spisaną równym, ale pełnym zawijasów pismem.

Marylko,

Informuję tylko na wypadek, gdyby dzieci pytały, że razem z Januszkiem udaliśmy się na spoczynek do części hotelowej. Doprawdy przemyśl swoje postępowanie.

Beata

– No to klops! – powiedziała na głos Sandra.

– Jaki klops? Nie jestem głodny – odpowiedział Marcel, któremu kleiły się oczka.

– To tylko takie powiedzenie. Dziadkowie poszli spać w hotelu obok – odparła Sandra.

– To super! Całe łóżko dla mnie! Nie będę musiała spać z babcią! – ucieszyła się Malwinka i zaczęła podskakiwać.

Sandra nie spodziewała się po niej takiego entuzjazmu. Marcel był tak zmęczony, że zdążył zasnąć, zanim kobieta znalazła dla niego piżamy. Malwinka wydawała się senna, ale postanowiła pomóc posprzątać.

– Cieszę się, że babcia poszła – powiedział Malwinka.

– Będzie ci wygodniej spać samej w łóżku – odparła Sandra.

– Nie tylko dlatego. Nie będziesz przez nią smutna.

Sandra popatrzyła na Malwinkę i zdała sobie sprawę, że dzieci rozumiały więcej, niż się dorosłym wydawało. Dziewczynka podeszła i przytuliła Sandrę. Po ciele kobiety rozlało się przyjemne ciepło.

Marylka ma mnóstwo szczęścia, że ma takie urocze dzieciaki. Szkoda tylko, że w komplecie dostała piekielną teściową – pomyślała. ,

Wieczorem była kompletnie wyczerpana. Położyła się spać z nadzieją, że obudzi się w innym miejscu. Nigdy nie sądziła, że można tak zmęczyć się opiekowaniem się dziećmi. Była bardziej wykończona niż po intensywnym treningu. Zasnęła skulona na łóżku z telefonem w ręku.

*

– Pobudka mamo! – krzyknęła Malwinka, wskakując z impetem na łóżko.

– Nie! Nie! – krzyknęła Sandra, gdy uświadomiła sobie, że była piąta rano.

Rozejrzała się po pokoju, nadal znajdowała się w tym samym miejscu, co poprzedniego wieczoru. Ogarnął ją lęk – zamiana się nie odwróciła, a ona dalej tkwiła w ciele Marylki. Starała się zachować zimną krew. Wzięła głęboki oddech i spojrzała z przerażeniem na Malwinkę.

– Tak! Idziemy dziś do Parku Dinozaurów! Idziemy do dinozaurów! – usłyszała w odpowiedzi od dziewczynki.

Sandra zgodziłaby się w tej chwili na wszystko, żeby tylko Malwinka przestała krzyczeć i skakać. Po chwili do pokoju wszedł zaspany Marcelek z misiem w ręku. Podszedł do Sandry i wtulił się w nią.

– Możemy razem poleżeć? – zapytał niepewnie, jakby był przygotowany na odmowę.

Sandra się zawahała, ale gdy Malwinka dołączyła się do prośby brata, została przegłosowana. Teraz leżała w środku, a obok z obu stron przytulały się do niej dzieci przyjaciółki. Nie tak wyobrażała sobie ten poranek. Miała opalać się na dziewiczej plaży i prowadzić ważne rozmowy o projekcie. Analizowała, co powinna powiedzieć Marylce, a w karku czuła nieprzyjemne napięcie. Maluchy, które wstały o świcie, pochrapywały cicho wtulone w nią jak w przytulankę. W końcu odsunęła krążące po głowie myśli i sama poczuła się senna. Sandra zamknęła oczy na chwilę, gdy usłyszała chrzęst klucza w zamku. Ktoś wszedł do sypialni i stał nad nią, wpatrując się z wyczekiwaniem. Kobieta z trudem podniosła powiekę.

Tak jak onaWhere stories live. Discover now