Kolejny dzień

146 25 30
                                    

Sandra przekręciła klucz w zamku i zdała sobie sprawę, że drzwi były otwarte. Zdziwiona rozejrzała się po pokoju i dostrzegła naburmuszoną teściową. Beata rozsiadła się na kanapie z pilotem w ręku.

– Gdzie wy się podziewacie cały dzień? Odchodzę od zmysłów. Czekałam na was – zaczęła biadolić teściowa.

– Doprawdy nie musiała się mama kłopotać. Wystarczyło zadzwonić – powiedziała Sandra. Na komórce nie było nieodebranych połączeń od ponoć zatroskanej kobiety.

– Nie bądź bezczelna! Nie widziałam was na obiedzie i postanowiłam sprawdzić, co się dzieje. Nie dzwoniłam, bo nie zabrałam telefonu.

– Za to pamiętała mama o naszych kluczach. Proszę je oddać, skoro wyprowadziliście się z naszego domku, nie ma potrzeby, żeby były u was – odparła stanowczo Sandra.

– Nie oddam! Są potrzebne na wszelki wypadek – powiedziała Beata i wzruszyła ramionami.

– Tak, żeby mama mogła tu wchodzić pod naszą nieobecność i nie wiadomo co tu robić – odpowiedziała z wyraźną irytacją.

– Jak to nie wiadomo co? Przecież czekałam na was.

– Serial sam się włączył? Może u mamy telewizor nie działa w pokoju? – zapytała z pokpiwaniem Sandra, spoglądając na telenowelę. Uniosła brew i uśmiechnęła się pod nosem.

– Nudziło mi się, to włączyłam. Co w tym złego? Mamy telewizor, jeśli musisz wiedzieć, ale jeszcze z niego nie korzystałam.

– Ta rozmowa nie ma sensu... – zaczęła Sandra łagodnie.

– Z tym się zgodzę. Nie wiem co się z tobą dzieje od wyjazdu. Brak pracy ci szkodzi? Powinnaś natychmiast mnie przeprosić – odpowiedziała z wyrzutem.

– Za co? Za to, że zwracam uwagę, że mama tu wchodzi pod naszą nieobecność?

– Ach! Dosyć mam! Wychodzę! – zakipiała ze złości teściowa i trzasnęła drzwiami.

– I dobrze – powiedziała do siebie Sandra. – Dzieci chodźcie umyć ręce – zwróciła się do rodzeństwa, które spoglądało na nią z niepokojem.

Sandra przyzwyczajona do wydawania poleceń i decydowania sama o sobie, nie potrafiła spokojnie słuchać przytyków Beaty. Coraz bardziej angażowała się w życie Marylki, a zapominała o swoim. Dwa ostatnie dni były dla niej trudne i bardziej wyczerpujące niż chciała przyznać, nawet przed samą sobą. Uśmiechnęła się niepewnie do dzieci, a te patrzyły na nią z wyczekiwaniem.

– Mamo czy babcia teraz przestanie nas lubić? – zapytała Malwinka.

– Ależ skąd. Dlaczego tak pomyślałaś? – odparła Sandra.

– Bo nie chcieliśmy z nią iść do Parku Dinozaurów, a wy ciągle się kłócicie. Czy to przez nas? – dopytywała Malwinka.

– Nie złotko. Tu nie ma waszej winy. Babcia i dziadek bardzo was kochają.

– Ale ty nie lubisz babci? – zapytała dziewczynka.

– Dorośli nie zawsze się ze sobą zgadzają – powiedziała Sandra i zakryła dłonią usta. – Pobaw się z bratem, zaraz do was dołączę – dodała zmieszana.

Dorośli nie zawsze się ze sobą zgadzają – powtórzyła w myślach Sandra.

Przypomniała sobie, że te słowa wypowiedziała jej matka, gdy ojciec pakował walizki. Jego odejście do Julii, zburzyło świat Sandry. Dorastała w przekonaniu, że jej rodzice byli szczęśliwi. Nie zwracała uwagi na zdawkowe rozmowy, zduszone szepty, ciche dni. Długo nie potrafiła pogodzić się z decyzją ojca. Miała do niego żal, że nie było go przy niej na co dzień. Przez lata nagromadzone i niewypowiedziane uczucia sprawiały jej ból. Uraza, którą chowała w sobie, kładła się cieniem na jej dorosłym życiu, choć nie zdawała sobie z tego sprawy.

Tak jak onaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz