Rozdział 22. ,,Wieczór wybaczenia"

Start from the beginning
                                    

   — Nie zasłużyłem na to — przejechałem wierzchem dłoni po swoim policzku, czując, jak piecze z gorąca. Zwróciłem się do powstrzymujących śmiech chłopaków, chcąc usiąść, ale właściwie od razu odezwał się O'Nail, przez którego zacząłem odczuwać ogromny ciężar na barkach.

    — Idzie druga.

   Sancha nieco wolniejszym krokiem, perfidnie uśmiechnięta po uszy, stawiała krok za krokiem, wzbudzając we mnie niepokój. Właściwie spodziewałem się, co mnie może czekać, jednak jej niesamowite kocie oczy, których nie widziałem tak długo, odebrały mi jakąkolwiek zdolność ruchu. Były tak cholernie przyciągające, że udało mi się jedynie przełknąć ślinę przez zaciskające się gardło.

   Gdy znalazła się przy mnie, zaskakując zarówno mnie, jak i kumpli, objęła mnie, doprowadzając do zawału, zawieszając się jedną ręką na mojej szyi. Zrobiła do bardzo delikatnie, muskając swym oddechem moją skórę. Serce niemal chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. Jej zimne ciało, odbierało mi tchnienie, a sam jej dotyk doprowadzał do szaleństwa.

   Jej kolejny gest, sprowadził mnie jednak solidnie na ziemię. Grawitacja znowu zaczęła działać. Zanim się obejrzałem, dostałem w twarz.

   Zostawiając ślad na moim drugim policzku, skrzywiła się, marszcząc nos i spojrzała zawistnym wzrokiem. Stałem jak słup, nie przetwarzając żadnych danych. Dopiero, kiedy zaczęła ode mnie odchodzić w stronę baru, pojąłem, że duża część osób, stojących przy naszym zgrupowaniu, właśnie patrzyła na mnie jak na szmatę. Nie miało to jednak żadnego znaczenia, nie gdy pojąłem, że żadna opinia nie była tak ważna, jak ich wybaczenie.

   — Na to też nie zasłużyłeś? — zapytał kpiąco O'Nail, który ledwo mógł wytrzymać ze śmiechu, kiedy zobaczył wyśmienity cios Sanchy.

   — Na to zasłużyłem — zirytowany pomachałem głową na boki i usiadłem przy stole, czując niewyobrażalny gorąc na twarzy. Nie wierzyłem. Przyłożyłem ręce do włosów i westchnąłem, zjeżdżając swoim spojrzeniem na ciemne drewno stołu.

   — Pójdę i zamówię, lepiej żebyś, się do nich nie zbliżał, bo zaczną jeszcze rzucać w ciebie szklankami — rozbawiony do granic Ojore zaczął machać głową. — Browary w kielichach?! — krzyknął zza swoich pleców.

   — Tak! — dał znać Eric.

   — Wariatki — rzuciłem pod nosem, nadal nie mogąc zrozumieć, czemu odjebały, aż takie przestawienie.

   — W sumie to nie jestem zdziwiony — dodał zasiadający, uśmiechnięty Eric. — Mówiłem ci, że je uwielbiam?

****

   — To co, piąta kolejka? — walnął w stół pięścią.

   — Czemu nie. Chociaż robi się trochę późno, a muszę jutro zawieźć Blair do żłobka.

   Wraz z O'Nailem spojrzeliśmy się krzywo na Erica, który chciał się ewidentnie wymigać, przed potencjalną blondynką obserwującą go od dobrej godziny. Jej niebieskie oczy niemal pożerały go wzrokiem.

   — To ja stawiam — uśmiechnięty od ucha do ucha, wstałem od stołu, nie zważając na protesty. — Bez gadania — dodałem, będąc świadomy zapowiadających się przytyków, w końcu postanowiłem zaryzykować, możliwe, że narażając się na uszczerbek na zdrowiu.

   — Ktoś tu jest uzależniony od adrenaliny — szepnął do Erica, śmiejąc się.

   Będąc już nieco podchmielony byłem gotów zderzyć się w końcu z górą lodową, którą były dwie zaburzające mi ostatnio życie szajbuski.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 01 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Ścieżką wspomnień [The path of memories]Where stories live. Discover now