27. Perspektywa Vincenta Moneta

1.4K 61 39
                                    

                            Vincent:
         Dwie godziny wcześniej:

       Siedziałem w bibliotece i dalej ogarniałem papiery, mamy awarie w naszej fundacji. Mam zamiar to ogarnąć jeszcze dzisiejszej nocy, już prawie kończyłem gdy do biblioteki wszedł Tony.

     Już od dłuższego czasu się o niego martwię, od zawsze był bardziej jak ja czyli się nie uśmiechał i nie okazywał za dużo uczuć. Jednak od roku to się nasiliło, dodatkowo sytuacja gdy byliśmy u ojca.

     Sam nie wiem czemu nie porozmawiałem z nim już wtedy gdy na grupie rodzinnej dali mu Nick: tony bez uczuć porozmawiałem o tym z Shanem i Dylanem, którzy ustawili mu tą nazwę.

     Dodatkowo ostatnio schudł, Eugienia zgłosiła mi że w jego pokoju była masa pustych opakowań po różnych tabletkach i również puszek po energetyków.

     Najbardziej przeraziło mnie to gdy spał bez przerwy trzy dni, w drugim przyszedł do niego lekarz lecz jestem pewny że tego nawet nie pamięta. Stwierdził że nałykał się tabletek jednak nie mocnych i za dzień może dwa wstanie.

     Pokłuciłem się z nim, racja może było to głupie że powiedziałem że wyślę go do psychiatryka. Jednak nie spodziewałem się że tak zaraguje, wyglądał jagby popadł w psychozę. Gdy wybiegł z pomieszczenia, myślałem że pobiegł do pokoju. Jednak on uciekł motorem z rezydencji.

      Już po chwili reszta braci była na dole, Hailie dzisiaj była u swojej koleżanki Moniki. Siedzieliśmy wszysycy w salonie zastanawiając się co zrobić, Shane mimo tego że się tego wypierał cicho płakał. Dylan był wkurzony. A Will był zmartwiony i też cicho płakał.

     Na telewizorze wyświetlałem jego lokalizację, która od 20minut wskazywała środek jakiegoś jeziora.

-To jest nasze jezioro, nie mógł się utopić jest płytkie.-wszysycy w tym samym czasie spojrzeli na Shane, spojrzałem na niego pytająco aby kontynuował.-Gdy byliśmy dziećmi zawsze tam jeździliśmy, nikt o tym nie wiedział. Mówiliśmy że jedziemy do sklepu, a na prawdę byliśmy tam. Kilka razy weszliśmy tam do wody. Jest płytko, co najwyżej to chciał utopić telefon.

-Cholera.-warknąłem pod nosem.

     Odrazu gdy mój najmłodszy brat wyjechał, kazałem wszystkim służbą organizacji go szukać. Nadal nie dostałem żadnego telefonu nawet wiadomości że wiedzą gdzie jest.

-No kurwa, czemu ochroniarze otworzyli mu tą jebaną bramę, zajeb ich kurwa.-wysyczał wstając Dylan.

       Gdy był zestresowany, automatycznie działał agresją aby jakoś odreagować. Zaczął chodzić w tę i spowrotem, wyglądał jagby miał zaraz kogoś uderzyć i byłem świadom że był to w stanie zrobić.

-Japierdole sam zaraz pojadę go słuchać, a jak znajdę nie odstopię na krok.-warczał dalej.-Chujowa ta wasza armia skoro nie potrafią znaleść jednego jebanego nastolatka, dochodzi już jebana 6.

     I właśnie teraz zadzwonił mój telefon, odrazu odebrałem i przyłożyłem do ucha.

-Halo czy to Vincent monet?-zapytał głos z drugiej strony.

-Tak dzień dobry.-odpwoiedziałem jak zwykle kulturalnie.

-W szpitalu na ulicy ********* leży Anthony Monet, stwierdzono samobójstwo.

      Telefon upadł z hukiem, a ja zamarłem, to nei możliwe że mój najmłodszy brat nie żyje.

-Vince co się dzieje?-odezwał się chyba pierwszy raz Will.

-Tony nie żyje.

------------------------------------------------------------------

Wleci jeszcze dzisiaj rozdział z perspektywy Shane, nie będę robiła innych braci z racji że najważniejsza reakcja jest Shana ponieważ tony to jego bliźniak i Vinca bo jest najstarszym z braci

Reakcja reszty będzie w między czasie do następnego!

Tony monet też ma uczucia Where stories live. Discover now