8. Plan awaryjny

6K 515 136
                                    

Jest już piątek wieczór. Wróciłam właśnie z pracy i usiadłam w swoim pokoju, przed kamerą i nagrywam unboxing przesyłek od firm kosmetycznych.

Zawsze jak oglądałam te makijażowe influencerki, zazdrościłam im, jak dostawały wszystko za darmo, a teraz sama mogę tego doświadczyć.

Ręce, które są pokryte tysiącami kolorów, trzęsą mi się jak oszalałe. Mam wrażenie, że przypominam narkomana, który po długim odwyku, sięga po proszek.

Staram się zignorować zachowanie mojego ciała. Wiem, że prawdopodobnie każdy by tak reagował na moim miejscu.

Wachluje się otwartą dłonią i mówię do telefonu:

- Kolejna paleta cieni? Czy ja śnię?

Odkładam pudełko na bok. Normalnie bym je otworzyła i wypróbowała każdy kolor, ale przez ostatnią godzinę maczałam palce w cieniach i je rozsmarowywałam na nadgarstkach, a potem na ramionach, aż w końcu skończyła mi się wolna przestrzeń na rękach, więc musiałam zrezygnować z tego pomysłu.

Przez chwile nawet chciałam to robić na stopach i nogach, ale przypomniałam sobie, że na internecie jest wiele osób, chętnych zapłacić za taki widok.

Wybucham śmiechem.

- Sory, nie zwracajcie na mnie uwagi – mówię, chociaż wiem, że i tak wytnę ten moment w montażu.

Przez kolejną godzinę (bo tyle zajęło mi wypakowanie tych wszystkich przesyłek) staram się być w miarę poważna. Czasem, gdy pojawiają się jakieś bardziej zaawansowane produkty do makijażu, to tłumaczę do czego one służą i czy kiedykolwiek je użyje na swoim kanale.

- O, czyżbym właśnie wyjęła ostatni produkt? – uśmiecham się szeroko. – W takim razie bardzo dziękuje tym, którzy dotrwali do końca. Podziwiam was, serio. Ja już w połowie chciałam się poddać.

Nie żebym się nie cieszyła z tylu nowych rzeczy, ale gdyby ktoś zobaczył na żywo ile tego jest... Przecież mogłabym otworzyć własny salon kosmetyczny! 

Gdzie ja to wszystko zmieszczę? Czy starczy mi życia na wykorzystanie tego?

Może powinnam powybierać kosmetyki, których nigdy nie użyje i po prostu je przekazać do Parabow Pictures? A powtórki mogę wysłać mamie, na pewno się ucieszy.

Tak, tak zrobię, ale nie dziś, bo jestem wykończona.

- Dajcie znać w komentarzach, jaką postać nadnaturalną chcielibyście zobaczyć w moim wykonaniu. – podnoszę się z podłogi i podchodzę do posępnie patrzącego telefonu ze statywu. - Zachęcam do obserwacji i do zobaczenia już niedługo!

W momencie, w którym wyłączam nagrywanie, wypuszczam głośno powietrze. Czuje się jak kupa. Jestem zmęczona i mam sucho w gardle. 

Mam dość mówienia przez następną dekadę.

Prowadzenie mediów społecznościowych może wydawać się proste, ale mnie to po prostu wykańcza. Z czterystu obserwujących, zrobiło mi się ich ponad sto tysięcy. 

Rzecz jasna podoba mi się to, ale nie byłam przygotowana na ten nagły przyrost. Mam wrażenie, że jestem teraz pod ciągłą presją. Tyle ludzi wyczekuje, że w końcu coś opublikuje, powiem, a ja... ja mam ochotę paść na łóżko i nie wstawać. 

Zamiast tego muszę zmontować dwugodzinny materiał i skrócić go do maksymalnie dziesięciu, a najlepiej dwóch minut, żeby poszedł na Instagram.

Chcę to już mieć za sobą, ale wiem, że będę nad tym ślęczeć do północy, a obiecałam dziś się spotkać z Christianem u niego w domu.

KISS CAM    (zostanie wydane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz