Cherry Pie

97 17 11
                                    

Łzy spływały po twarzy Deana do umywalki, mieszały się z wodą i znikały w odpływie, gdy tak stał nad nią, przy odkręconym kranie – nie ryczał w głos, nawet nie trząsł się, płacząc. Stał nieruchomo, a łzy po prostu płynęły. Była piąta rano.

Czuł się brudny. Czuł się brudny jak nigdy w życiu, woda nie była w stanie zmyć z niego tego odczucia. Tańczył cały wieczór, obcy faceci obmacywali go, wsadzając mu za pasek niskich, obcisłych dżinsów same grube nominały; minęła pierwsza i Crowley przyszedł powiedzieć mu, że w Czerwonym Pokoju czeka na niego dwóch klientów. Chcieli mieć go obaj, naraz – i słono za to zapłacili. „Miałem dzisiaj tylko zatańczyć", przypomniał, bo taka była umowa. „A pójdziesz jeszcze z nimi do łóżka", Crowley odparł mu, bez cienia litości. „Życie, Winchester. Klient nasz pan."

Najładniejszy striptizer w Chicago. Podobnie jak Cas błogosławił sobie swój wygląd, bo to on dał mu tę pracę i nienawidził go z całego serca równocześnie, bo przez niego miał tę pracę. Jego zielone oczy otoczone wachlarzem rzęs, pełne usta, perfekcyjna linia szczęki, to wszystko sprawiało, że towarzyszyło mu nieustannie zainteresowanie większe niż w przypadku pozostałych pracowników Crowley'a. Dużo ludzi chciało z nim spać. Może spać to za dużo powiedziane. Pieprzyć się z nim. Pieprzyć jego. Zawsze tak było, zawsze był „tym ładnym". Stare baby z moteli, w których ojciec meldował ich z Samem zwracały się do niego „kwiatuszku", „księżniczko". Uważając to za zniewagę i on zaczął zwracać się tak do innych, do tych, którzy okazywali słabość: „dziewczynka" w jego mniemaniu oddawało to idealnie. Zwracał się tak do Sama, kiedy ten wolał poczytać niż obejrzeć z nim dobry western. Dziewczynka.

Obtarł twarz, w końcu zakręcił wodę. Spojrzał na blik banknotów na pralce koło rzuconych tam spodni.

Czemu kręcisz się po takich spelunach, skoro masz pieniądze?

Cas nie chciałby go znać, gdyby się dowiedział, czym się zajmuje. Nie miał emocjonalnej więzi z żadną z osób, które obsługiwał, to były tylko twarze, jedynie twarze – jedna za drugą, zmieniały się jak w kalejdoskopie. Tak, tak jak w przypadku gitary część swoich „zleceń", nazwijmy to, z braku lepszego określenia, zapamiętywał. Ostatnio coraz częściej wylatywały mu z głowy od razu po wykonaniu. Tak było odkąd zatrudnił się u Crowley'a. Zapamiętywał tych klientów (większość z nich), których sam wyhaczał, na zajazdach, na stacjach benzynowych. Tych znajdowanych przez Crowley'a zapominał natychmiast, bo było ich zbyt dużo. Niemal codziennie kogoś miał. Cas był... inny. Wrócił do niego, wrócił do jego baru, żeby się z nim spotkać, bo tylko ze sobą rozmawiali i dlatego było to tak innego od wszystkiego, czym zajmował się na co dzień.

Chciałby kiedyś mieć okazję uprawiać z kimś seks z czystej chęci. Uprawiać z kimś seks, bo ten ktoś przyciągałby jego wzrok, tak jak Cas przyciągał jego wzrok, chciałby mieć wybór i nie dostać za to pieniędzy. Chciałby faktycznie spędzić z kimś noc, całą noc, nie piętnaście minut w Czerwonym Pokoju. Boże, chciałby tego tak bardzo.

Całować się z kimś i obudzić się przy nim, choćby na cienkim materacu.

Westchnąwszy oderwał się od umywalki.

Przyłapawszy się na tym, że spogląda na drzwi Cas pokręcił głową, starając się (zdaje się) wyrzucić z niej w ten sposób myśl o przystojnym zielonookim blondynie. Dean miał zielone oczy, rozmawiając z nim przez bar trudno było tego nie dostrzec. Czy zjawi się znowu? Po co się tym przejmował? Był w pracy i to nią powinien był się zajmować. A jednak ciężko przychodziło mu robienie tego wieczoru czegokolwiek, dopóki wciąż zastanawiał się, czy go tu jeszcze zobaczy.

Nothing Else Matters (DESTIEL AU)Where stories live. Discover now