Jack Daniel's

182 19 10
                                    

Opowieść o barmanie Casie i striptizerze Deanie wraca do Was po gruntownym poprawieniu. Dzisiaj wrzucam Wam aż cztery rozdziały, jeśli nie widzicie wszystkich odświeżcie sobie, bo potrzebuję, wiadomo, paru sekund żeby kliknąć przy każdym "publikuj". Już jutro powinien pojawić się następny, a w sumie wszystkich rozdziałów będzie 12. Liczę na komentarze! Nawet jeżeli pamiętacie tę historię, przeczytajcie ją sobie od początku, bo jest naprawdę solidnie poprawiona, a przez to nieco zmieniona.

Oddaję ją do Waszej dyspozycji :D

Trust I seek and I find in you... And nothing else matters./Szukam zaufania i odnajduję je w tobie... Nic innego się nie liczy.

Metallica, „Nothing Else Matters"

Odrapana, przyrdzewiała szafka zgrzytnęła, kiedy Castiel otworzył ją, żeby schować do niej bluzę. Na zewnątrz było chłodno, ale tu, w barze, nawet ciepło, w bluzie trudno byłoby mu poruszać się tak prędko, jak tego od niego wymagano – a wymagano, podobnie jak zazwyczaj białej koszuli lub koszulki, najlepiej ciasno opinającej się na nim, by podkreślić urodę. Nieco egzotyczną. Jego karnacja była raczej ciemna niż jasna, włosy bardzo ciemne. W takiej obudowie niebieskie oczy wysuwały się na pierwszy plan od razu. Co tu dużo mówić, Cas był atrakcyjny, co w pracy takiej jak ta jego działało zarówno na jego korzyść jak i niekorzyść. Henderson nie zatrudniłby go, gdyby tak nie wyglądał. Bywalcy baru nie zaczepialiby go gdyby tak nie wyglądał. I chociaż przeklinał w duszy swój smutny los bądź co bądź był z nim pogodzony. Skreślił w kalendarzu po wewnętrznej stronie drzwi szafki piątek, piąty października; skreślał dniówki, a częściej nocki jeszcze przed ich rozpoczęciem, gdyż sam fakt, iż pojawił się tu zasługiwał na pochwałę. Nienawidził weekendów.

Z tych cuchnących zapijańców, jeśli któryś przyszedł w piątek zwykle zostawał do poniedziałku, a on zbierał ze stołu rzygi, bo gdzież któryś z nich pomyślałby choć o tym, by pójść do łazienki – nie, rzygali, jak siedzieli, a potem odlatywali na pół godziny na drzemkę i darli mordy o następnego Johnnie Walkera. Rzygali. Drzemali. Pili. Koło się zamyka, haftowanie na stół. Bez przerwy.

Z westchnieniem pociągnął za drzwiczki, zamierzając je zamknąć i omal zawału nie dostał, znienacka ujrzawszy za nimi twarz szefa. Henderson nie śmierdział jak goście jego baru, ale bardzo wyraźnie dawał wyjątkowo złą kolońską wodą, co każdego dnia przyprawiało biednego bruneta o istne mdłości. Poczuł ten zapach, Henderson złapał go i wykręciwszy mu rękę obrócił nim, Cas stłumił w sobie jęk bólu. Zabolało. Cholernie.

– Cześć, Castiel – te słowa były zimne, wyważone. Chociaż szef Castiela wyżywał się na nim często, jakby miał w sobie nieskończone pokłady gniewu rzadko ów gniew było po nim widać. Mówił bez nuty sarkazmu czy złośliwości, co jedynie było... bardziej przerażające, niż gdyby naładował swoją wypowiedź emocjami. – Może zgadniesz, co zastałem w tej jebanej dziurze przychodząc do niej godzinę temu? No dalej. Rusz makówką. Z pewnością masz to w niej zakodowane, zważywszy że to TY SAM zostawiłeś mi tę niespodziankę. Cholerny prezent! – Bez żadnego ostrzeżenia pchnął głową bruneta w przód, trafiając nią w umywalkę pod zaśniedziałym lustrem. W totalnym oszołomieniu, bo wydarzyło się to zbyt szybko, Cas nie poczuł w pierwszej chwili bólu i tylko ciepła strużka spływająca mu po skroni dała mu znać, iż coś jest nie tak; Henderson rozbił mu brew. Krew spłynęła po policzku. – Widzę, że nie jesteś dzisiaj gadatliwy. Pozwól więc, że przypomnę ci, że zostawiłeś pełną zmywarkę. Pełną jak chuj, ty bezużyteczna, niebieskooka pizdo, rozumiesz? Masz mi coś do powiedzenia?

– Przepraszam – charknięcie. Krew dostała się kącikiem do ust. – To się więcej nie powtórzy.

– Jasne, że nie. Bo zostaniesz dzisiaj po godzinach i wyszorujesz tę pieprzoną zmywarę dziesięć razy, żebyś następnym razem pamiętał, że masz do niej zajrzeć – puścił go. Cas zatoczył się na środku ciasnego, słabo oświetlonego pomieszczenia imitującego szatnię dla pracowników. – Kurewska dziwka.

Nothing Else Matters (DESTIEL AU)Onde histórias criam vida. Descubra agora