17. how much sorrow can u take

731 35 33
                                    

Carla

Nagle Pedro zniknął z moich oczu i nigdzie w pomieszczeniu nie mogłam go znaleźć. Co się stało? Przecież jeszcze przed chwilą, jak Mateo żegnał się z nami, piłkarz był obok mnie. Zdezorientowana, bardziej energicznie zaczęłam rozglądać się dookoła i nic. Zerknęłam za posiadłość i dostrzegłam go idącego w stronę głównej bramy. Co on wyprawia? Pospiesznie podreptałam za nim, wołając jego imię.

-Pedro!-krzyknęłam, ale chłopak się nie odwrócił, a jestem pewna, że mnie usłyszał.-Pedro, stój!-znowu zawołałam, będąc prawie przy nim.

-Co?-odwrócił się energicznie i obdarzył mnie spojrzeniem, którego jeszcze wcześniej nie widziałam.

-Dlaczego idziesz?-zapytałam cicho zmartwiona.

Stałam obok niego i patrzyłam się, kompletnie nie rozumiejąc, co mu się nagle stało. Jeszcze niedawno wszystko było w porządku, rozmawiał z resztą i wyglądał jakby się nawet dobrze bawił. Wiem, że moi znajomi są specyficzni i nie każdy może ich lubić, ale przecież zrozumiałabym, gdy powiedział, że nie bawi się dobrze i chce wracać, a nie wychodzi nagle bez słowa.

-A dlaczego miałbym tu zostać, hmm?-rzucił oschle i obdarzył mnie oschłym spojrzeniem, ja natomiast stałam ze zmarszczonymi brwiami.-Żeby zrobić z siebie większego idiotę, niż już jestem?

-O czym ty mówisz?

-Breloczek.-powiedział, a ja osłupiałam.-Był dla niego, prawda? Nie dla koleżanki, tylko dla Mateo.-nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, a widząc, że nic nie powiem, Pedro dalej kontynuował.-Pewnie te pieprzone kwiaty też były od niego.

-Pedro...-szepnęłam, patrząc się na niego smutnymi oczami.

Objęłam siebie ramionami, jakby było mi zimno i patrzyłam się w jego oczy. Można było w nich zauważyć smutek i rozczarowanie, ale nie mogłam się mu dziwić. Zdawałam sobie sprawę, jak mógł się poczuć

-Heh..-prychnął.-Po co to wszystko było? Myślałem, że jestem dla ciebie kimś więcej, niż gówniarzem uganiającym się za tobą.

-Bo jesteś.-powiedziałam automatycznie.

-Jakoś tego nie widać, Carla.-na jego słowa spuściłam wzrok w dół.-To zawsze ja robię pierwszy krok, ja próbuję do ciebie dotrzeć. Ty nic nie dajesz od siebie. Pewnie dziś też byś mnie nie zaprosiła, gdyby nie Laura.

Ton Pedro był pretensjonalny i wymuszał na mnie jakąkolwiek odpowiedź, lecz w mojej głowie panowała pustka. Analizowałam każde słowo po kolei i przekładałem je na rzeczywistość.

Czy naprawdę nic od siebie nie dawałam?

Tylko ja wiedziałam, co czułam, gdy widziałam wiadomość od chłopaka, gdy widziałam jego uśmiech, że było mi gorąco, gdy tylko obdarzył mnie spojrzeniem i że mogłabym słuchać jego śmiechu godzinami. Jednak coś mnie powstrzymywało przed zatraceniem się w tym i, jak to Pedro kiedyś określił, poniesieniu się. Była to moja rodzina, przyszłość i kompletnie inny świat chłopaka, do którego, umówmy się, nie pasowałam.

-Boję się.-wydusiłam wreszcie, gdy chłopak już miał odchodzić zmęczony moim milczeniem.-Przepraszam, ale taka już jestem.-podeszłam bliżej.-Mimo wszystko stoję tu z tobą. Nie stoję z nim, nie siedzę przy basenie i nie udaję, że jesteś mi obojętny, bo tak nie jest.

Chłopak popatrzył na mnie wzrokiem nie mówiącym nic. Ta cicha zabijała mnie od środka. Wolałabym już, żeby na mnie krzyczał, niż stał cicho z pustym spojrzeniem. Ja sama nie wiedziałam, jak mam się zachować. Dlaczego byłam tak cholernie popieprzona? Sama na własne życzenie zagotowałam sobie tą sytuację. Nawarzyłam piwa, które teraz musiałam wypić.

i'm just like you| pedriWhere stories live. Discover now