9. he isn't him

534 40 39
                                    

będzie mi bardzo miło, jak zostawisz gwiazdkę i komentarz

~~~

Carla

Prowadząc chłopca za rękę, wyszliśmy z sali. Przed nami stał mój ojciec z kilkoma lekarzami i zawzięcie opowiadali coś grupce mężczyzn ubranych w koszulki z logiem klubu.

-Pedri!- chłopiec puścił moją rękę i podbiegł do chłopaka stojącego tyłem. Przytulił się do jego nóg, a owy Pedri odwrócił się w jego stronę, ukazując tym swoją twarz.

-Panowie, pozwólcie, że przedstawię wam moją córkę Carlę.- powiedział dumnie mój ojciec i reszta mężczyzn spojrzała na mnie. Nie interesowało mnie za bardzo, co działo się wokół. Sparaliżowana stałam i patrzyłam się na Pedro. Co on tu do cholery jasnej robi? -Carla jest studentką trzeciego roku medycyny i moją ogromną dumą. Kiedyś to ona przejmie po mnie stery kliniki.- Fernando stanął obok mnie, obejmując ramieniem, a ja uformowałam usta w delikatny uśmiech, bo tylko na taki było mnie stać.

-Bardzo nam miło. Ja jestem Joan Laporta, Prezes klubu, a to Robert Lewandowski, Sergio Busquest, Jordi Alba, Frankie De Jong i Gavi.- wymieniał po kolei, a przedstawieni mężczyźni po kolei wyciągali ręce, aby się przywitać. -No i Pedri. Chłopcze, co ty się tak chowasz z tyłu?- zaśmiał się prezes, łapiąc chłopaka za ramię w geście dodania otuchy. -Pedri to jeden z najlepszych pomocników na świecie, co prawda, nie idzie mu teraz najlepiej, ale to tylko przejściowe.

-Może się zakochał.- palnął ojciec, a reszta zgromadzonych zaczęła się śmiać. Tylko mi i owemu najlepszemu pomocnikowi na świecie nie było do śmiechu.

Co to do cholery jasnej miało znaczyć? Z kim ja się spotykałam? Przez ten cały czas robił ze mnie idiotkę, nie mówiąc mi, że jest gwiazdą piłki nożnej. Miał pewnie niezły ubaw. Był przyzwyczajony, że każdy go znał, a tu pojawiła się taka Carla, która żyła pod kamieniem i nigdy o nim nie słyszała. A więc dlatego wynajął cały dach restauracji, dlatego wtedy w barze z krokietami miał na sobie czapkę i okulary. Nadzwyczajnie w świecie, że chciał, żeby ktoś go poznał. Żeby dalej mógł sprzedawać mi bajkę, że tylko interesuje się piłką nożną. Chłopak niepewnie wyciągnął do mnie rękę na powitanie, a ja z kamienną twarzą ją uścisnęłam.

-Bardzo miło mi was poznać, ale muszę wracać do pracy.- uśmiechnęłam się sztucznie, nie patrząc na Pedro.

-Carlo, pamiętaj, że na zakończenie będziemy robić grupowe zdjęcie. Chcę, abyś na nim była.- powiedział ojciec.

-Oczywiście.

Wymieniłam mężczyzn i zniknęłam za zakrętem, kierując się w stronę windy. Usłyszałam, jak ktoś za mną biegnie, a następnie łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.

-Ej, czekaj.- krzyknął szeptem Pedro. -Wiem, jak to wygląda, ale daj mi się chociaż wytłumaczyć.

-Przepraszam, ale czy my się znamy, Pedri?- powiedziałam oschle, akcentując jego ksywkę. Chłopak patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, a gdy usłyszał słowa wypowiedziane z moim ust, pokręcił głową z niedowierzaniem.

-Carla, co ty bredzisz? Porozma...

-Nie mam czasu.- weszłam mu w słowo. -Pracuję... z resztą ty tak samo.- zeskanowałam go wzrokiem i, strzepując jego rękę z ramienia, weszłam do windy, zostawiajac oszołomionego zaistniałą sytuacją chłopaka.

i'm just like you| pedriWhere stories live. Discover now