Rozdział 2

26 11 2
                                    

Kiedy na zegarze wybiła siódma, w tym samym momencie swój odgłos wydał budzik nieopodal łóżka Neil. Wten dziewczyna zerwała się z głębokiego snu i w zamkniętych oczach jeszcze nieprzyzwyczajonych do światła, sięgnęła ręką po telefon i wyłączyła budzik. Po tym wstała z łóżka, założyła fioletowe klapki z uszami królika i ruszyła do łazienki. Załatwiła poranną higienę, nałożyła korektor pod oczy, by zakryć cienie pod oczami. Następnie dodała lekkiego różu i rozświetlacza, a na sam koniec różowy wręcz wpadający w czerwień cień do powiek.
Chwilę zajęło jej wybranie ubrań, jednak w końcu zdecydowała się na klasyczny outfit. Biała koszulka z długim rękawem oraz jasne jeansy rurki, a do tego fioletowy pasek. Nim się nie spojrzała była już siódma trzydzieści, a to oznaczało, że musi już wychodzić. Do domu Pani Lynn miała około 20 minut metrem, jednak zawsze chciała być jeszcze przed czasem, nigdy nie brała pod uwagę spóźnienia. 
Dziewczyna zabrała torbę z materiałami do nauki, telefon oraz butelkę wody i ruszyła na metro.

                                                       ***                          

Kiedy Neil wyszła ze stacji metra słońce świeciło już tak bardzo, że dziewczyna skrzywiła się od jego blasku. Dłoń ułożyła w daszek nad oczami i ruszyła dalej prosto do domu Pani korepetytorki. Jej dom był bardzo blisko stacji metra, dlatego droga do mieszkania nie zajmowała zbyt wiele. Kiedy doszła już pod drzwi spojrzała na godzinę w telefonie. Wskazywała ona na siódmą pięćdziesiąt pięć. Idealnie przed czasem, mając margines chwili na ewentualne spóźnienie, które w oczach dziewczyny było oczywiście nie do dopuszczenia. Stanęła ona tuż przed wielkimi ciemno brązowymi drzwiami i skierowała dłoń na domofon. W ten nacisnęła numer czwarty przy którym widniało nazwisko Lynn. Po chwili wydał się z niego odgłos szczekania psa, a po sekundzie słowa:
- Halo? - po tym szczekanie momentalnie ucichło.
- Dzień dobry, tutaj Neil Greenleaf. Byłam umówiona z Panią dzisiaj na korepetycje z historii.
- O tak tak, dzień dobry. Proszę wejdź! 
Domofon wydał charakterystyczny dźwięk szumienia kiedy zamek drzwi się otworzył. Chwyciła za klamkę i z trudem je otworzyła, ponieważ były dosyć masywne a Neil była raczej drobnej postury kobietą o niezbyt wysokim wzroście. Po wejściu na klatkę schodową udała się na 4 piętro. Zadzwoniła ona do drzwi jedynego mieszkania na tym piętrze. Zaraz po dźwięku jaki wydał z siebie dzwonek usłyszała szczekanie psa. W tym samym momencie ku oczyom dziewczyny ukazała się młoda kobieta jeszcze drobniejszej budowy ciała od N, miała ona na sobie komplet szarego dresu, a jej kruczoczarne długie włosy były zaplecione w dwa warkocze sięgające aż do samej talii.
Na korytarz wybiegł pies rasy beagle i z chęcią przywitania się zaczął skakać na dziewczynę dalej głośno szczekając.
- Dango! Przestań, no już chodź do mnie! - zawołała z lekkim uśmiechem na twarzy właścicielka psa po czym wzięła go na ręce. Był on raczej mniejszym osobnikiem tej rasy, dlatego nie sprawiło jej to dużego wysiłku. - Przepraszam Cię za niego… zawsze jest pełen energii kiedy widzi gości.
- Naprawdę nie szkodzi - serdecznie się uśmiechnęła - naprawdę lubię pieski. A ten jest naprawdę przesłodki.
- O dziękujemy bardzo. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. - Ach tak, proszę wejdź. Nie będziemy się przecież uczyć na korytarzu prawda. - lekko się zaśmiała po czym otworzyła drzwi szerzej i pokazała by ta weszła do środka. 
Dom kobiety był znany dla dziewczyny, już wcześniej kilkukrotnie uczęszczała na korepetycje do nauczycielki. Wnętrze było przepełnione pięknymi, zapewne kosztownymi meblami jak i ozdobami, a na ścianach widniały ręcznie malowane obrazy. W mieszkaniu znajdowała się nie za duża biblioteczka, w której to właśnie odbywały się lekcje. Duża na tyle by pomieścić w sobie kilka regałów z książkami a także dwa biurka z krzesłami, na których spoczęły kobiety.
- No dobrze. Nie widzieliśmy się od zakończenia roku prawda? - zapytała kobieta, w tym samym czasie wyciągając z szuflady biurka teczkę z nazwiskiem Greenleaf.
- Tak, minęły prawie dwa miesiące.
- Zaglądałaś już do nowego podręcznika?
- Powierzchownie go przejrzałam, ale zaczęłam już naukę pierwszego rozdziału.
- Cudownie, więc zacznijmy od samego początku. Zgoda?
- Oczywiście.

Black LavenderWhere stories live. Discover now