Prolog

62 12 0
                                    

Pewnego ciepłego wieczoru w Nowym Jorku, na placu zabaw dla dzieci, było bardzo tłoczno, gdyż były to wakacje. Na placu było słychać odgłosy zabawy dzieci, cykania świerszczy oraz rozmowy rodziców. Niebo tej nocy było wyjątkowo czyste, widać było księżyc, dzień zaraz przed pełnią. Niebo pełne gwiazd wyglądało przepięknie.
Jednak dwójka dzieci od biegała daleko od reszty. Siedzieli razem na dachu bliskiego opuszczonego garażu. Wyglądał on dość dobrze, jednak był widocznie mocno zardzewiały. Dach z jednej strony był nieco wygięty, przez co było widać, że często ktoś na nim siedzi. Poza tym był raczej wytrzymały więc nie było o co się bać, jednak miał co do tego jeden minus, zapach w okolicy nie był za bardzo przyjemny. Przez to, że garaż był już długo opuszczony, został on zamieszkały ale nie przez ludzi lecz przez szczury, a przy tym koty. Ludzie często je dokarmiali, przez to ten zapach…
Ale ten defekt nie odstraszył tej dwójki dzieciaków. Chłopak razem z dziewczynką siedzieli i poniekąd rozmawiali, lecz jednak więcej czasu spędzali po prostu ze sobą. Oglądali oni razem gwiazdy i słuchali cykania świerszczy. Wyglądało to bardzo magicznie, filmowo, dwójka dzieciaków na skraju dachu podziwia piękno nocy.
Młody chłopiec wyglądał jakby bujał w obłokach, rozmyślał on o swojej przyszłość, łudził on się, że znajdzie odpowiedź na swoje pytania w nocnym niebie. Światło księżyca rozświetlało już i tak jego jasną skórę, gwiazdy odbijały się w jego orzechowych oczach, a delikatny wiatr subtelnie powiewał jego jasno brązowymi włosami. Nagle dziewczynka siedząca obok niego położyła dłoń na jego dłoni i cichym tonem głosu powiedziała;
- J, pewnego dnia nie będziemy z dołu patrzeć w górę na gwiazdy. Będziemy z góry, patrzeć na miasto. - Wtedy spojrzała na chłopca, a on na nią i wyszeptał;
- Neil, to miasto będzie nasze. - Po tym delikatnie się uśmiechnął i popatrzył prosto w oczy dziewczynki.
Minęło kilka chwil, podwórko stało się puste, zapadła cisza nocy, a dwójka siedziała dalej na dachu w melancholijnym nastroju aż na niebie pojawiło się słońce.

Black LavenderWhere stories live. Discover now