Rozdział 21. ,,To koniec"

Start from the beginning
                                    

   — Musisz spróbować się uspokoić. To bardziej złożone — zrobiła dwa kroki w moją stronę, wymuszając na mnie ruch do tyłu, na który westchnęła ociężale pełna zawodu. Widziała, że straciłem do niej jakiekolwiek zaufanie, którego i tak nie było za dużo w naszej relacji — Powiem ci całą prawdę, ale musisz zachować to dla siebie. Błagam cię, bo inaczej ja i Levi tego nie przetrwamy — zaczęła mnie uspokajać dłońmi, starając się pokazać swoimi poruszającymi się ustami, jak ważny w moim przypadku był nabierany do płuc tlen. Niestety to nie pomagało.

— Jak możesz myśleć w tym wszystkim o sobie?! To było moje życie! Kurwa moje! Nie masz prawa prosić mnie o coś takiego! — zacząłem krzyczeć, ponownie, czując, jak horda emocji miażdżyła mnie od wewnątrz.

Sancha pełna przejęcia i przerażenia zmarszczyła twarz, a jej dłonie trzęsące się z nerwów, zaczęły wymachiwać niezgrabne ruchy. W tym momencie i ona zaczęła emanować emocjami, które zapewne rozsadzały jej głowę.

— Niepotrzebnie to w ogóle powiedziałam, co ja zrobiłam...

— Ty chyba oszalałaś! To kurwa był wasz obowiązek! Nie, nie! To się nie dzieje! — założyłem ręce na kark, chodząc, jak poparzony w koło. — Nie wiem, czy uda mi się zachować to dla ciebie... Nie mogę! — jęknąłem bezwolnie, a następnie bez kontroli, wystartowałem z prędkością światła w jej stronę, łapiąc ją za umorusane ramiona, lekko się na nich zaciskając. Patrzyłem na nią intensywnie, starając się wyperswadować jej, że musi mi powiedzieć resztę prawdy bez żadnych ustępstw z mojej strony. Nie byłbym w stanie zachować czegoś takiego nadal w tajemnicy. To było moje życie.

    — Oni i tak nie powiedzą ci prawdy — nieustępliwie patrzyła się wprost na moje rozgniewane tęczówki. — Kosztowałoby ich to zbyt dużo, w końcu zaczęło im się układać. Twój ojciec dużo zyskał wśród miejskiej społeczności, a mama odzyskała syna — skrzywiła usta pełne smutku.

    — O czym ty kurwa pieprzysz! Nic się nie układa. Nie w moich oczach! Przecież ja z nimi nawet nie rozmawiam!

    — Mimo wszystko twoja mama cię bardzo kocha. A twój tata zdobył ostatnio jedno z wyższych miejsc w plebistycie na prawnika roku. Gdy tylko wspomnisz o tym, wywołasz tajfun, którego już nie powstrzymamy — skrzywiła się machając głową na boki. — Cole, oni zrobili wszystko, by ukryć przed tobą fakt, że ta dziewczyna była wtedy z tobą. Zapłacili wielu osobom, w tym i tym najbliższym, byleby tylko nie wyszło, co się stało. Musisz zrozumieć, że...

    — Wtedy? Co? Ty chyba nie masz na myśli, że... — oczy rozszerzyły mi się jak krążki hokejowe. Zaraz potem przestałem też oddychać. Właściwie wiedziałem, co czarnowłosa chce powiedzieć, mimo, że konkretne słowa nie padły jeszcze z jej ust. Za nic, jednak nie byłem gotowy, by to usłyszeć. Ręce bezwiednie osunęły mi się z jej ramion w dół, a oczy machinalnie zamknęły, osadzając mnie w klatce pełnej żałości i nienawiści. — Nie chce tu być. Nie mogę oddychać — zapłakany chodziłem jak obłąkany na wszystkie strony jej salonu, a gdy rozdygotane nogi odmówiły mi posłuszeństwa, bezwiednie usiadłem na podłodze, opierając się o jej kanapę. Od razu zamknąłem się w swoich ramionach, czując, że tego dnia straciłem wszystko, rodzinę, dom, marzenia, wiarę.

    Nie było już nic.

— Posłuchaj mnie uważnie — pełna przejęcia rzuciła się obok mnie na podłogę, dotykając mojego kolana. — Tak naprawdę ciężko jest mi powiedzieć prawdę. Wiem, jednak, że ona była wtedy z tobą i zginęła na miejscu — mówiła na przyspieszonych obrotach. — Twoi rodzice chcieli to zatuszować od razu, gdy dowiedziano się, że to ty prowadziłeś. Twój tata nie mógł dopuścić, by prawda wyszła na jaw... Zrozum... To wszystko jest pogmatwane, ale jest w tym dużo mo...

Ścieżką wspomnień [The path of memories]Where stories live. Discover now