Ojojoj

1.9K 49 90
                                    

Nic nie mówiłam, a on spojrzał się na mnie podejrzliwe.

- kim ty do cholery jasnej jesteś ?
Zapytał na co ja tylko przychnełam.

-jestem twoją siostrą.
Odparłam.

- to z kim rozmawiałaś, nie wyjedziemy do puki nie powiesz.
Oznajmił.

- co jak ci powiem że rozmawiałam z dilerem hmmm...
Zapytałam ale on mi przerwał.

- jak ktoś taki jak ty... mógłby mieć kontakt z dilerem?
Zapytał.

- normalnie... ale oczywiście nie mam z nikim takim kontaktu.
Oznajmiłam.

Dylan ruszył i zapytał.

- to z kim rozmawiałaś?
Spytał.

- no tak... rozmawiałam z kolegami, a jestem im trochę kasy winna ... I tak jakoś wyszło.
Powiedziałam.

Dylan wyjechał z posesji szkoły i chwilę myślał.

- dla czego nam nie powiedziałaś?
Zapytał.

- nie wiem tak jakoś wyszło, ale już po sprawie.
Oznajmiłam a mój brat kiwną głową.

Kiedy dojechaliśmy do rezydencji skierowałam się do swojego pokoju ale ktoś mnie zatrzymał.

- Oj Monetowie jak łatwo was okraść.
Powiedział mężczyzna za mną.

Ja uderzyłam go wbrzuch i wyciągnęłam pistolet. ( zawsze go przy sobie noszę )

- ile zabrałeś?
Zapytałam.

- tyle ile chciałem.
Oznajmił, a jaodbezpieczyłam broń.

- pytam się ile zabrałeś.
Oznajmiłam.

- pięć milionów.
Powiedział.

- oddawaj!
Rozkazałam a po chwili dostałam torbę.

- A teraz, gdzie są moi bracia?
Zapytałam.

Jakiś facet z boku chciał mnie uderzyć ale zrobiłam unik i wyjęłam drugą broń i ją odbezpieczyłam.

- niech nik mi nie fika bo po zabijam.
Oznajmiłam.

- Haillie...
Powiedział zszokowany Shane.

- A dobra tu są.
Powiedziałam i zastrzeliłam obu mężczyzn.

- puścić ich, raz raz.
Rozkazałam czwórce facetów.

Nie posłuchali.

- Ojojoj nie wiecie z kim zadzieracie...
Powiedziałam po czym wszystkich czworo facetów leżało na ziemi.

- jak... jak kurwa?
Zapytał Dylan.

- normalnie.
Powiedziałam po czym zabezpieczyłam dwie bronie i je schowałam, a następnie uśmiechnełam się złowieszczo.

- ktoś się nimi zajmie, czy ja mam to zrobić?
Spytałam.

- drogie dziecko co masz na myśli?
Zapytał a ja westchnęłam.

- czyli ja się nimi zajmę.
Odparłam.

- nie nie nie my się tym zajmiemy.
Powiedział Will gdzie zobaczył jak wyciągam nóż.

- szkoda...
Westchnełam i poszłam do swojego pokoju gdzie zobaczyłam że mój mundurek jest ubrudzony krwią.

Poszłam do łazienki, przebrałam się w dresy.

Popatrzyłam na swój mundurek...

- tego w pralce się nie dopierze.
Mruknęłam pod nosem i nalałam gorącą wodę do wanny następnie wrzucając do niej ubrudzone ubranie, potem wyszłam z łaźenki.

W pokoju siedzieli wszyscy moi bracia.

Nie specjalnie zwracając na nich uwagę poszłam do swojej garderoby.

- gdzie to jest... a mam.
Powiedziałam do siebie i wyciągnęłam specjalny proszek.

- co ty tam masz narkotyki?
Zapytał Tony jak wyszłam z garderoby.

- nie, akurat to jest proszek do prania.
Powiedziałam.

- przecież mamy pralnie.
Oznajmił Shane.

- wiem ale to odplamiacz do krwi.
Powiedziałam nie wzruszona i udałam się do łazienki... ale oczywiście ktoś musiał mi przeszkodzić.

===========================

💗Hejka💗

💗Dzisiaj dłuższy rozdział kochani💗

Krytyka, błędy i ocena------------->

Miłego dnia/nocy

Szefowa Organizacji H.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz