Wpis 23

21 1 0
                                    

24.09.2018

Jak to mówią; nic nie trwa wiecznie.. a moje szczęście w szczególności nie trwa nawet tyle żebym zdążył się nim nacieszyć.

Mój przyjacielu moje przeczucie dziś się spełniło częściowo. A dlaczego częściowo?
Dalej czuję delikatny niepokój co wydarzy się później.. później mam na myśli w ciągu kilku następnych dni.

Lecz ja tu prowadzę swój wywód, a ty się Mantykoro pewnie zastanawiasz co tym razem mi się przytrafiło.. już ci opowiadam i jak zwykle nie będzie to coś miłego, ale ty już jesteś przyzwyczajony jak mniemam. W końcu codziennie opowiadam ci moje życie, które jest istnym dramatem.
Tak więc zacznę jak zawsze od początku.

Rano wstałem i oczywiście wziąłem moje leki, a potem jak wczoraj tata obiecał, zawiózł mnie do szkoły..
Tam rzecz jasna zaczął się mój dramat. Kto by się spodziewał, prawda? Szok i niedowierzanie..

Chociaż tak naprawdę zaczęło się wszystko po zakończeniu lekcji. Przez cały dzień nie widziałem moich ulubionych kolegów ze szkoły i nawet na grupce pisałem o tym z Maddy i Leonem, ale cóż jak mieliśmy nadzieję, że ich dziś w szkole nie ma tak po lekcjach okazało się, iż jednak byli. Nawet czekali na mnie przy bramie wyjściowej ze szkoły... Milutko, co nie?
Taaa.. bombastycznie

Niedaleko mojej szkoły są garaże, a za nimi jest kawałek miejsca, gdzie często od nas ze szkoły wychodzą ludzie żeby zapalić, ponieważ krzaki ich osłaniają.. te krzaki były moją zgubą.
Zaciągnęli mnie tam i przyparli do ściany jednego z garaży oraz wylali na mnie całą półlitrowa butelkę zimnej wody, a potem usłyszałem

,,NIE POSŁUCHAŁEŚ NAS PIERDOLONY ŚMIECIU!"

To było ostatnie zdanie, które w pełni pamiętam przed tym co się później stało.. potem słyszałem jedynie pojedyńcze słowa:

Zdechniesz
Zamilcz
Nagrywaj
Beksa
Nieudacznik
Zabiję
Zgiń

Padło na pewno wiele więcej, ale wpadłem w całkowitą panikę i wszystko pokryło się mgłą, a słowa dochodziły do mnie z oddali jakby echem. Czułem jedynie ból zadawanych mi ciosów, a ich śmiechy pętliły mi się w głowie.
  Mój plecak został opróżniony prosto na mnie oraz rzucony w krzaki.. kopali mnie i nie wiem co jeszcze robili przez zapewne dłuższy, ale nie wiem tego na pewno.

Urwał mi się film w pewnym momencie całkowicie i ocknąłem się oparty o ścianę garażu z podkurczonymi nogami i rękami za głową, którą miałem schowaną w nogach.. zajęło mi chwilę ogarnięcie co się stało.
Nawet nie wiem czy w ogóle ogarnąłem w tamtym momencie to do końca. Pamiętam późniejsze pół godziny tak jakbym patrzył na to z boku.. pozbierałem swoje rzeczy, które były brudne od ziemi, mój telefon był cały popękany, ale na szczęście to tylko szło hartowane. Kiedy pozbierałem wszystko, cały obolały i jak w jakimś transie poszedłem na przystanek żeby podjechać do parku.
Nie pamiętam podróży autobusem, dopiero znowu wróciłem jakby do żywych kiedy zobaczyłem z daleka Maddy i Leo..

- Michael! - zawołała Maddy i pobiegła w moim kierunku, a za nią Leon

Udało mi się tylko wymamrotać jej imię i gdy tylko dobiegła do mnie cały świat zawirował mi przed oczami i zemdlałem. Ocknąłem się pod drzewem, gdzie Maddy i Leon machali mi przed twarzą jakimiś papierami. Madison kiedy zobaczyła, że otworzyłem oczy rzuciła się na mnie przytulając mocno i szlochając

- Mike.. myślałam, że zaraz nam zejdziesz - mówiła płacząc - Co się stało?!
- Oni..
- Daj mu chwilę Madison.. - głos Leona łamał się - Dopiero się chłopak ocknął
- Już dobrze - powiedziałem i przytuliłem Maddy - przepraszam, że was wystraszyłem
- Za co ty idioto przepraszasz?! - krzyknęła siadając przede mną - Przecież to nie twoja wina..
- Napij się wody stary - Leon podał mi butelkę wody - Najważniejsze, że się ocknąłeś
- Ile byłem nieprzytomny?
- Parę minut, ale trwało to jak wieczność - odparła Maddy patrząc na mnie ze łzami - Musimy cię opatrzeć

Notatnik samobójcy [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now