Wpis 18

20 1 1
                                    

Sobota

19.09.2018

Witaj Mantykoro, dziś kompletnie odciąłem się od wszystkich problemów.

Z samego rana obudził mnie telefon i był on od Maddy. Nie bardzo zrozumiałem wtedy o co jej chodziło, ponieważ byłem zaspany i po prostu przytakiwałem na wszystko co mówiła. Po rozmowie po prostu odłożyłem telefon i ponownie usnąłem, a jakiś czas później obudził mnie dzwonek do drzwi i głośne pukanie. Musiałem zmusić się do wstania i doczłapałem do drzwi, w których stała Maddy.

- Maddy..? - zapytałem dalej lekko zaspany i zdziwiony
- No przecież się umówiliśmy - powiedziała wchodząc do środka
- Kiedy?
- No przecież dzwoniłam do ciebie o szóstej
- Tak? Byłem pewny, że mi się to śni

Tak. Do tamtego momentu byłem pewny, że rozmowa przez telefon z Madison była snem. Ale co się dziwić jak dzwoniła do mnie o szóstej rano w sobotę!

- Mogłam w sumie zaczekać - zaśmiała się - Z samego rana cię napastuje
- Mh.. powiesz mi na co się zgodziłem?
- Dziś wchodzi ,,The nun" do kin! Musimy pójść i zobaczyć!! - krzyczała z ekscytacji, a ja ledwo nadążałem, ponieważ po przebudzeniu potrzebuję sporo czasu, aby zacząć ogarniać świat wokół mnie
- Powoli.. ja dopiero wstałem
- Oh no tak

Zmierzyła mnie wzrokiem. Miałem na sobię moją piżamę składającą się z o rozmiar większej podkoszulki oraz długich spodni w czarno czerwoną kratę, a moje włosy opadały mi na pół twarzy. Później jak przejrzałem się w lustrze to powiem ci przyjacielu, że wyglądałem jakbym przeżył jakąś apokalipsę zombie.

- Strasznie wyglądam wiem - powiedziałem drapiąc się w tył głowy
- Spoko, to ja ci wparowałam na chatę
- Która jest tak właściwie?
- Koło dziesiątej
- No dobrze... A teraz powoli kolejny raz gdzie idziemy? Zrozumiałem, że jakiś film
- Tak! Wyszedł nowy horror i dziś pójdziemy go premierowo oglądać, ponieważ są tańsze bilety
- Oh, w porządku - powiedziałem zadowolony z tego pomysłu - O której seans?
- O siedemnastej
- Dobrze... a może głupio zapytam, ale czemuż to o tak wczesnej porze mnie nawiedzasz? - zapytałem i oboje zaśmialiśmy się
- Postanowiłam, że po prostu do ciebie się wpieprze i później pójdziemy gdzieś razem na obiad, a potem na film
- W porządku, ale obiad możemy zjeść tu - oznajmiłem - Jak chcesz to pogrzeb w lodówce i szafkach. Tata pewnie naszykował mi coś na obiad, a ja się ogarnę
- Okej, tylko nie próbuj się ciąć, bo ci utne łeb
- Kusząca propozycja
- Idź, bo jak cię jebne idioto

Wystawiłem jej język i poszedłem się ogarnąć, a kiedy wszedłem okazało się, że na obiad mamy przygotowane dokładnie nic. W lodówce była tylko kartka z przeprosinami od taty i dwie dychy na obiad

- Czyli nie mamy co zjeść? - spytałem
- Nieprawda. W zamrażarce jest mięso mielone, a w szafce masz sos do spaghetti
- Czyli dziś spaghetti?
- Mhm! Tylko.. ja nie bardzo nadaję się do gotowania
- Spoko, przecież jesteś gościem. Ja zrobię
- To dobrze. Ostatnio spaliłam garnek robiąc spaghetti
- Masterchefa z ciebie nie będzie hah
- To racja
- Zrobię sobie jeszcze cokolwiek na śniadanie i możemy gotować - odparłem otwierając lodówkę
- Oki, a mam nadzieję, że się nie ciąłeś
- Widzisz gdzieś krew lub bandaże?
- Ja tam nie wiem co masz pod ubraniami - powiedziała ruszając sugestywnie brwiami
- A co, mam się rozebrać? - podłapałem

Oboje zaczęliśmy się śmiać i uznaliśmy, że oboje jesteśmy tak samo zjebani. Zjadłem kanapkę z serem oraz szynką i zaczęliśmy gotować sos na spaghetti.
Maddy powiedziała mi, że książka, którą jej poleciłem jest wspaniała i wczoraj przeczytała połowę w szkole, a w domu czytała do północy, aby skończyć ją czytać

- A mimo to wstałaś o szóstej, aby mnie obudzić?
- Tak wyszło..
- Niemożliwa jesteś
- Ale za to mnie lubisz bro!
- To racja - odparłem

Zjedliśmy razem spaghetti, które zrobiłem lecz nie był on wybitny. Za dużo soli dałem do wody na makaron i wyszedł za słony, ale jakoś zaradziliśmy na to.. daliśmy papryki do sosu i ostrość trochę zabiła słony smak, ale i tak było czuć.
Tak więc ja też do Masterchef się nie nadaję.
Zjedliśmy razem spaghetti i usiedliśmy na kanapie oraz zaczęliśmy szukać czegokolwiek do obejrzenia.

- Nie ma nic jak zwykle - stwierdziłem po entym kanale - A tak w ogóle to, o której powinniśmy wyjść z domu?
- Dobre pytanie. Zaraz sprawdzę na apce o której mamy autobus

Sprawdziliśmy w aplikacji, o której mamy autobus, którym dojedziemy do kina. Mieliśmy jeszcze półtorej godziny, więc próbowaliśmy cokolwiek znaleźć do oglądania, ale ostateczne zaczęliśmy rozmawiać i wygłupiać się.
Potem zebraliśmy się i wyszliśmy na autobus, a w galerii poszliśmy najpierw kupić jakieś jedzenie, aby je przemycić do kina.

Muszę ci powiedzieć, że ten horror był zajebisty. Nie jakoś wybitnie straszny oczywiście, ale moim i Maddy zdaniem dobrze wykonany, a atmosfera kina i tak dodała mu jednak trochę dreszczyku.
Oboje byliśmy zachwyceni i podczas seansu nieraz śmialiśmy się z piszczących dziewczyn pod i nad nami. Ogólnie było cudownie, całkiem zapomniałem o tym wszystkim co się dzieje.

Po seansie poszliśmy na lody, które były jeszcze otwarte, bo stwierdziliśmy, że czemu nie można zjeść lodów na kolację? Nikt nigdy chyba nie powiedział, że tak nie wolno.
Ale uznaliśmy i tak ostatecznie, że my to jesteśmy tacy ,,bad" sprzeciwiamy się zasadą. Krótko mówiąc odwaliło nam na koniec, ale nie uważam żeby było to coś złego.

Nie pamiętam kiedy byłem tak odprężony. Chyba pierwszy raz w sumie nie przejmowałem się co powiedzą inni kiedy będę się darł na pół miasta, a to właśnie robiliśmy po wyjściu z kina i szliśmy do parku, aby jeszcze pogadać.
Z boku wyglądaliśmy na pewno jak pijani i naćpani, ale nie przejmowaliśmy się, ponieważ ważniejsza była dobra zabawa. Obgadaliśmy cały film i oczywiście śmialiśmy się znowu z tych dziewczyn piszczących, co uznaliśmy za wymuszanie atencji. Większość jak zauważyliśmy była ze swoimi chłopakami, więc była to idealna okazja żeby się przytulić i to był nasz końcowy werdykt.

Po parku łaziliśmy prawie do dwudziestej. Musieliśmy się pospieszyć, aby zdążyć na autobusy, ponieważ zapomnieliśmy, że jest sobota i nie jeżdżą tak często jak na tygodniu. Lecz udało nam się wyrobić na nasze autobusy i dotarłem do domu jakoś przed dwudziestą pierwszą.

Dzisiejszy dzień był wspaniały!
Kompletnie się odciąłem od wszystkiego i chciałbym, aby każdy dzień był taki cudowny, ale wiem, że to nie jest możliwe.
No cóż, ale trzeba się cieszyć tym co się ma! Dziś się cieszę naprawdę wszystkim co się wydarzyło i nawet nie czuję potrzeby cięcia się.

TO JUŻ DRUGI DZIEŃ Z RZĘDU!!

Może uda mi się wyjść z tego? Mam ogromną nadzieję co do tego, bo moje ciało naprawdę już jest praktycznie całe w bliznach.. ale dziś nie będę się tym zasmucał, chcę pójść spać choć raz szczęśliwy.

Dlatego przyjacielu ja się z tobą żegnam, ponieważ padam już z nóg.

Dobranoc Mantykoro!

Notatnik samobójcy [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now